„Bóg i państwo” – fragmenty #17 (2/2002)
Trzy pierwiastki czyli trzy podstawowe rzeczy stanowią w historii konieczne warunki wszelkiego rozwoju ludzkiego, zbiorowego lub indywidualnego, a mianowicie: strona zwierzęca człowieka, myśl i bunt. Pierwszemu pierwiastkowi odpowiada właściwie powiedziawszy ekonomia socjalna i prywatna; drugiemu – wiedza, a trzeciemu – wolność.
Idealiści wszystkich szkół, arystokraci i burżua, teolodzy i metafizycy, politycy i moraliści, pobożni, filozofowie lub poeci, nie pomijając liberalnych ekonomistów, zapalonych wielbicieli ideału, wszyscy oni, jak wiadomo, bardzo się obrażają, gdy im mówią, że człowiek ze swoją wspaniałą inteligencją – swoimi wzniosłymi ideami i aspiracjami bez końca jest, jak wszystko, co istnieje na świecie, tylko wytworem nikczemnej materii. My moglibyśmy im odpowiedzieć, że materia, o której mówią materialiści – materia samodzielnie, wiecznie ruchoma, czynna, płodna, materia chemicznie czy organicznie określona i uwidoczniona przez właściwości lub siły mechaniczne, fizyczne, zwierzęce i rozumne, które jej są koniecznie właściwe, że ta materia nie ma nic wspólnego z nikczemną materią idealistów. Ta ostatnia, wytwór ich fałszywej abstrakcji, jest istotnie rzeczą zupełnie głupią, nieżywotną, nieruchomą, niezdolną dać życie najmniejszemu wytworowi, jest caput martunm (martwą głową), szkaradem, urojeniem, przeciwne tej pięknej fantazji, którą oni nazywają bogiem; wobec tej wyższej istoty, materia, ich materia, przez ich samych ogołocona z wszystkiego co jest jej istotną naturą, rozumie się, że przedstawia najwyższą nicość. Oni pozbawili materię inteligencji, życia, wszystkich charakteryzujących ją przymiotów, stosunków czynnych lub sił, samego nawet ruchu, bez którego materia nie miałaby nawet wagi, pozostawiwszy jej jedynie nieprzenikalność i bezwzględną nieruchomość w przestrzeni, oni przypisali wszystkie te siły, właściwości i naturalne objawy istocie urojonej, stworzonej przez ich abstrakcyjną fantazję; następnie, zamieniwszy role, nazwali ten wytwór swej wyobraźni, ten upiór, tego boga, który jest nicością, „wyższą istotą” i przez konieczną konsekwencję, oświadczyli, że rzeczywista istota, materia, świat jest nicością. Po czym nam oznajmiają, że ta materia nie jest zdolną nic wytworzyć, ani nawet samodzielnie się poruszać, a więc musiała być stworzona przez boga.
Kto ma rację, idealiści czy materialiści? Raz pytanie postawione, trudno się wahać z odpowiedzią. Bez wątpienia: idealiści nie mają słuszności, a materialiści mają racje. Tak. Fakty ważniejsze są od idei. Tak! Ideał – jak powiedział Proudhon – jest tylko kwiatkiem, którego materialne warunki bytu stanowi korzeń. Tak! Cała historia moralna i intelektualna, polityczna i socjalna ludzkości jest odbiciem jej historii ekonomicznej.
Wszystkie gałęzie wiedzy nowożytnej, wiedzy prawdziwej i bezstronnej, łączą się zgodnie w wypowiedzeniu tej wielkiej prawdy, zasadniczej i ostatecznej: świat socjalny, świat czysto ludzki, ludzkość jednym słowem, jest tylko najwyższym rozwojem, największą manifestacją zwierzęcości, przynajmniej dla nas, a względnie dla naszej planety. A ponieważ każdy rozwój zawiera w sobie koniecznie negację – negację podstaw lub punktu wyjścia – ludzkość jest jednocześnie i przede wszystkim negacją, obmyślaną i postępową zwierzęcości w ludziach. I ta właśnie negacja jest racjonalną, bo naturalną, historyczną i logiczną zarazem, fatalną, jak rozwój i urzeczywistnienie wszystkich praw przyrodzonych w świecie; to ona stanowi i stwarza ideał, świat przekonań intelektualnych i moralnych, idee.
Tak!.. Nasi pierwsi przodkowie, nasi Adamowie i nasze Ewy, byli, jeżeli nie gorylami, to co najmniej bliskimi ich krewnymi, żywiącymi się wszelkimi pokarmami, zwierzętami inteligentnymi i okrutnymi zarazem, obdarzonymi w większym stopniu, niż wszystkie inne zwierzęta, dwiema drogocennymi właściwościami: zdolnością myślenia i potrzebą buntowania się.
Te dwie własności, łącząc ich czynność progresywną w historii, prezentują potęgę negatywną w pozytywnym rozwoju zwierzęcości ludzkiej i tworzą przede wszystkim, to co stanowi ludzkość w ludziach. Biblia, która jest księgą nader zajmującą, i tu i ówdzie bardzo głęboką, kiedy się na nią patrzy jak na jedną z najstarożytniejszych objawień mądrości i wyobraźni ludzkiej, wyraża tę prawdę sposobem bardzo naiwnym w swoim micie o grzechu pierworodnym. Jehowa, który ze wszystkich bogów, uwielbianych przez ludzi, był z pewnością najwięcej zazdrosny, najróżniejszym, najniesprawiedliwszym, najokrutniejszym, najbardziej krwawym, największym despotom i wrogiem godności i swobody ludzkiej. Jehowa zaledwie stworzywszy Adama i Ewę, nie wiadomo dla jakiego kaprysu, może dlatego, by mieć nowych niewolników, wspaniałomyślnie oddał im do rozporządzenia całą ziemię z wszystkimi jej owocami i wszystkimi zwierzętami i tylko ograniczył to zupełne używanie: wzbronił im najsrożej dotknąć się owoców drzewa świadomości. Chciał on zatem, ażeby człowiek, pozbawiony samowiedzy, pozostał wiecznym zwierzęciem, zawsze na czworaka przed bogiem „żywym”, jego stwórcą i panem.
Lecz oto zjawiaj się szatan, ów wieczny buntownik, pierwszy wolnomyśliciel i oswobodziciel świata. Oto on zawstydza człowieka za jego nieświadomość i zwierzęce posłuszeństwo, on go usamowalnia, wyciska na jego czole znamię wolności i ludzkości, popychając go do nieposłuszeństwa i do jedzenia owoców świadomości.
Reszta wiadoma. Bóg, którego przewidzenie, stanowiące jedno z boskich uzdolnień, powinno było przestrzec o tym, co miało się stać, wpadł w straszną i śmieszną wściekłość: przeklął szatana, człowieka i świat, który stworzył, chłoszcząc samego siebie w swym dziele, jak to robią dzieci gdy się rozgniewają; i nie tylko, że ukarał wówczas naszych przodków, ale nadto przeklął ich wszystkie pokolenia, niewinne przestępstwa, popełnionego przez ich przodków. Nasi teologowie, katoliccy i protestanccy, znajdują to bardzo głębokim i bardzo sprawiedliwym właśnie dlatego, że to jest nadzwyczaj potwornie występne i niedorzeczne. Następnie bóg, przypomniawszy sobie, że nie jest tylko bogiem zemsty i gniewu, ale jeszcze i bogiem miłości, wymęczywszy kilka miliardów stworzeń ludzkich i skrzywższy je na wieczne piekło, zlitował się nad pozostałymi i dla ich ocalenia oraz dla pojednania swojej boskiej i wiecznej miłości z swoim wiecznym i boskim gniewem, zawsze chciwym ofiar i krwi, zesłał światu, jako ofiarę pokuty, swego jedynego syna po to, aby został zabity przez ludzi. To się nazywa tajemnicą odkupienia, podstawą wszystkich religii chrześcijańskich. Gdyby jeszcze boski zbawiciel zbawił świat ludzki! Ale nie: w raju przyrzeczonym przez Chrystusa – jak wiadomo, gdyż jest to formalnie obwieszczone, znajdzie się tylko bardzo mała ilość wybranych. Pozostali, niezmierzona większość teraźniejszych i przyszłych pokoleń, będą wiecznie goreć w piekle. Tymczasem, ażeby nas pocieszyć, bóg, zawsze sprawiedliwy, zawsze dobry, oddał ziemię rządowi Napoleonów III, Wilhelmów I, Ferdynandów austryjackich i Aleksandrów Wszechrosji.
Takie są niedorzeczne baśnie, jakie opowiadają i potworne doktryny, jakie wykładają w XIX stuleciu we wszystkich szkołach ludowych Europy, na wyraźny rozkaz rządów. Nazywają to kształceniem ludów! Czy nie jest widocznym, że wszystkie rządy są systematycznymi trucicielami, zainteresowanymi w ogłupianiu mas ludowych. Oto nikczemne i zbrodnicze środki, jakich używają dla utrzymania narodów w wiecznym niewolnictwie, ażeby – bez wątpienia – móc lepiej się obdzierać. Czymże są zbrodnie wszystkich Troppmanów tego świata wobec tej zbrodni przeciw ludzkości, która bywa popełniana codziennie, w biały dzień, na całej powierzchni świata, ucywilizowanego, przez tych samych, którzy ośmielają się nazywać obrońcami i ojcami narodów!
(…)
Wszystkie religie, z ich bogami, półbożkami i prorokami, z ich mesjaszami i świętymi, zostały stworzone przez łatwowierną fantazję ludzi, niedoszłych jeszcze do zupełnego rozwoju i do zupełnego posiadania swych intelektualnych zdolności. Wskutek tego, niebo religijne jest tylko złudzeniem świetlnym, gdzie człowiek do szału doprowadzony przez nieświadomość i wiarę, znajduje swój własny obraz, ale powiększony i wywrócony, to jest ubóstwiony. Historia religii, historia powstania, wielkości i upadku bogów, którzy następowali po sobie w wierze ludzkiej, jest więc tylko rozwojem zbiorowej inteligencji i samowiedzy ludzkiej. W miarę, jak w swoim postępowym pochodzie historycznym odkrywali w sobie samych lub w naturze zewnętrznej jakąś siłę, jakiś przymiot lub wadę jakąś, przypisywali to swoim bogom, przesadziwszy to i rozszerzywszy bez miary za pomocą religijnej fantazji, jak to zwykle zresztą czynią dzieci. Dzięki tej skromności i bogobojnej szlachetności ludzi wierzących i łatwowiernych, niebo wzbogaciło się kosztem ziemi i przez konieczną konsekwencję czym bardziej niebo się wzbogacało, tym bardziej ludzie i ziemia stawały się biedniejsze. Bóstwo raz zainstalowane, zostało naturalnie okrzyczane jako przyczyna, powód, rozjemca i bezwzględny rozdawca wszystkiego: świat przestał istnieć, ono zostało wszystkim, a człowiek, jego istotny stwórca, po wydobyciu go z nicości, bez jego wiedzy, ukląkł przed nim, uwielbiał i nazywał siebie jego stworzeniem i niewolnikiem.
Chrześcijanizm jest właśnie religią par excellence, ponieważ wykłada i wyjaśnia w całej pełni naturę, właściwą treść systemu religijnego, który jest zubożeniem, ujarzmieniem i zniweczeniem ludzkości na korzyść bóstwa.
Bóg jest wszystkim – świat realny i człowiek niczym… Bóg jest prawdą, sprawiedliwością, dobrem, pięknem, potęgą i życiem, człowiek jest kłamstwem, niesprawiedliwością, złem, brzydotą, niemocą i śmiercią. Bóg jest panem, człowiek jest niewolnikiem. Niezdolny sam do znalezienia sprawiedliwości, prawdy i życia wiecznego, człowiek może dojść do tego jedynie za pomocą boskiego objawienia. Ale kto mówi o objawieniu, mówi i o objawicielach, mesjaszach, prorokach, księżach i prawodawcach, natchnionych przez samego boga; ci zaś, raz uznani jako przedstawiciele bóstwa na ziemi, jako święci nauczyciele ludzkości, wybrani przez samego boga dla kierowania nią na drodze szczęścia, z konieczności muszą także mieć bezwzględną władzę. Wszyscy ludzie winni im bierne i bezgraniczne posłuszeństwo, bo przecież rozumowi boskiemu nie dotrzyma placu żadna sprawiedliwość ziemska. Niewolnicy boga, ludzie, powinni być także niewolnikami kościoła i państwa o tyle, o ile to ostatnie jest uświęcone przez kościół.
Oto ze wszystkich religii, które istnieją i istniały, chrześcijanizm lepiej zrozumiał, aniżeli inne, nie wyjmując nawet większość starożytnych religii wschodnich, które owładnęły tylko narodami wybranymi i uprzywilejowanymi – z wszystkich sekt chrześcijańskich, tylko rzymski katolicyzm ogłosił i zrealizował ideę tą ze ścisłą konsekwencją. Oto przyczyna, dla której chrześcijanizm jest bezwzględną religią, ostatnia religią i oto dlaczego tylko kościół apostolski, rzymski jest jedynie konsekwentny, prawowity i boski. Panowie metafizycy i idealiści religijni, filozofowie, politycy lub poeci powinni to zrozumieć, że idea bóstwa zawiera w sobie abdykację ludzkiego rozumu i sprawiedliwości ludzkiej, że ona jest najbardziej krańcową negacją ludzkiej wolności i prowadzi stanowczo do niewolnictwa ludzi tak w teorii, jak i praktyce.
Jeśli więc nie chcemy niewolnictwa i spodlenia ludzi, jak tego pragną jezuici, pietyści lub metodyści protestanccy, nie możemy, nie powinniśmy zrobić najmniejszego ustępstwa ani na korzyść boga teologicznego, ani też metafizycznego. Ten, który w tym mistycznym abecadle zaczyna od boga, musi koniecznie na nim skończyć; ten, który chce wielbić boga, powinien bez śmiesznych iluzji odważnie zrzec się swojej wolności i swego człowieczeństwa.
Jeżeli bóg istnieje, człowiek jest niewolnikiem; otóż człowiek może, powinien być wolny; a więc boga nie ma.
Proszę wyjść inaczej z tego zaczarowanego koła. A teraz niechaj każdy wybiera.
***
Czyż trzeba przypomnieć, o ile i jak religie ogłupiają i demoralizują ludy? Zabijają w nich rozum, główny czynnik wyzwolenia ludzkiego i doprowadzają do głupoty, koniecznego warunku niewolnictwa. Hańbią pracę ludzką i robią z niej znamię i źródło niewoli. Zabijają pojęcie i uczucie sprawiedliwości ludzkiej przechylając zawsze szalę na stronę triumfujących niepionów, przedmioty uprzywilejowanej łaski bożej. Zabijają dumę i godność ludzką, protegują tylko pokornych i nikczemnych. Zagłuszają w sercach ludów wszelkie uczucie ludzkiego braterstwa, napełniając je natomiast okrucieństwem.
Wszystkie religie są okrutne, wszystkie wyszły z krwi, gdyż wszystkie oparte są głównie na idei ofiary, to jest na wiecznym zabijaniu ofiar ludzkości dla nienasyconej zemsty bóstwa. W tej krwawej misterii człowiek wiecznie jest ofiarą, a ksiądz, także człowiek, ale człowiek uprzywilejowany przez łaskę, jest boskim katem. To nam tłumaczy, dlaczego kapłani wszystkich religii, najlepsi, najbardziej ludzcy, najbardziej łagodni, mają prawie zawsze w głębi serca – a jeżeli nie w sercu, to w wyobraźni, w umyśle – coś okrutnego i krwawego.
(…)
Trzeba kościołowi oddać sprawiedliwość, że był on pierwszym, który odkrył w nowożytnej historii tę prawdę niezaprzeczoną, ale bardzo mało chrześcijańską, że bogadztwo i potęga, wyzysk ekonomiczny i ucisk polityczny mas są dwoma nierozdzielnymi ze sobą wyrazami panowania boskiego idealizmu na ziemi; bogactwo, które utrwala i powiększa władzę, władza, odkrywająca i tworząca coraz to nowe źródła bogactwa, oba zaś razem zapewniają lepiej, niż męczeństwo i wiara apostołów, bardziej niż łaska boża, powodzenie chrześcijańskiej propagandy. Jest to prawda historyczna, i kościoły, a raczej sekty protestanckie również ją przyznają. Mówię tu, naturalnie, o kościołach niezależnych Anglii, Ameryki i Szwajcarii, nie zaś o ujarzmionym, niewolniczym kościele Niemiec. Te ostatnie nie mają wcale własnej inicjatywy,; robią one to, co im każą robić ich nauczyciele, docześni władcy, którzy są jednocześnie ich wodzami umysłowymi. Wiadomo, że propaganda protestancka, mianowicie w Anglii, a szczególnie w Ameryce, wiąże się w sposób bardzo ścisły z propagandą interesów materialnych, handlowych tych dwóch wielkich narodów; wiadomo także że ta ostatnia propaganda nie uważa wcale za swój celu wzbogacenia i dostatek materialny tych krajów, do których przedziera się w towarzystwie słowa bożego, ale raczej ma na widoku wyzysk tych krajów, w celu wzbogacenia i dostatku materialnego pewnych klas, które w swoim własnym kraju dążą tylko do ździerstwa i łupiestwa.
Michał Bakunin