Afgański scenariusz w Iraku? #16 (1/2002)
Wstępne zwycięstwo jakie Stany Zjednoczone odniosły na wojnie w Afganistanie skłoniło USA do rozpoczęcia przygotowań mających na celu atak na Irak. Pretekst ku temu zawsze się znajdzie, choćby odmowa władz Iraku na powrót ONZ-owskich komisji do spraw rozbrojenia Iraku, walka z terroryzmem czy też obrona wolności, demokracji i praw człowieka. Słuchając ostatnich wypowiedzi prezydenta Busha i przedstawicieli administracji amerykańskiej niemal na pewno można stwierdzić, iż podjęli oni już decyzję zaatakowania Iraku; z udziałem koalicji międzynarodowej lub bez. Świadczy to o arogancji decydentów Białego Domu. Powiadają oni: skoro odnieśliśmy zwycięstwo w Afganistanie bez pełnej pomocy sojuszników, to dlaczego nie możemy tego powtórzyć w Iraku? Jednak Irak to nie Afganistan. Takie czynniki jak: położenie geopolityczne, bogactwa naturalne, struktury ustrojowe, armia, uzbrojenie itp. przemawiają na korzyść Iraku. Z drugiej strony Afganistan miał i ma dowódców doświadczonych w potyczkach wojennych, natomiast opozycja iracka, nie dość, że jest bardzo podzielona, to jeszcze nie posiada tych wojennych doświadczeń.
Amerykanie przygotowali trzy scenariusze ataku na Irak. W zależności od tego jaka będzie antyiracka koalicja z sojusznikami europejskimi oraz co najważniejsze, z krajami Bliskiego Wschodu (a w szczególności z Jordanią, Arabią Saudyjską, Turcją, Kuwejtem), wybiorą jeden z nich. Wysłannik Białego Domu Dick Cherny nie zdołał uzyskać poparcia żadnego z krajów arabskich, ani też Turcji. Wszyscy podkreślali, że atak na Irak destabilizuje sytuację na Bliskim Wschodzie i może nawet doprowadzić do katastrofy nie tylko wśród ludności Iraku, ale i całego regionu.
Pierwszy amerykański scenariusz to totalna militarna inwazja na Irak przy pełnym czy choćby względnym poparciu sojuszników, na wzór wojny „Pustynna Burza” z 1991 roku. Ten scenariusz już odpada.
Drugi scenariusz na wzór wojny w Afganistanie, a więc oczyszczenie przedpola dla irackiej opozycji, która może współpracować z Kurdami na północy Iraku i szyitami na południu. To są życzenia nie do spełnienia, ponieważ iracka opozycja jest słaba i podzielona, a Stany Zjednoczone nie mają zgody krajów sąsiednich.
Trzeci scenariusz, który pozostaje Amerykanom do realizacji, to masowe bombardowanie terytorium Iraku przez kilka dni czy tygodni, co z pewnością pociągnie za sobą setki tysięcy ofiar wśród ludności cywilnej i straszliwe zniszczenia całej infrastruktury Iraku co oznacza de facto cofnięcie się Iraku o co najmniej 100 lat.
Z braku poparcia ze strony Jordanii, Arabii Saudyjskiej czy Turcji, Amerykanie będą zmuszeni atakować z dalekich baz wojskowych takich jak Diego Garcia. Utrudni to celność i efektywność operacji militarnych. Nie sądzę, aby naród iracki (czy też zdecydowana jego część) stanęła po stronie Ameryki. 11 lat straszliwego w swych skutkach embarga, nałożonego z inicjatywy USA, sprawiło, że naród iracki znienawidził Amerykanów. Dla Irakijczyków są oni sprawcami cierpień i nieszczęść, nędzy i głodu, śmierci półtora miliona osób (głównie niemowląt, dzieci, osób starszych) w wyniku braku lekarstw i niedożywienia.
Każda inwazja na Irak oznaczać będzie podział kraju na północ (Kurdowie), południe (Szyici) i bardzo słabe centrum. Irakijczycy, i nawet niektórzy opozycjoniści zastanawiają się już nad alternatywą dla Saddama Husseina. Jeżeli nie on to kto? Odpowiedź jest prosta. Jeżeli zmiana dokona się przez lub z pomocą USA to następcy Saddama będą ludźmi kompletnie lojalnymi wobec Waszyngtonu. Nie jest dla nikogo tajemnicą, iż USA, pod pretekstem obrony wolności, praw człowieka, czy też walki z terroryzmem, dążą do obalenia obecnych władz Iraku. Czynią to wyłącznie dla osiągnięcia własnych celów i interesów nie tylko w Iraku, ale w całym regionie bliskowschodnim.
Ameryka nie może wbrew Radzie Bezpieczeństwa ONZ i opinii międzynarodowej atakować suwerennego państwa tylko dlatego, że Saddam nie podoba się Bushowi, czy też na podstawie domniemania, że Irak coś ukrywa! Po to jest ONZ i Rada Bezpieczeństwa. Bush oświadczył: „nawet jeśli sojusznicy nie poprą nas to my załatwimy to sami … jesteśmy dość silni”. Czy na tym ma polegać Nowy Światowy Ład?! Czy arogancja USA nie ma granic?! Czy życie setek tysięcy Irakijczyków nie jest nic warte?!