Juliusz Słowacki pierwszy polski anarchista #16 (1/2002)
Kto czytał Gombrowicza ten wie, że Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość. Kochamy go, bo wielkim poetą był. Kochamy go, bo był jednym z naszych Trzech Wieszczów. Spośród nich Mickiewicz był socjalistą, Krasiński konserwatystą, a Słowacki… no cóż, nie bójmy się tego słowa – anarchistą.
Oczywiście jego anarchizm miał szczególny, mistyczny charakter. Słowacki obficie czerpał z platonizmu, filozofii hinduskiej, gnostycyzmu, heretyckiego chrześcijaństwa (np. Swedenborga, Blake’a a zwłaszcza Towiańskiego). Stworzony przez Słowackiego „system genezyjski” zbliżony był duchowości New Age. Świat postrzegał jako wielki organizm duchowy („duch globowy”). Idealizm to niejako fundament całej filozofii Słowackiego: oddaje on pierwszeństwo Duchowi, materia jest tylko podrzędną formą, w której duch się manifestuje. Cechą ducha, przeciwstawianą materii, jest pragnienie wolności i nieskończoności. Ewolucja kosmosu – jak u Steinera i Teilharda de Chardin – inspirowana jest przez ducha. Bóg i jego dzieło są wręcz utożsamiane.
Bóg jednak, to nie jedna czy nawet trzy Osoby, ale zbiorowość duchów indywidualnych – Jedność manifestuje się poprzez Wielość. Te duchy, nie zadowalając się biernym uczestnictwem w absolucie, zażądały od Boga kształtów, oderwały się od pierwotnej wszechjedności i podjęły samodzielny trud nieustannego samodoskonalenia. Kres tej ewolucji „z ducha i przez ducha” wyobrażał sobie poeta jako połączenie się z absolutem, a ściślej – stanie się absolutem przez czynne uczestnictwo w jego bycie. Walka o nową formę świata przyjmuje wręcz postać walki z Bogiem: przyszłe Królestwo Boże – Jeruzalem o tęczowych bramach – może być zdobyte buntowniczym wysiłkiem jednostek. W „Zborowskim” Adwokat broniący roli Polski (artystyczne „ja”) grozi Bogu najazdem na Jeruzalem „w sto tysięcy, w milijon Chrystusów”. Sam Chrystus – Chrystus Triumfujący – widziany jest przez Słowackiego jako przyszły „ponad-człowiek”, a zbawienie ma mieć charakter zbiorowy i doczesny (niczym we współczesnej „teologii wyzwolenia”).
Słowacki uzależniał postęp duchowy i zbawienie wyłącznie od zasługi, eliminując potrzebę pomocy nadprzyrodzonej. Duch wznosił się na coraz wyższe szczeble dzięki własnemu heroicznemu wysiłkowi, geneza kosmiczna okazywała się procesem autokreacji. Konsekwencją takiego stanowiska była negacja potrzeby Kościoła jako pośrednika między Bogiem a ludźmi. Z tego zaś wynika swoisty ekumenizm i postulat pełnej tolerancji: „Żadna wiara nie była fałszem, ale podniesieniem wyższych duchów… danym do wierzenia niższym; fałszem świata jest tylko brak wiary, to jest brak podniesienia się duchowego”. A w innym miejscu: „[…] teraz ludzie dzielą się tylko na dwie wiary… to jest jedni są, którzy podług przepisów swoich ksiąg lub księży prowadzą się na ziemi, nie myśląc wcale o duchu samodzielności. – Drudzy, którzy w sobie poczuwszy ducha z którekolwiek bądź wiary, chcą iść wyżej”.
W ślad za ewolucją Ducha musiała postępować zmiana form materialnych – od prymitywnych do coraz doskonalszych. Słowackiego wizja dziejów to apoteoza krwawych rewolucji, a nawet wielkich zbrodni, które w tajemniczy sposób sprzyjają postępowi. Rewolucje i kryzysy widział on jako wulkaniczne wybuchy Ducha rozrywającego przeżyte a stężałe formy społeczne. Pojawia się idea Ducha Wiecznego Rewolucjonisty – mistyczna antycypacja idei rewolucji permanentnej Trockiego:
Więc się bój – bo Duch się wdziera,
Już podnosi góry, wieże.
„Słaby”, mówisz, „rzeź wybiera” –
A czy wiesz, co On wybierze?…
Może ludów zatracenie –
Może nam przyniesie w dłoni
Komet wichry i płomienie,
W których drży król – matka roni –
Działa, wozy, hufce, konie
Ogień pali – ziemia chłonie…
A nikt z ruin nie korzysta,
Jeno wszczynający ruch,
Wieczny Rewolucjonista,
Pod męką ciał – leżący duch.
(„Odpowiedź na Psalmy przyszłości Spirydionowi Prawdzickiemu”)
Ów Duch manifestuje się poprzez wybitne, heroiczne, prometejskie jednostki. Słowacki był konsekwentnym indywidualistą: przyjmował, że tylko jednostka – osoba – istnieje realnie. Gatunki, społeczeństwa, organizacje to tylko „agregacje jednostek”, kolumny „duchów podobnych”. Ale duch duchowi nie jest równy. O pozycji duchów indywidualnych stanowi nie tylko ich aktualne wcielenie, ale również całe ich życie przeszłe, we wcieleniach minionych. Formuje się w ten sposób hierarchiczny szereg duchów pod przywództwem „duchów wyższych”. Słowacki podkreślał jednak, że hierarchia oznacza pierwszeństwo poświęcenia. Dobry rząd „nie pozwoli na głód i na nędzę – a jeżeli go plaga powszechna uderzy, to […] błysk głodu dostrzeżesz najpierw w zbladłych źrenicach królewskich. – Najszlachetniejsi bowiem jeść przestaną najpierwsi”. „Prawo zaprzeczania prawom” wiąże się z wysiłkiem i poświęceniem.
Pomimo duchowego elitaryzmu wieszcz pozostawał rewolucjonistą. Gdy bowiem hierarchia społeczna sprzeczna jest z hierarchią duchową – musi nastąpić rewolucja. Wieścił: „Przez rewolucję leczą się przestarzałe narody – albowiem rozbicie czasów formy, która ducha ugniatała, dopomaga wyjściu na wierzch wyższych duchów, na właściwe niższe miejsca strąca te niedołężne a uprzywilejowane”. Widząc, że istniejąca hierarchia społeczna nie pokrywa się z hierarchią duchową i że obrona przywilejów szlachty sprzeciwia się Duchowi Wiecznemu Rewolucjoniście, Słowacki popierał rewolucyjny lud:
Polski lud – to Ojciec twój –
Zeń jak z cierniowego krzaka
Gotów znowu Bóg wybuchnąć,
Z wichrów uwić płaszcz i lice,
I na ciebie – jak na świecę,
Iść – i dalej pójść – i zdmuchnąć.
W filozofii Słowackiego nie ma elementów konserwatywnych. Sławiąc „duchy królewskie”, stojące na czele ewolucji, czynił ich przywilejem i obowiązkiem łamanie wszelkich zastanych tradycji, praw, nakazów i zakazów pospolitej moralności. Za naczelny nakaz uważał burzenie wszystkich zastanych form, i to nie tylko wtedy, gdy wymaga tego „nowe objawienie”, lecz w każdej chwili życia i w każdym momencie historii. Ideałem Słowackiego była „święta anarchia” – nieustanne burzenie tego wszystkiego, przeciwko czemu rzucają wyzwanie najmocniejsze duchy. „Duma jest duszą duszy mojej. Będę szczęśliwy wywracając przesądy i prawa”, czytamy w „Horsztyńskim”.
Społeczeństwo sprawiedliwe musi być zgodne z duchową hierarchią, ale to zapewnić może tylko nadanie wszystkim prawa weta. Równość szans jest warunkiem powstania prawdziwej elity, opartej na rzeczywistych zasługach – czynach tworzących nową rzeczywistość. Dlatego najdoskonalszym ustrojem jest republika, w której „rosnący w piękność duch nie będzie miał przeszkody” ze strony skostniałych instytucji. Systemy oparte na przymusie są sztuczne, odbierają jednostce możliwość czynu i zasługę dobrowolnej ofiary, nie pozwalają na wielkość. Republika daje więcej wolności, więcej szans na wielkie indywidualne czyny, umożliwia osiągnięcie wielkości całemu narodowi.
Słowacki był jednak „republikaninem” w sensie staropolskim: jego zdaniem w dawnej Rzeczpospolitej nic nie krępowało duchów wielkich. Dawna Rzeczpospolita była ustrojem nieomal idealnym, zapewniając swym obywatelom maksimum wolności. Gwarantowała swobodę głoszenia poglądów i zakładania konfederacji, prawo do odmowy służby wojskowej poza granicami kraju, prawo do buntu przeciw władzy, która przekracza prawo. Do Polski przybywali niemieccy, żydowscy i holenderscy mieszczanie, uciekali rosyjscy chłopi. Szczególnym podziwem poeta darzył liberum veto. Znakomicie harmonizowało ono z ideą „zaprzeczenia z ducha” – wybitna jednostka ma prawo do przeciwstawienia się całemu narodowi czy nawet całej ludzkości. Jednostką taką miał być np. znany warchoł i rokoszanin Samuel Zborowski, o którym wieszcz pisał:
…w nim leżało wszelkie prawo nowe,
prawo, co wolność ducha zabezpiecza,
a przy tym drugim było prawo miecza
W ten sposób – poprzez romantyczną idealizację szlacheckiej przeszłości Polski – dochodzimy do nieodłącznego dla polskich romantyków patriotyzmu. Co ciekawe, w młodzieńczych wierszach Słowackiego wątki patriotyczne nie występowały. Później jednak już uznał patriotyzm – rozumiany jako formę idealizmu – za warunek duchowego rozwoju: „Patriotyzm jako cnota zupełnie duchowa, nigdzie prawie o nagrodę ziemską nie oparta, a przymuszona łamać instynkt naszej ziemskiej natury – jest pierwszym znakiem, żeśmy […] przez podniesienie ducha modlitwą zaczerpnęli wyższej od nas samych siły – i już tą siłą na świecie działamy”.
Co więcej, jak na mesjanistę przystało, właśnie Polaków uważał Słowacki za „gromadę najstarszych i najświętszych duchów ludzkości”. W dramacie „Samuel Zborowski” zarysował wizję Polski jako apokaliptycznej niewiasty, przybranej w słońce (ojczyzna Kopernika) i depczącej półksiężyc (wojny z Turkami). Dawna szlachta polska przedstawiona została w tej wizji jako sto tysięcy Chrystusów na koniach, szturmujących nowe Jeruzalem. Czytamy tam: „Że przez ojczyznę naszą szło zbawienie, że ona była ostatecznym końcem żywota ducha ludzkiego”. Polskość była wedle poety koniecznym etapem ewolucji, przez który przejść muszą wszystkie inne narody: „Każdy duch nim wejdzie do niebios musi stać się[…] jeszcze dawnym Polakiem”. Tędy tylko wiedzie droga do „nowego, słonecznego Jeruzalem”.
Nie oznaczało to jednak jakiegoś polskiego szowinizmu (sprzeczna z nim była chociażby fascynacja wieszcza Celtami). Pisał Słowacki: „Rozwiązać narodowoście wysokością, anielstwem ducha polskiego, oto jedna z misji mesjanizmu”. Bohdan Urbankowski interpretuje to następująco: „Polska jest narodem po to, by narody przestały istnieć w swej dotychczasowej formie, by świat – bez granic i podziałów – oparty na idei polskiej dał wolność wszystkim jednostkom. Misją Polski nie jest więc romantyczny nacjonalizm, ale coś, co go przekracza: krzewienie praw człowieka, stworzenie warunków rozwoju dla każdej jednostki”.
…W czasie Wiosny Ludów w marcu 1848 r. Słowacki próbował urzeczywistnić swe wizje i stworzyć na wzór staropolski konfederację „w duchu przyszłej Rzeczpospolitej Polskiej”. Mimo zaawansowanej gruźlicy na wieść o powstaniu wielkopolskim udał się do Poznania. Tam płomienną mową przekonywał Komitet Narodowy, że nadeszła już epoka Świętej Anarchii.
Jarosław Tomasiewicz
za
Koło Ducha Wiecznego Rewolucjonisty
Literatura uzupełniająca:
Bohdan Urbankowski, Absurd – ironia – czyn, Warszawa 1981
Wacław Pyczek, Jerozolima Słoneczna Juliusza Słowackiego, Lublin 1999