Agenci ABW wychodzą z szafy #45 (1/2016)
W ostatnim czasie, przez media przetoczyła się fala spekulacji, dotyczących powiązań Wałęsy z dawną Służbą Bezpieczeństwa. Mieliśmy okazję zajrzeć do wnętrza szafy Gen. Kiszczaka, naocznie ocenić wartość dowodową znalezionych tam materiałów, sprzeczać się i emocjonować argumentami strony atakującej i bronionej. Jednak, pomijając nasze osobiste zapatrywania, zabarwienia polityczne czy postawę wobec obu bohaterów wydarzeń, warto wyciągnąć z owej historycznej szafy inny, bardziej ukryty wymiar – agenturalną działalność werbunkową, sposób pozyskiwania, nakłaniania do współpracy oraz metody, jakimi posługiwali się ówcześni tajniacy. W świetle tego, co dzieje się teraz głównie w Warszawie, wiedza o sposobach działania służb okazuje się bardzo pomocna. Bo kto wie, może niebawem i wam przyjdzie stanąć przed takim trybunałem ludu: z szafką pełną kompromitujących dokumentów, zdjęć czy udzielonych mimochodem informacji?
Zacznijmy od przypomnienia aktualnych wydarzeń: kilka miesięcy temu, na jednej
z antyfaszystowskich stron internetowych, zamieszczono oświadczenie, w którym opisano próby werbunku udzielającej się, w ramach konkretnej grupy wolnościowej, osoby. Tzw: smutni panowie z wąsem obrali sobie za cel kandydatkę z problemami ekonomicznymi i prywatnymi, samotnie wychowującą dziecko. Usiłując uczynić z niej informatora, posłużyli się licznymi metodami działań, doprowadzając do różnego rodzaju konfrontacji: począwszy od męczących i bezustannych telefonów, poprzez pojawianie się w pobliżu upatrzonej osoby (dom – w dzień i w nocy, przedszkole dziecka, miejsca spotkań towarzyskich) doszli do propozycji gratyfikacyjnych, czyli obiecywali doraźną pomoc pieniężną, spłatę długów, etc. Sytuacja była męcząca, bo dość długa, a nagłośnienie jej tylko na moment uspokoiło zachowanie wąsatych panów. Warto wspomnieć, że w swojej pracy posiłkowali się – pewnie znanymi wam – policyjnymi sposobami perswazji, głównie zabawą w dobrego i złego policjanta (w tym przypadku: gwałtowne zastraszanie i przepraszanie).
Dzięki odtajnionym dokumentom dotyczącym działalności operacyjnej UB (do 1956) i SB (1956 – 1990) możemy zrekonstruować sposoby działania służb, mieniącymi się służbami bezpieczeństwa, w czasach, których relikty wzbudzają ostatnią niemałą sensację. I tak możemy dowiedzieć się, iż interesujący nas zakres ich pracy był unormowany tajnymi „instrukcjami”, w których uszczegóławiano sposoby i zakres pracy werbunkowej. W jej skład wchodziły: wybór kandydatów na współpracowników, zbieranie o nich informacji – „opracowywanie” obiektu, werbunek czyli pozyskanie współpracownika, praca z nimi, czyli spotkania oraz kontrola nowych towarzyszy. Sieć agenturalną tworzyli tajni współpracownicy: zwerbowani agenci oraz informatorzy, tj: „kontakty operacyjne” i w tej kategorii mieściły się także osoby udzielające informacji nieświadomie.
Co decydowało o wyborze kandydata? Przede wszystkim nagląca potrzeba posiadania jakiegoś, „konkretna sytuacja operacyjna uzasadniająca potrzebę zdobycia tajnego współpracownika”. Kolejno dochodziły walory osobiste, „postawa moralna, cechy charakteru” przydatne do wyznaczonych mu później zadań. Ostatnią, nie mniej ważną cechą było „prawdopodobieństwo pozyskania kandydata”, więc informacja o wszelkich obciążających zarzutach czy prywatnych kłopotach, które pomogłyby w złamaniu danej osoby. Oznacza to, iż służby nie działały po omacku, lecz ich praca podporządkowana była ściśle wyznaczonemu celowi, a wybór kandydatów do roli współpracowników lub informatorów, był dokładnie przemyślany i nieprzypadkowy.
Po dokonaniu wyboru „ofiary”, następowało zbieranie informacji służących do określenia jak najlepszego sposobu „nakłonienia do współpracy”. Zasadniczo sprowadzało się to do trzech wersji, które mogły się ze sobą przeplatać lub być wykorzystywane oddzielnie, z różną intensywnością. Pierwszy z nich to sposób „na odpowiedzialność obywatelską”, czyli z jednej strony, bazowanie na uczuciach patriotycznych („przecież pomagasz ważnym służbom, bądź dobrym obywatelem, to dla dobra kraju, ten człowiek jest niebezpieczny”); a z drugiej wykorzystywanie najbardziej prymitywnych afektów, jak zemsta, zazdrość, złość czy strach i chęć ratowania siebie oraz umiejętne podsycanie ich. Według statystyk, w burzliwych latach 80. ponad 2/3 zebranych informacji pochodziło właśnie dzięki wykorzystaniu tej chrześcijańskiej metody. Następny sposób werbunku to „zainteresowanie materialne”, czyli konkretna gratyfikacja – wysoka wypłata już na początku współpracy, okazyjne prezenty, a w najtrudniejszych czasach komuny – dostarczanie deficytowych towarów bądź pierwszeństwo w przydziale mieszkania. Trzecim sposobem nakłonienia kogoś do współpracy było wykorzystywanie materiałów obciążających – dowodów przestępstwa lub informacji kompromitujących.
Wszystkie drogi prowadziły do jednego – podpisania „zobowiązania do współpracy”, czyli tzw: lojalki. Jeśli jednak kandydat nie dał się łatwo podejść, próbowano innego sposobu – pobierano od niego „zobowiązanie o zachowaniu w tajemnicy faktu i treści rozmowy”.
Zwerbowani agenci również nie działali w próżni celowej – funkcjonowali w ramach spraw operacyjnych, różniących się sposobami i zakresem inwigilacji. I tak, mogli pracować w ramach sprawy obiektowej, czyli sprawdzać instytucje wraz z ich pracownikami, więc np. uczelnie wyższe, kościoły, obiekty medialne, spółki i firmy, które cechowała „wrogość do Polski Ludowej”. Operacyjne sprawdzanie to „weryfikacja informacji i materiałów wstępnych o wrogiej działalności lub wyjaśniania, czy zaistniełe zdarzenie i zjawiska są wynikiem działalności przestępczej”. Sprawa profilaktyki i obserwacji operacyjnej to ścisła, czyniona przy pomocy wszelkich dostępnych środków inwigilacja wybranej osoby lub grupy osób „w celu rozpoznania ich wrogiej działalności”. Natomiast najbardziej złowróżbne, czyli operacyjne rozpracowanie miało miejsce, kiedy stwierdzono, że grupa prowadziła antypaństwową działalność. Wówczas celem działań było „wykrycie wszystkich sprawców antypaństwowej działalności przestępczej, pełnego jej zapoznania oraz udokumentowania, tak by pozwoliło ono na wszczęcie postępowania karnego i ułatwiło jego prowadzenie”.
Wąsaci panowie z Warszawy nie złożyli broni. Kiedy ich względnie łagodne techniki perswazji nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, sięgnęli po broń zapasową. Wykorzystali pierwszy i drugi sposób nakłaniania do współpracy, opisany wcześniej jako metody towarzyszy z SB, czyli kompilacje sposobów wzbudzania strachu – zastraszanie odpowiedzialnością karną (często fałszywą) za domniemane działanie lub faktyczne akcje; wyciąganie kompromitujących faktów z prywatnego życia z partnerem/partnerką, dawne kłopoty z prawem czy obciążające prawnie materiały. Kłamali przy tym na temat ich współpracy z osobami „ze środowiska”, chwaląc się wiedzą o faktycznych lub fikcyjnych organizatorach kilku słynniejszych demonstracji i akcji, znajomych kandydata na współpracownika czy nawet jego rodziny lub rodziny znajomych! Za każdym razem próbowali namówić na kolejne spotkania oraz robili wszystko, by podpisać zobowiązanie do milczenia. Wykorzystywali więc dokładnie ten sam sposób działania, w tej samej kolejności, co ich koledzy sprzed niemal trzydziestu lat.
W świetle niedawnych zmian w ustawie o inwigilacji, zbieranie informacji o każdym z nas jest dziś nieporównywalnie łatwe, więc też i skuteczność zastraszania porównywalnie silniejsza.
Co zrobić, by w razie ewentualnego spotkania z tajniakami wyjść z tego bez szwanku? Oto kilka podstawowych zasad.
ZADBAJ O WŁASNE BEZPIECZEŃSTWO
Postaraj się zabezpieczyć swój komputer na tyle, na ile to możliwe! Po wprowadzeniu tzw: ustawy inwigilacyjnej to już konieczność. Internet to dziś kopalnia informacji, nie tylko o nas, ale też o naszych najbliższych. W większych miastach co jakiś czas odbywają się różne wersje Linux party, czyli spotkania, na których można nauczyć się, jak w łatwy sposób zainstalować podstawowe programy szyfrujące, sprawdzić swój komputer, poszerzyć wiedzę w temacie bezpieczeństwa – informacje o nich oraz inne rzeczy znajdziecie pod adresem: stopinwigilacji2016.bzzz.net/
JEŚLI CIĘ ZACZEPIĄ – MILCZ
To najlepsze wyjście. Pamiętaj, że tajniacy chwytają się najbardziej bezczelnych sposobów – będą popisywać się wiedzą o Twoich znajomych, rodzinie, interesujących Cię wydarzeniach lub nawet próbować przypisać Ci za coś winę tylko po to, by uzyskać zaprzeczenie – każde to nie ja to dla nich bezcenna informacja, pozwalająca zawęzić krąg poszukiwań czy też po prostu kogoś nią szantażować.
NICZEGO NIE PODPISUJ
To jedna z podstawowych technik perswazji: każdy podpis zobowiązuje psychologicznie do tego, co nim poświadczono – nawet jeśli został zrobiony mimochodem, na odczepnego. Ma też długofalowe działanie – służy wzbudzeniu poczucia winy czy starchu przed jego wykorzystaniem w innym celu.
NIE UKRYWAJ TEGO, ŻE CIĘ NAGABUJĄ
Praca tajnych agentów jest efektywna, kiedy jest tajna. Ujawnienie szczegółów zawsze działa na niekorzyść operacji, bowiem odstrasza potencjalnych kandydatów.
Warszawską inwigilacją prowadzoną przez ABW zainteresowały się media – dziennikarze zapytali rzecznika Agencji o etykę pracy… Mimo, iż ta ironia może bawić, sytuacja wydaje się być poważniejsza niż zwykle. Niniejszy tekst ma nie tylko wykazać uderzającą zbieżność sposobów i technik działania „służb bezpieczeństwa”, ale też ustrzec przed błędami, jakie najczęściej popełniają inwigilowane osoby. Chcemy też wyraźnie podkreślić, że działania agentów nie są oderwane od rzeczywistości – zawsze stanowią przemyślany i podporządkowany jakiemuś celowi krok, więc każde nasze zachowanie wobec nich może pociągnąć za sobą dalsze konsekwencje wobec wszystkich.
Solidarność naszą bronią!
KKB
Źródła:
http://zawszeczujni.blogspot.com/2015/06/dziaalnosc-operacyjna-aparatu.html