Kawaleria kosmosu #44 (2/2015)
Wciąż istnieją takie rzeczy, które mimo upływu czasu wywołują u mnie naiwne zdziwienie – jak posługa kościelna, gdzie bezmyślnie powtarza się rytualne zabobony Wieków Ciemnych – jak gruby, sowiecki biurokrata, prawiący o burżuazyjnej degrengoladzie – jak radykał, sławiący Ayn Rand czy Roberta Heinleina (1). Gdybym siedział w metrze, a wszyscy ludzie naprzeciw czytaliby z radością i uznaniem Mein Kampf, nie zdziwiłoby mnie to bardziej niż gdyby był to Heinlein, Tolkien czy Richard Adams (2). Cała ta wizjonerska fikcja ma dla mnie wiele wspólnego. Utopijna fikcja jest w przeważającym stopniu reakcyjna w ten czy inny sposób (i najczęściej nudna), już od swoich początków. Zazwyczaj ostrzega ona przed „upadkiem” swoich współczesnych i snuje autorytarne i pochopne – by nie powiedzieć lekkomyślne – alternatywy. Widok, roztaczający się przed klientami Cienfuegos (3) to ta sama, stara lista z Lovecraftem i Rand, Heinleinem i Nivenem (4), ubóstwiana przez tak wielu ludzi, którzy z przerażeniem przyjęliby oskarżenia o subskrybowanie The Daily Telegraph lub przynależność do Monday Club (5), a mimo to z pełną satysfakcją zaczytują się w pisarzach, zmieniających artykuły w Telegraph w prace Bakunina, zaś członków Monday Club w liderów Komuny Paryskiej.
Pamiętam, jak kilka lat temu czytałem artykuł Johna Pilgrima w Anarchy (6), gdzie twierdził, że Robert Heinlein jest pisarzem rewolucyjnej lewicy. I z powodu tego artykułu przez kilka następnych lat nie mogłem zmusić się do kupienia kolejnego numeru pisma. Kiedyś już dziwiłem się komunistom, oferującym poglądy niejako sprzeczne z antyautorytarnymi żądaniami, ale nigdy nie spodziewałem się, iż usłyszę coś podobnego od anarchistów. Moje doświadczenia, zdobyte na dorocznych zjazdach fanów science-fiction w różnych krajach (głównie USA i Anglii), nauczyły mnie, że ich uczestnicy są głównie reakcjonistami (często twierdzą, co dobrze znamy, iż są „apolityczni”, ale nie przeszkadza im to beztrosko głosować na torysów i twierdzić, że Colin Jordan (7) „miał trochę racji”), choć wierzyłem, iż nadal stanowią oni wyjątek pośród wszystkich entuzjastów SF. Potem zaczęła się rozwijać scena podziemnych zinów, z którymi sympatyzowałem – ale znowu odżyła stara argumentacja: Tolkien, C. S. Lewis, Frank Herbert, Isaac Asimov (8) i cała reszta, burżuazyjni reakcjoniści, apologeci chrześcijaństwa, krypo-staliniści, byli wychwalani w IT, Frendz, Oz (9) i wszędzie indziej przez ludzi, których polityczne ideały, jak mi się wydawało, podzielałem. Zacząłem pisać o tym, co postrzegałem za ukryty autorytaryzm tych pisarzy, przez co nierzadko oskarżano mnie o reakcyjność, elitaryzm lub w najlepszym wypadku o bycie zgniłym psujem, co nie potrafi cieszyć się dobrym SF, takim, jakie jest. Ale teraz wracam ponownie – na prośbę Stuarta Christie (10) – by zaprezentować argumenty, jakie nieraz wytaczałem i wcześniej – w kolejnych numerach New Worlds (11), oskarżanego przez większość fanów SF o szaleńczy radykalizm oraz – według wielu krytyków – promowanie wstrętnych, anarchistycznych poglądów…
Tak jak wiele innych periodyków, New Worlds wierzyło w rewolucję. Kładliśmy nacisk na fikcję, sztukę i naukę, bo na tym znaliśmy się najlepiej. Atakowaliśmy bezceremonialnie i tak samo byliśmy atakowani. Smiths (dom wydawniczy) odmówili dalszej dystrybucji magazynu, dopóki nie „stonujemy” naszych treści. Nie zgodziliśmy się. Byliśmy, jak twierdzili, obsceniczni, bluźnierczy, nihilistyczni itd. itd. Atakował nas The Daily Express. Jeden torys pytał o nas w Izbie Gmin – dlaczego wydaje się publiczne pieniądze (mały grant od Akademii Sztuki) na takie plugastwo. Nie piszę tego wszystkiego, chcąc udowadniać, na co byliśmy gotowi, by trzymać się naszej polityki (po serii cynicznych manewrów hurtowni Smiths i Menzies wypadliśmy z obiegu), ale by pokazać, że byliśmy jedynym magazynem SF o radykalnej postawie – a z największą zaciekłością atakowali nas entuzjaści gatunku. Gdy znaleźliśmy w największych tarapatach, naszą główną serią wydawniczą pozostawał Bug Jack Barron, napisany przez Normana Spinrada (12), aktywnego uczestnika radykalnych akcji politycznych w USA, który w swojej powieści pokazywał nadużycia demokracji i mediów w Ameryce. Później napisał satyryczną epopeję magii i miecza, The Iron Dream, mającą pokazywać faszystowskie elementy tego gatunku. Fikcyjny autor noweli żył w historii alternatywnej. Nazywał się Adolf Hitler. Książka miała atakować paru innych autorów, jacy w pewnym sensie byli „niespełnionymi Hitlerami”.
Wielu Amerykanów publikowało w NW, gdyż nie mogli tego zrobić nigdzie indziej w Stanach. Thomas M. Disch, John Sladek, Harvey Jacobs, Harlan Ellison (13) i sporo innych wydało swoje najlepsze i ówcześnie najbardziej kontrowersyjne dzieła w NW – a fani Heinleina atakowali nas za „niszczenie” science-fiction. Być może ten amerykański gatunek jest formą ucieczki od rzeczywistości, ale pretendował do bycia „literaturą idei”, a my twierdziliśmy, że wcale tak nie jest – chyba, iż za dogłębnie filozoficzny film uznamy Zielone berety.
Kolejny przykład: w 1967 roku Judith Merril (14), współzałożycielka Science Fiction Writers of America, eks-trockistka nawrócona na libertynizm, zaproponowała, by wyżej wspomniana organizacja wykupiła w magazynach SF przestrzeń reklamową dla potępienia wojny w Wietnamie. Byłem akurat w pobliżu, gdy padła ta sugestia. Wielu członków organizacji ochoczo się zgodziło – w tym osoby z Anglii, jak ja sam, John Brunner, Brian Aldiss itd., Robert Silverberg i Harry Harrisom (15) również byli chętni, podobnie jak Harlan Ellison, James Blish (16) i, trzeba uczciwie przyznać, Frank Herbert oraz Larry Niven. Ale drugie tyle wpadło w szał, mówiąc, że SFWA „nie powinno .angażować się w politykę”. OK, odpowiedziała Merril, napiszmy więc „Następujący członkowie SFWA potępiają amerykańskie zaangażowanie w wojnę w Wietnamie itd.” Ostatecznie w magazynach SF ukazały się dwie reklamy – jedna przeciwko wojnie, a druga popierająca interwencję. Za tą drugą opowiedzieli się Poul Anderson, Robert Heinlein, Anna MaCaffrey, Daniel F. Galouye, Keith Laumer (17) oraz wielu innych popularnych pisarzy SF. Co ciekawe, spora część z nich była (i często nadal jest) autorami znanymi w całym anglojęzycznym świecie, nie wspominając już o Japonii, Rosji, Francji, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, krajach, gdzie wielu czytelników SF postrzegało się za radykałów. Jeden czy dwóch z tych pisarzy (zarówno brytyjskich i amerykańskich), to moi dobrzy przyjaciele, którzy osobiście są miłymi i odważnymi ludźmi o nienagannych zachowaniu – ale ich polityczne oświadczenia (jeśli nie, co by nie mówić, działania) przyprawiają o ból żołądka! Większość ludzi jest sądzona raczej po swoich czynach, a nie słowach – które o dziwo, często stoją ze sobą w sprzeczności – ale pisarze, kiedy tworzą, mogą być sądzeni tylko na podstawie swoich dzieł – bo przez nie wywierają największy wpływ. Większość pisarzy popularnych wśród radykałów – to w dużym stopniu kryptofaszyści, względem kobiet i mężczyzn! Mamy Lovecrafta, mizoginistycznego rasistę; Heinleina, autorytarnego militarystę; Ayn Rand, zażartą przeciwniczkę związków zawodowych i lewicy, która – jak wielu reakcjonistów przed nią – twierdzi, że problemy świata biorą się z nieudolnego pełnienia roli „dobrych liderów” przez kapitalistów; jest Tolkien i ta grupa fantastów z klasy średniej, którzy ciągle sławią cnoty burżuazji i u których łajdakami są zamaskowani agitatorzy klasy pracującej – ich sielskie romanse przeżera strach przez Tłumem. Dochodzi do tego ukazywanie klasy pracującej jako bezmyślnej bestii (być może Id), jaka musi być kontrolowana albo… zniszczy świat (czyli burżuazyjne bezpieczeństwo) – odpowiedzią jest zawsze przywództwo, „przyzwoitość”, paternalizm (szczególnie u Heinleina), wartości chrześcijańskie… A co to może mieć wspólnego z radykałami jakiejkolwiek orientacji? Najprostszą odpowiedzią jest być może Romans. Nie zawsze łatwo wyznaczyć granicę pomiędzy prawicowym Romansem (nazistowskie insygnia, mit itd.), a lewicowym (powstańcza kawaleria itp.). Wzruszająca wizja pozostanie wzruszającą i można ją wykorzystać do wzniecenia wszelkich rodzajów sprzecznych postaw lub dziecięcych emocji. Fikcja „gatunkowa” lub eskapistyczna do tych emocji przemawia. Ucieczka od czasu do czasu nikomu nie wyrządzi krzywdy, ale mylenie uproszczonej fikcji z rzeczywistością może być niebezpieczne, a tym właśnie zajmuje się propaganda.
Heros-bandyta – rebeliant na przegranej pozycji – bardzo często staje się tyranem; a to nas ciągle dziwi! Takie figury przemawiają do naszych infantylnych wnętrz – krzywda, jaką wyrządzają, polega na tym, że w prawdziwym życiu są zazwyczaj niedojrzali, pozbawieni samodyscypliny, często żyjący tylko dzięki swojemu „urokowi”. Fikcja pozwala im zostać, jak w przypadku Zorro czy Robin Hooda, nieustannie czarującymi. Ale w rzeczywistości stają się nadąsani, dziecinni, opierają się na groźbach i niedojrzałym użalaniu się nad sobą. Zbyt często stają się rewolucyjnymi ikonami, w których pokładamy nadzieję, dla których czasem poświęcamy własne życie, którymi chcemy sami się stać; bo nie potrafimy odróżnić faktów od fikcji. W rzeczywistości są to zazwyczaj mali, fanatyczni mężczyźni o twarzach i postawie neurotycznych urzędników, którzy sięgają po władzę, podczas gdy charyzmatyczni bohaterowie, jeśli mają szczęście, giną w chwale, byśmy po jakimś czasie odkryli, iż gdy za nimi kroczyliśmy i próbowaliśmy ich naśladować, po władzę sięgnął sprytnie nowy car i przywrócił Terror zemsty, kiedy my poświęcaliśmy całe swe siły na życie w romantycznym kłamstwie. Herosi nas zdradzają. Obierając ich sobie w rzeczywistym życiu, zdradzamy samych siebie. Herosi Heinleina i Ayn Rand są wiecznie kompetentni, prawi: są wyroczniami i obrońcami, magicznymi rodzicami (dopóki przestrzegamy ich zasad). Są przygotowani na obowiązki, których my byśmy nie udźwignęli. Są „liderami”. Tradycyjne SF to fikcja herosów na wielką skalę, ale prawdziwa zguba przychodzi, gdy gatunek promuje się jako fikcja idei. W najbardziej spektakularnych przypadkach otrzymujemy więc Charliego Mansona i scjentologię (wymyśloną przez pisarza SF, Rona Hubbarda (18), a do tego autorytarny system rywalizujący z papiestwem). Cieszyć się czymś to jedna rzecz. Uważać to za „radykalne” – to druga. Mamy do czynienia raczej z brakiem wyobraźni; zazwyczaj jest to słaba literatura; jej bohaterowie to pionki; jej propaganda jest prostacka i konserwatywna – stare, dobre opium, zaprojektowana specjalnie do zwalczania rewolucyjnych idei w społeczeństwie, którego tak bardzo broni. U pisarzy w rodzaju Lovecrafta, terror seksu często idzie w parze (lub jest mylony) z terrorem mas, „obrzydliwym” tłumem. Ale jest to powszechne dla gatunku „horror” fiction, nie ma o czym gadać. Lovecraft jest ponury i można go zrównać z negatywnym romantyzmem sztuki nazistowskiej. Był pomylonym antysemitą i mizantropem, propagatorem anty-racjonalistycznych idei o rasowym „instynkcie” itd., które mają sporo wspólnego z ideami z Mein Kampf. Oddany zwolennik „arianizmu” i konserwatyzmu, nienawidzący kobiet, skończył żeniąc się z Żydówką (co może, ale nie musi być światełkiem w tunelu – nigdy nie słyszeliśmy jej zdania). Lovecraft przemawia do nas, gdy czujemy się przygnębieni, ale prócz swojego przerażająco paskudnego pisarstwa i co się z tym wiąże, niezdolności do opisania swoich horrorów (co staje się naszym zadaniem – oto sekret jego sukcesu – wszyscy jesteśmy lepszymi pisarzami od niego!), rzadko jest tak przerażający jak większość popularnych pisarzy, którzy nie zajmują się „bredzeniem”, tylko wyidealizowanymi obrazami społeczeństwa. Niewiele dzieli Farnham’s Freehold od hitlerowskiego Lebensraum (19).
Przyznaję się, że nie opisuję dokładnie przywoływanych książek, ani nie uprawiam poprawnego krytycyzmu. Zakładam, iż moi czytelnicy choć trochę znają tych autorów. Nie atakowałbym tych książek, gdyby nie to, że są ulubionymi lekturami tak wielu radykałów. Georgette Heyer, Agata Christie (20) i reszta – są czytani głównie przez burżuazję; z góry zakładamy, że promują określone wizje społeczeństwa. Nie atakuję też tych książek za ich płytką fascynację quasi-średniowiecznymi systemami społecznymi (à la Frank Herbert). Fikcja o królach i królowych nie musi być bardziej rojalistyczna niż wolnościowa fikcja o anarchistach. Jako pisarz stworzyłem sporo fantastycznych romansów, gdzie jest wiele królów i królowych, władców i władczyń – a mimo to jestem zdeklarowanym anty-monarchistą. Paragraf 22 (21) nigdy nie był dla mnie apologią militaryzmu. A skoro wiele postaci z Heinleina jest żołnierzami lub eks-żołnierzami, nie zakładam automatycznie, że opowiada się za wojną. To zależy, jaki ostatecznie użytek zrobisz w swojej historii z bohaterów. Juliusz Verne (22) w The Masterless Man włożył całkiem przyzwoite wypowiedzi w usta anarchisty Kaw-djera, a jego najlepsze postaci, jak Kapitan Nemo, to rozgoryczeni „rebelianci”, którzy wycofali się ze społeczeństwa. Nawet mgliści anarchiści z The Angel of the Revolution George’a Griffithsa (23) ze swoim nieodłącznym autorytaryzmem, mają coś do powiedzenia, choć są romantycznymi „banitami”, a ich poglądy nie są zbyt wyszukane, nawet jak na standardy lat 90. XIX wieku.
H. G. Wells (24) nie był większym „ojcem” science-fiction niż Juliusz Verne. Odziedziczył trzydziesto- czy czterdziestoletnią tradycję, jeśli chodzi o jego własną formę, a także wielowieczną tradycję utopistycznego romansu. Jednak wyjątkowe w Wellsie było to, że jest jednym z pierwszych radykałów swoich czasów, którzy zaryzykowali naukowy romans i połączyli go z potężnym i wymownym przekazem, by stworzyć niesamowite alegorie jak Wehikuł czasu czy Niewidzialny człowiek. Bohaterowie Wellsa nie byli socjalistami. Pokazywał on skutki kapitalizmu, autorytaryzmu, zabobonów i innego zła, a był o wiele lepszym pisarzem niż większość wcześniejszych autorów SF, przekazywał swoje spostrzeżenia w klarowny sposób. Przejął on techniki Kiplinga i głosił swoją własną wizję socjalizmu. Przed Wellsem – najbardziej utalentowanym, oryginalnym i inteligentnym pisarzem w swoim rodzaju – niemal całe SF oddawało się atakom na „upadek” i nieprzygotowanie armii, naciskając na naszych liderów, by kierowali się wyższą moralnością i na wojsko, by ulepszyło ekwipunek i oficerów. W dużym stopniu, taki był też ton SF, które pojawiło się po Wellsie, od efektownego, ale reakcyjnego With the Night Mail Kiplinga (25) i Proste jak D.R.U.T. (paternalistyczni kontrolerzy anten, których lasery pacyfikują „tłum”), do opowieści Johna Buchana, Michaela Arlena, Williana Le Quex, E. Phillipsa Oppenheima (26) i setek innych, którzy w większości podążali za Kiplingowymi ostrzeżeniami przed zagrożeniami socjalizmu, mieszanych małżeństw, wolnej miłości, anarchistycznych intryg, syjonistycznych spisków, żółtego niebezpieczeństwa (27) itp., itd. Nawet Jack London (28) nie był większym wolnościowcem niż Wells, gdy bawił się pomysłem elitarnych oddziałów „samurajów”, którzy niewiele różnili się od tych, za jakich uważali się członkowie Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego lub jak byli opisywani w oficjalnej fikcji i propagandzie.
Quasi-religijna natura SF (którą opisuję w kolekcji gatunku sprzed I wojny, Before Armagedon) produkowała quasi-religijne substytuty (przeróżnych „scjentologów”, autorytarnych socjalistów i faszystowskie teorie). Nieliczni atakowali ideologie wschodzących dyktatorów (wydaje się, że Swastika Night Murray’a Constantine’a (29) z 1937 sugeruje, że chrześcijaństwo zwycięży nad Hitlerem, lecz poza tym jest dość wnikliwą projekcją nazizmu na kilkaset lat w przyszłość), jednak świat lat 30. był w znacznym stopniu światem pisarzy SF, mających nadzieje na „silnych liderów”, kształtujących swoje narody. Rzeczywistość tych heroso-liderów nie była dokładnie tym, co sobie wizualizowano – może podpadają pod nie marsze w Norymberdze i Siła Przez Radość (30) – ale już Kristallnacht (Noc Kryształowa) i komory gazowe wychodziły trochę poza schemat.
Amerykańskie szmiry jak Amazing Stories i Thrilling Wonder Stories (31) przynajmniej nie raczyły nas wielkim „przywództwem” – serwowały po prostu stare, dobre połączenie ukrytego rasizmu/militaryzmu/nacjonalizmu/paternalizmu, wyniesione kilkaset lat w przyszłość czy kilka milionów lat świetlnych w kosmos (E. E. Smiths (32) wciąż jest jednym z najpopularniejszych pisarzy tego okresu). John W. Campbell (33), który pod koniec lat 30. przejął Astounding Sciencie Fiction Stories (34) i zbudował coś, co wielu uważało za kamień milowy w rozwoju SF, był głównym twórcą szkoły, znanej entuzjastom jako „Złoty Wiek” SF. Wydawał takie nazwiska jak Heinlein, Asimov i A. E. van Vogt (35) – szaleni paternaliści do szpiku kości, zagorzali anty-socjaliści, dobrzy Amerykanie (choć tylko Heinlein się tam urodził), których konserwatyzm odzwierciedlał głęboko zakorzeniony konserwatyzm większości Amerykanów, co w każdym zebraniu związkowym widzieli bolszewickie zagrożenie i wierzyli, jak despoci w innych krajach, że każdy radykał chce przejąć tradycyjną władzę polityczną, zmienić świat w jednolitą masę „robotników”, a siebie mianować na zarządcę. Serwowali nam takie wizje przy okazji jakiejkolwiek dyskusji o polityce. Byli tak lewicowi jak The National Enquirer czy The Saturday Evening Post (gdzie w końcu, od czasu do czasu publikowano ich historie). Byli ksenofobiczni, zadowoleni z siebie i przekonani, iż kapitalistyczny system rozkwitnie na cały wszechświat, choć oczywiście opowiadali się przeciwko dyktatorom i wszelkim wyzyskiwaczom (już nie Żydom, ale „obcym”). Dziki indywidualizm to najbardziej wyrafinowana koncepcja polityczna, na jaką mogli sobie pozwolić – w miąższu tradycji Kod Zachodu stał się Kodem Kosmicznych Granic, a kapitan statku kosmicznego wykonywał tylko swoje obowiązki…
Pomogła tu wojna. Dostarczyła typów charakterologicznych i niezły pakiet brzmiących apodyktycznie terminów technologicznych, którymi można było opisać sprzęt naukowy i problemy społeczne i które brzmiały „ekspercko”. Te kęsy dawały przedsmak Wietnamu dwadzieścia lat wcześniej, a często sugeruje się też, że SF dostarczyło odpowiednich pojęć i klimatu amerykańskiej technologii wojskowej i kosmicznej (np. konstrukcja „Waldo”, to termin wzięty prosto z opowiadania Heinleina). Astounding stało się pełne stylowych, dowcipnych, żujących cygara, kompetentnych gości (jak Campbell we własnym wyobrażeniu), jakich często widzi się w filmach Johna Forda/Johna Wayne’a. Nie ma w tym nic złego, serio. Czemu mielibyśmy odrzucać westerny Forda? Ale Campbell i jego pisarze (postrzegali się za zjednoczoną drużynę) nie wydawali westernów. Twierdzili, iż tworzą fikcję idei. Ci kompetentni goście sugerowali, jak powinno zarządzać się światem. Przed początkiem lat 50., Astounding stało się wedle wszelkich standardów kryptofaszystowskim, kołtuńskim magazynem, niemal tak przerażającym jak gazety ze środkowo-zachodnich stanów tamtego okresu, ale aspirującym do intelektualizmu i oferującym idealistycznym dzieciakom „alternatywę”, jaka oczywiście żadnej alternatywy nie stanowiła. Przez lata 50. Campbell używał magazynu jako propagandy swoich idei, wyrażanych w jego artykułach. Jego pisarze byli w większości entuzjastyczni. Ci, których nie odrzuciło coraz bardziej mesjanistyczne usposobienie (mówi o tym ciekawie Alfred Bester (36)). Z upływem lat Campbell promował mistyczną, quasi-religijną scjentologię (pierwszy raz zaprezentowaną przez jednego z jego stałych pisarzy, L. Rona Hubbarda i wydaną w Astounding jako Dianetics: The New Science of the Mind), maszynę pozostającą w ciągłym ruchu znaną jako Dean Drive, serię planów, mających zapewnić bezpieczeństwo autostradom i dziesiątki niedorobionych uwag, pozostających w kontekście zimnowojennego myślenia. W obliczu zamieszek rasowych w połowie lat 60., całkiem na poważnie sugerował, że istnieją „naturalni” niewolnicy, którzy są nieszczęśliwi, gdy ich się wyzwoli. W 1965 r. brałem z nim udział w jednym panelu, gdzie stwierdził, iż pszczoła robotnica umiera, gdy nie może pracować, że wyzwoleni rosyjscy chłopi błagali swoich panów, by zniewolili ich ponownie, że idee przeciwników niewolnictwa, którzy walczyli w Amerykańskiej Wojnie Domowej, były tylko własnym interesem, a czarni opowiadali się przeciwko „emancypacji” i dlatego wzięli udział w pozbawionych przywództwa zamieszkach na przedmieściach Los Angeles! Zatkało mnie (właściwie powiedziałem w sumie cztery słowa – „science-fiction” – „psychologia” – „Jezu Chryste!” – zanim poległem), pozwoliłem by John Brunner odwalił perfekcyjną robotę i zmiażdżył argumenty Campbella, który zaczął przywoływać Boga na wsparcie swoich poglądów – doświadczenie dziwniejsze niż oglądanie Doktora Strangelove w kinie.
Kawaleria kosmosu (wydawana w Astounding, jak większość fikcji Heinleina do wczesnych lat 60.), prawdopodobnie była dla Campbella ostatnią „klasyczną” serią SF Heinleina, zanim zaczął wydawać „poważne” książki, jak Freehold Farnham i Obcy w obcym kraju – biorąc uproszczonych bohaterów z gatunku fantastyki i tworząc najbardziej nieprawdopodobne postacie, jakie kiedykolwiek widział druk. W Kawalerii kosmosu mamy nieco buntowniczego kadeta, który stopniowo uczy się, że wojny są nieuniknione, że wojsko zawsze ma rację, że jego obowiązkiem jest przestrzeganie zasad i ochrona ludzkiej rasy przed kosmicznym zagrożeniem. To czyste upodlenie, jak Ford Kiplinga, wpisujące się w Heinleinowski wzór bardziej ambitnych, paternalistycznych, ksenofobicznych (choć równie sentymentalnych) historii, które zawsze mnie śmieszyły, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że ludzie biorą je na serio, jak, powiedzmy Atlas zbuntowany jedną generację wcześniej – setki tysięcy ludzi! To, iż środkowa Ameryka mogła postrzegać takie rzeczy za „radykalne”, da się zrozumieć – ale ja ciągle dowiaduję się, że członkowie Angry Brigade (37) zaczytywali się w Heinleinie, że ludzie, z którymi, jak sądziłem, dzielę wolnościowe zasady, również fascynowali się każdym paternalistycznym, burżuazyjnym pisarzem, który u mnie wywoływał tylko gęsią skórkę! Wciąż nie mogę tego pojąć. Nie wątpię w szczerość ich idealizmu. Ale jak może on iść w parze z uwielbieniem dla takich pisarzy jak Tolkien i Heinlein? Być może odpowiedzią jest niejasność tej prozy, która pozwala na liberalną interpretację; być może stosowanie pionków zamiast bohaterów umożliwia odbiorcom odczytywanie zupełnie innych znaczeń. Dla mnie, ich naiwna i alegoryczna wizja społeczeństwa jest całkowicie mizantropijna i przez to anty-wolnościowa. Znowu spotykamy się z quasi-religią, prezentowaną nam jako radykalizm. W najlepszym wypadku jest to filozofia Zachodu, rozwiązująca złożone problemy społeczne XX wieku – reganizm, John Wayne w Big John Maclean i Zielone berety, George Wallace i Joe McCarthy (38) – i najbardziej wyrafinowany William F. Buckley Jr. (39), który i tak jest o niebo lepszy niż Heinlein, choć ciągle prostacki.
Dziki indywidualizm idzie w parze z silną wiarą w paternalizm – chociaż tolerancyjny i zdystansowany paternalizm – a wielu na co dzień rozgarniętych wolnościowców nie widzi sprzeczności pomiędzy swoimi ideami, a moralnością westernu z Johnem Waynem. Paternalizm Heinleina jest taki sam jak Wayne’a, w ostatecznym rozrachunku okazuje się być prostym militaryzmem, obranym przez profesjonalnego weterana – pochodzenie rozkazów jest złożone – ale można im spokojnie zawierzyć, dopóki „u góry” przestrzega się restrykcyjnych zasad. Heinlein to człowiek Eisenhowera, a jego poglądy są dla mnie bardziej zgubne niż chrześcijański komunizm spod znaku „powrotu do Ziemi Obiecanej”, ze swoim mistycyzmem i nienawiścią do technologii. Być anarchistą – z całą pewnością oznacza odrzucenie autorytetu i przyjęcie samodyscypliny oraz społecznej odpowiedzialności. Być dzikim indywidualistą à la Heinlein i inni, to być wiecznym dzieckiem, które musi słuchać się, czarować i przymilać, by być akceptowanym przez łagodnego, wszechwiedzącego ojca: w True Grit Rooster Cogburn przechodzi cichutko przed sędzią, gdyż szanuje jego posadę (choć niekoniecznie jego samego).
Anarchista to nie rozwydrzone dziecko, ale dojrzały, rozsądny dorosły, co sam na siebie nakłada pewne prawa i modyfikuje je zgodnie z życiowymi doświadczeniami, interpretacjami tego świata. Jest „buntownikiem”, bez wątpienia, ale nie musi roztaczać „buntowniczego czaru”, by udobruchać autorytet, a to właśnie esencja tego, co wyprawiają buntowniczy herosi w opowiadaniach SF. Zawsze przychodzi ta depresyjna chwila, gdy Robin Hood z szacunkiem uchyla kapelusza przed Królem Ryszardem, po zwycięstwie nad wrogim władcą. Ten typ ukrytego paternalizmu widać dobrze również w popularnych Gwiezdnych Wojnach, które promują pewien niepokojący antyracjonalizm poprzez swoją quasi-religijną „Moc”, jaka jednoczy wszystkich rycerzy Jedi (czy znowu wracamy do Wellsowskich „samurajów”?) i pod której władzą jednoczą się jak jakieś święte bractwo, banda Rycerzy Templariuszy. Gwiezdne Wojny to najczystszy przykład gatunku (jest też kompendium cudzych pomysłów) ze swoją skrytą strukturą – quasi-dziecinne walki dla paternalistycznego (lub maternalistycznego) autorytetu, który w końcu wygrywa i jest ubóstwiany, stojąc płochliwie przed księżniczką i czekając aż na jego szyi znajdzie się medal. Równie dobrze mogłaby to być pętla.
Gwiezdne Wojny niosą to charakterystyczne, paternalistyczne przesłanie, co niemal cała przygodowa fikcja tego rodzaju (niech Moc nigdy nie zapuka do twoich drzwi o 3. nad ranem) i używają do tego odpowiednich bohaterów. Wynoszą „instynkt” ponad rozum (fundamentalne dla doktryny nazistowskiej) i promują pewien rodzaj sentymentalnego romantyzmu, atrakcyjny dla młodych ideowców i broniący istniejących instytucji. Oto esencja gatunku, promująca pewne ukryte idee, nawet, gdy autor jest tego nieświadomy. W tym wypadku nieświadoma wydaje się być również widownia.
Do science fiction jako takiego po raz pierwszy przyciągnął mnie Alfred Bester. Wcześniej czytałem trochę fantasy i Edgara Rice Burroughsa (40), ale sądziłem, że jeśli Gwiazdy moim przeznaczeniem (nazywane też Tiger! Tiger!) są fikcją naukową, to będzie dla mnie najlepszy rodzaj fikcji. Upłynęło trochę czasu nim zdałem sobie sprawę, że Bester był jednym z wyjątków. Na koniec powieści Gwiazdy moim przeznaczeniem, samouk z klasy pracującej, „szumowina kosmosu”, Gully Foyle, wchodzi w posiadanie substancji znanej jako PyrE, zdolnej do detonacji siłą myśli i prawdopodobnie zniszczenia przynajmniej całego Układu Słonecznego. Akcja rozwija się wokół prób przejęcia materiału przez różnych, potężnych ludzi. A ma go Foyle. Przeciwko niemu wytaczane są różne, mocne argumenty, by oddał to w ręce kogoś „odpowiedzialnego”. Na koniec rozrzuca substancję dla „tłumów” całego Układu Słonecznego. Trzymajcie, mówi, to wasze. To wasze przeznaczenie. Zróbcie z tym, co uważacie za słuszne.
To jeden z bardzo, bardzo nielicznych przykładów „wolnościowej” noweli SF, jakie miałem okazję czytać. Fakt, iż była to moja pierwsza lektura SF i zachęciła mnie do tego gatunku, to czysty przypadek. Jeśli bym jej nie przeczytał, wątpię czy kiedykolwiek zajrzałbym do SF. To wspaniała historia. Opowiada o bohaterze, który ewoluuje z zupełnie ogłupionego analfabety o statusie narzędzia na statku kosmicznym do błyskotliwego, dojrzałego indywidualisty, jaki najpierw przeprowadza zemstę na tych, którzy skrzywdzili jego, a potem stopniowo rozwija „polityczną świadomość”. Nie znam innych książek SF, które tak kompletnie łączą romans z całkowicie akceptowanym dla mnie idealizmem, dlatego pewnie ta odniosła relatywnie niewielki sukces w porównaniu do, powiedzmy, Obcego w obcym kraju.
Pomijając wartościowych, choć dla mnie zbyt nudnych i gazeciarskich Wydziedziczonych U. K. Le Guin (41), pomijając moje własne książki, które, chciałbym żeby głosiły te same idee wolności, samodzielności i pomocy wzajemnej, co Bester, ciężko mi znaleźć inne przykłady SF, które „promowałoby” wolnościowe idee. M. John Harrisom (42) jest anarchistą, a jego książki są pełne anarchistów – niektórzy z nich są dość dziwnymi anarchistycznymi estetami, jak w The Centauri Device. Można by go nazwać anarchistą egzystencjalnym, co typowe dla szkoły New Worlds. Jest też Brian Aldiss z Barefoon in the Head i wizją Europy „zbombardowanej” przez LSD, niemal totalnie wyzwolonej i rozwijającej nowe obyczaje. Jest J. G. Ballar (43) ze swoją „krańcową ironią”, jak w The Atrocity Exibition, Kraksie itd., które ściągnęły na niego oskarżenia o „nihilizm”. Tak niewiele SF traktuje o ludzkich wartościach, nie mówiąc już o wolnościowych, że ciężko znaleźć jakieś przykłady. Mój własny gust, jak przypuszczam, nie zawsze idzie w parze z poglądami politycznymi. Uwielbiam Barringtona J. Bayleya (44), którego historie są czasem ekstremalnie abstrakcyjne. Jedną z najlepszych, ostatnio opublikowanych jest The Soul of the Robot, która skupia się na kwestii indywidualnej tożsamości. Mój kolejny, ulubiony autor to Charles L. Harness (45). W szczególności w jego The Rose brakuje uproszczeń, stosowanych w większości SF, a The Paradox Men ze swoim poszukiwaniem natury czasu, bohaterem-złodziejem, ironicznymi odniesieniami do Imperialnej Ameryki, jest dość interesujące. Lubię także C. M. Kornblutha (46), który moim zdaniem miał większą polityczną świadomość niż to do siebie dopuszczał, więc jego historie są czasem pogmatwane, bo próbował połączyć idee Ameryki klasy średniej ze swoim radykalizmem. Jedną z moich ulubionych (choć strukturalnie pozostaje nieco słaba) jest The Syndic (o społeczeństwie, gdzie główną rolę odgrywa dobrotliwa Mafia). Fritz Leiber (47) jest prawdopodobnie najlepszym amerykańskim pisarzem SF dzięki swojemu stylowi, mądrości i człowieczeństwie oraz nieustającej pogardzie dla autorytaryzmu. Jego Ciemności, przybywaj jest jedną z najlepszych książek SF o związkach władzy politycznej i religijnej (co było poruszane także w Astounding w latach 40.). John Brunner, autor piosenki marszowej CND (Kampania na Rzecz Rozbrojenia Nuklearnego) H-Bomb’s Thunder, często pisze z wyraźnie socjalistycznego punktu widzenia. Harlan Ellison, który przez jakiś czas był związany z nowojorskim gangiem ulicznym i który przez wiele lat utożsamiał się z amerykańskim radykalizmem, pisze różne, krótkie historie z bohaterami nie mającymi żadnych autorytetów, choć czasem gatunkowe konwencje stają na drodze przekazowi powieści. Tak to już działa w większości fikcyjnej prozy. Najlepsze prace Ellisona nie należą do gatunku SF. Philip K. Dick (48), John Sladek, Thomas M. Disch, Joanna Russ (49)…
Według mnie, najlepsze przykłady pełnej wyobraźni fikcji w Anglii od czasów wojny to The Exploits of Engelbrecht Maurice Richardsona (50), napisane w latach 40. i ponownie wydane przez Johna Conquest. Chronicles of the Surrealist Sportman’s Club to niesamowicie lakoniczne kawałki, których inwencyjność zawiera się w mniejszej ilości słów niż jakikolwiek autor mógłby sobie wyobrazić. Osobiście sądzę, że swoim blaskiem przyćmiewają wszystko inne, włącznie z powieściami Borgesa i innymi, ubóstwianymi i oryginalnymi pisarzami. Richardson płynnie przeskakuje pomiędzy pomysłami, korzystając z cudownie zdyscyplinowanej prozy. Jest świetnym ironistą, co czyni go jeszcze smaczniejszym. Taki styl mógłby stać się najbardziej przekonującą bronią w literackim arsenale, aż często zadziwia mnie jak niesamowicie Kipling wpłynął na całe generacje pisarzy maskując swoje uwagi o autorytaryzmie w super-poważnej, ledwo ironicznej prozie. Wielu autorów, niekoniecznie podzielających poglądy Kiplinga, korzystało z nich. Zdegenerowaną wersję takiego stylu znajdujemy w prawicowych thrillerach i nowelach SF naszych czasów. Prawdopodobnie to ten „ton” (wykorzystany, by zasugerować podstawową przyzwoitość i rozsądek pisarza) pozwala wielu ludziom akceptować jego idee, które, podane w inny sposób, powinny ich oburzać. Ale takiemu Heinleinowi czy Tolkienowi brakuje jakiegokolwiek samo-dystansu. Ich natura to dobrze wychowani torysi. Położą ci rękę na ramieniu i powiedzą, że ich idee też są radykalne; że w młodości byli połykaczami ognia; że są różne drogi osiągnięcia zmiany społecznej; że musisz być realistyczny i pragmatyczny… Następnym razem, gdy weźmiesz do ręki książkę Heinleina, pomyśl o nim trochę jak o generale Eisenhowerze lub, jeśli ten obraz nie przemawia wystarczająco, jako kolesiu w średnim wieku, nieźle wyglądającym, z siwymi włosami na skroni, niebieskim krawatem, stonowanym, trzy-częściowym garniturem, opowiadającym ci ze spokojnym uśmiechem, że Margaret Thatcher stawia ponad wszystko indywidualizm i możliwości, tak samo jak ty. Może dzięki temu zrozumiesz, co właśnie zamierzasz przeczytać.
Micheal Moorcock
Tłum. Mateusz Pietryka
Przypisy redakcji:
(1) Ayn Rand (1905-1982) – urodzona w Rosji amerykańska pisarka i filozofka żydowskiego pochodzenia. Autorka takich powieści jak Hymn, Źródło czy Atlas zbuntowany. Twórczyni filozofii obiektywistycznej. Piewczyń indywidualizmu, egoizmu i wolnorynkowego kapitalizmu.
Robert Heinlein (1907-1988) – amerykański klasyk literatury SF. Autor kilkudziesięciu powieści oraz opowiadań na podstawie których powstało kilka filmów (m.in. Żołnierze Kosmosu czy Władca Marionetek). Zaliczany do Wielkiej Trójki pisarzy SF. Demokratyczny antykomunista, piewca indywidualizmu i amerykańskich wartości patriotycznych;
(2) John Ronald Reuel Tolkien (1892-1973) – angielski filolog, chrześcijański filozof, poeta i przede wszystkim pisarz fantasy. Autor klasycznej trylogii fantasy Władca Pierścieni oraz innych książek opisujących dzieje Śródziemia. Napisał również kilkanaście publikacji akademickich oraz około 100 prac z dziedziny filologii i literatury dawnej. Lingwista który znał ponad 30 języków. W latach 60. ub. w. Władca Pierścieni zdobył niebywałą popularność w USA, głównie wśród młodzieży kontestującej, co przyniosło później mylące utożsamianie go nawet z anarchizmem… Sam Tolkien był przeciwnikiem brytyjskiego imperializmu (sam określał się mianem Anglika a nie Brytyjczyka) ale za to konserwatystą i tradycjonalistycznym katolikiem.
Richard George Adams (1920) – angielski autor książek fantastycznych dla dzieci i młodzieży. Były spadochroniarz i pracownik administracji państwowej. Pisarstwem zajmuje się od 1972 roku, gdy wydał najbardziej znaną swą książkę pt Wodnikowe Wzgórze. W większości swych książek za bohaterów obiera sobie zwierzęta;
(3) Chodzi o anarchistyczne wydawnictwo Cienfuegos Press, działające w latach 1974-1982, założone przez anarchistów Stuarta Christie i Alberta Meltzera. Kontynuacją wydawnictwa było Reflacje Publications i obecnie ChristieBooks;
(4) Howard Phillips Lovecraft (1890-1937) – amerykański pisarz fantasy i opowieści grozy (weird fiction), składających się na tzw. mitologie Cthulhu (panteon niewyobrażalnych bóstw pochodzących z innych światów). Poza fantastyka zajmował się również publicystyką. Miał dokładnie sprecyzowane poglądy: był rasistą, autorytarystą i ateistą. Kulturę anglosaską uważał ze najwyższa na świecie. Dopiero pod koniec życia swe poglądy na temat innych kultur nieco złagodził, pod wpływem podróży i poznania innych ludzi.
Larry Niven (1938-) – amerykański pisarz SF pochodzący z bardzo bogatej rodziny potentatów naftowych. Swoje pisarstwo traktował jako hobby. Autor kilkudziesięciu książek z których sławę przyniósł mu cykl Pierścień. W młodości brał udział w antywojennych demonstracjach, później złą sławę przyniósł mu udział w organizacji doradzającej rządowi amerykańskiemu, SIGMA. W jej skład wchodzili m.in. pisarze SF, mający przewidywać trendy polityczne i społeczne, m.in. w walce z terroryzmem. Za prezydentury Ronalda Reagana doradzał również w sprawie tarczy antyrakietowej;
(5) Konserwatywno-liberalny brytyjski dziennik, ukazujący się od 1855 roku w Londynie. Monady Club to założona w latach 60. ub. w. skrajnie prawicowa grupa nacisku, wywodząca się z Partii Konserwatywnej. Przeciwnicy dekolonizacji, imigracji, związków zawodowych i ruchów emancypacyjnych;
(6) Anarchy. A Jornual of Anarchist Ideas – angielski miesięcznik anarchistyczny wychodzący pomiędzy 1960 a 1970 rokiem. Wydawcą pisma było Freedom Press a założycielem i redaktorem angielski anarchista Colin Ward;
(7) John Colin Campbell Jordan (1923-2009) – jeden z czołowych brytyjskich powojennych neonazistów. Na skrajnej prawicy działał od początku lat 60. ub. w. Wielbiciel Trzeciej Rzeszy, której symbolikę namiętnie wykorzystywał. Działacz wielu brytyjskich grup i organizacji nacjonalistycznych, rasistowskich i neonazistowskich;
(8) Clive Staples Lewis (1898-1963) – brytyjski pisarz fantasy znany przede wszystkim z cyklu Opowieści z Narnii. Poza pisarstwem zajmował się historią, filozofią i teologią. Należał, m.in. obok Tolkiena, do grupy Inklingów – nieformalnej grupy dyskusyjnej zajmującej się rolą i kształtem literatury. W młodości ateista, później powrócił na łono kościoła anglikańskiego, gdzie stał się powszechnie szanowanym autorytetem. Nawrócenie to miało duży wpływ na jego twórczość
Frank Herbert (1920-1986) – amerykański pisarz SF oraz poeta. W swej twórczości łączył zagadnienia z ekologii, filozofii, teologii, psychologii i ekonomii. Inspirowały go również religie: buddyzm – którego był wyznawca – i islam. Spośród wielu książek i opowiadań, największym sukcesem cieszył się cykl Diuna. Po śmierci autora, cykl ten kontynuował jego syn, Brian Herbert.
Isaac Asimov (1920-1992) – pochodzący z rodziny rosyjskich Żydów amerykański pisarz SF i fantasy oraz profesor biochemii. Autor kilkudziesięciu książek SF z których najbardziej znane są cykle Fundacja i Roboty. Za życia zaliczany do Wielkiej Trójki pisarzy SF (obok R. A. Heinleina i A. C. Clarka). Ponadto pisywał kryminały. Uważał się za liberała, ateistę oraz orędownika energii atomowej;
(9) Tytuły popularnych magazynów z lat 60. i 70. XX w.;
(10) Szkocki anarchista i publicysta. W 1964 r. próbował dokonać zamachu na generała Franco, za co został skazany na 30 lat więzienia. Po międzynarodowym proteście, po 3 latach został deportowany do Wielkiej Brytanii. Więcej o Stuarcie Christie w Inny Świat nr 1(28)/2009;
(11) Brytyjski magazyn science-fiction, który wywodzi się z fanzina Novae Terrea, ukazującego się w 1936 r. Michael Moorcock został redaktorem pisma w 1964 roku a od 1966 r. wydawał magazyn niezależnie aż do 1970 r., kończąc edycję na dwusetnym numerze. Pismo było jeszcze kilkukrotnie wznawiane, lecz ostatecznie przestało się ukazywać. Ukazało się kilka antologii, poświeconych temu tytułowi;
(12) Norman Spinrad (1940-) – amerykański pisarz SF, eseista i krytyk. Autor kilkudziesięciu powieści i opowiadań oraz scenariusza do jednego z odcinków oryginalnej serialu Star Trek. W jego twórczości można odnaleźć wiele utopijnych motywów. Sam w jednym z wywiadów określił swe poglądy jako anarchistyczne i syndykalistyczne. Uważa również, że fantastyka naukowa może spełniać pewną rolę w zmianach społecznych;
(13) Thomas M. Disch (1940-2008) – amerykański pisarz fantastyki i horrorów oraz poeta. Debiutował w latach 60. krótkimi formami literackimi. Autor kilkunastu powieści i opowiadań. Obok U. K. Le Guin i B. Aldissa uznawany za czołowego przedstawiciela Nowej Fali w SF. Otwarcie przyznawał się do swojego homoseksualizmu i żył w stałym związku. Zmarł śmiercią samobójczą.
John Sladek (1937-2010) – amerykański pisarz SF. Zadebiutował na łamach New Wave, był jednym z amerykanów którzy przyłączyli się do angielskiej Nowej Fali SF. Jego powieści i opowiadania były surrealistyczne i satyryczne – wyśmiewał w nich naukę, przesądy i społeczne zachowania. Stworzył cykl Roderick oraz wiele powieści i opowiadań.
Harvey Jay Jacobs (1930-) – amerykański pisarz SF. W swej twórczości podejmował m.in. tematykę zagubienia człowieka w zimnym konsumpcyjnym świecie oraz opisywał magiczny realizm świata miejskich Żydów, szczególnie tych nowojorskich. Autor kilkunastu książek i opowiadań. Do najbardziej znanych należą: My Rose and My Glove, American Goliath czy Beautiful Soup: A Novel for the 21st Century.
Harlan Jay Ellison (1934-) – amerykański pisarz, krytyk – wydawca literatury SF. Autor kilku powieści, opowiadań, antologii (najsłynniejsza to Niebezpieczne wizje) i scenariuszy filmowych (m.in. do serialu Star Trek). Osobiście uważał, iż jego twórczość to bardziej surrealistyczne fantasy czy realizm magiczny, niż twarde SF, za jaką ją zazwyczaj uważano;
(14) Judith Merril (1923-1997) – amerykańska autorka SF, wydawca oraz redaktorka antologii. W młodości marksistka i trockistka (była żoną działacza trockistowskiego Zissmana). W latach 40. zainteresowała się fantastyką i wstąpiła do klubu The Futurians. W 1960 r. przeniosła się do Kanady by w ten sposób zaprotestować przeciwko zimnowojennej polityce USA. Tam stała się aktywna na polu SF; zakładała kluby, fundacje, redagowała antologie. W Polsce jej twórczość jest praktycznie nieznana;
(15) John Brunner (1934-1995) – angielski pisarz SF który niespodziewanie zmarł w czasie 53. Światowego Konwentu SF w Glasgow. Jego powieść The Shockwave Rider z 1975 r. zapowiedziała nurt cyberpunk a Brunner jako pierwszy użył w niej sformułowania robak komputerowy.
Brian Wilson Aldiss (1925-) – angielski pisarz SF który swą pisarską karierę rozpoczął w 1955 roku, wygrywając konkurs ogłoszony przez gazetę The Observer. Napisał kilkadziesiąt książek. Obok Ballarda i Moorcocka uważany za twórcę Nowej Fali w brytyjskiej fantastyce.
Robert Silverberg (1935-) – amerykański pisarz SF i redaktor. Pisać zaczął już w wieku młodzieńczym. Autor kilkudziesięciu powieści i setek opowiadań. Poza fantastyką pisywał również (pod pseudonimem) powieści historyczne oraz erotyczne. Stworzył m.in. cykl Planeta Majipoor.
Harry Maxwell Harrison (1925-) – amerykański pisarz SF i fantasy, tłumacz, scenarzysta, wydawca, redaktor kilku pism SF, producent filmów rysunkowych, esperantysta. Autor kilku poczytnych cykli: Planeta Śmierci, Eden, Młot i Krzyż, Stalowy Szczur;
(16) James Blish (1921-1975) – amerykański pisarz SF i fantasy pisujący również pod pseudonimem William Atheling Jr. Napisał kilkanaście książek i zbiorów opowiadań. Najbardziej znany jest z cyklu Latające Miasta oraz pierwszej książki dziejącej się w świecie Star Trek – Spock Must Die!. Napisał również 12-tomowy cykl powstały na podstawie scenariuszy do pierwszych odcinków Star Treka;
(17) Poul Anderson (1926-2001) – amerykański pisarz SF i fantasy duńskiego pochodzenia. Autor kilkudziesięciu opowieści i setek opowiadań. W swej twórczości wykorzystywał znajomości fizyki (którą ukończył na uniwersytecie) oraz historii, języka i kultury krajów skandynawskich – czym interesował się hobbystycznie.
Anne Inez MaCaffrey (1926-2011) – bardzo płodna amerykańska (pochodzenia irlandzkiego) autorka SF i fantasy. Jako pierwsza kobieta dostała Nagrodę Nebula. Najbardziej znana z cyklu Jeźdźcy smoków z Pern. Inne znane cykle to: Śpiewacy kryształu, Planeta piratów, Statek czy Pegaz.
Daniel Francis Galouye (1920-1976) – amerykański pisarz SF który zaczynał od krótkich opowiadań na łamach magazynów SF w latach 50. i 60. Autor kilku powieści i kilkudziesięciu opowiadań wydanych w wielu zbiorach. Ulubiony autor SF Richarda Dawkinsa, sławnego zoologa i ateisty.
John Keith Laumer (1925-1993) – amerykański pisarz SF który nim rozpoczął literacką karierę był oficerem Marynarki Wojennej USA i pracownikiem dyplomacji. Najbardziej znany z cyklów Bolo i Retief;
(18) L. Ron Hubbard (1911-1986) – amerykański pisarz SF, twórca dianetyki i założyciel Kościoła Scientologicznego. Autor cyklu Mission Earth i kilkunastu innych powieści i opowiadań. Twierdził on, iż space opery są odbiciem podświadomych wspomnień które miały miejsce miliony lat temu a kosmos zamieszkały jest przez liczne rozumne gatunki;
(19) Farnham’s Freehold – post-apokaliptyczna nowela autorstwa Roberta A. Heinleina której akcja rozgrywa się w schronie przeciw-atomowym, gdzie w ekstremalnych warunkach objawiają się najgorsze z ludzkich zachowań i władza autokratyczna. Lebensraum – rasistowska, nacjonalistyczna i szowinistyczna koncepcja poszerzania przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego;
(20) Georgette Heyer (1902-1974) – brytyjska autorka poczytnych romansów historycznych oraz powieści detektywistycznych.
Agata Christie (1890-1976) – angielska autorka powieści kryminalnych i obyczajowych. Najbardziej rozpoznawalna i sprzedająca się autorka kryminałów wszechczasów. Do najbardziej znanych jej postaci należą ekscentryczny belgijski detektyw Herkules Poirot oraz detektyw amator – Miss Marple. Pod pseudonimem Marry Westmacott napisała kilka romansów;
(21) Powieść amerykańskiego pisarza Josepha Hellera której akcja rozgrywa się wśród amerykańskich żołnierzy stacjonujących w czasie Drugiej Wojny Światowej we Włoszech. Książka w groteskowy sposób ukazuje bezsens i absurdy wojny;
(22) Jules Verne (1828-1905) – francuski pisarz uważany za jednego z protoplastów fantastyki naukowej. Poza fantastyką pisywał również powieści przygodowe, historyczne, kryminalne, sztuki teatralne i poezję. Stworzył klasyczne dziś dzieła SF: Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej podróży i Podróż do wnętrza Ziemi;
(23) George Griffiths (1857-1906) – Angielski pisarz SF który zaczął od publikowania na łamach różnych magazynów. Autor kilkunastu powieści z których najbardziej znana jest The Angel of the Revolution. Mimo dużej popularności w późno-wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii, nie odniósł sukcesów za oceanem z powodu swych rewolucyjnych i socjalistycznych poglądów. Michael Moorcock uważa, iż odniósł on dramatyczny wpływ na jego własna twórczość;
(24) Herbert George Wells (1866-1946) – angielski pisarz, jeden z pionierów gatunku science fiction. Autor takich dzieł jak Wojna Światów czy Wehikuł Czasu. Swoje poglądy polityczne określał mianem socjalistycznych. Przez pewien okres należał do Fabian Society oraz Partii Pracy. Po Pierwszej Wojnie Światowej stał się pacyfistą. Jako przeciwnik nacjonalizmów, stał się orędownikiem Rządu Światowego. Wiele swych poglądów odzwierciedlało się w jego twórczości pisarskiej;
(25) Rudyard Kipling (1865-1936) – brytyjski pisarz i poeta, laureat literackiego Nobla w 1907 roku. Zasłynął powieściami dla dzieci i młodzieży: Księga Dżungli, Druga Księga Dżungli, Puk z Pukowej Górki oraz powieścią Kim. Jego twórczość krytykowana była za propagowanie brytyjskiego imperializmu, militaryzmu i uprzedzeń rasowych;
(26) John Buchan (1875-1940) – szkocki polityk konserwatywny i pisarz. W latach 1935-40 gubernator generalny Kanady. Autor około 100 książek – powieści, zbiorów opowiadań czy książek biograficznych. Jedyną wydaną jego książką w j. polskim jest 39 stopni czyli Tajemnica czarnego kamienia, która należy do klasyki gatunku SF.
Michael Arlen (1895-1956) – prawdziwe nazwisko: Dikran Kouyoumdjian. Ormiański pisarz, dramaturg i scenarzysta który swe największe sukcesy odnosił w Anglii w latach 20. ub. w. Tworzył głównie satyryczne romanse, gotyckie horrory oraz psychologiczne thrillery. W późniejszej okresie podejmował również tematy polityczne.
Willian Le Queux (1864-1927) – angielsko-francuski dziennikarz, podróżnik i pisarz. Pisywał głównie tajemnicze szpiegowskie thrillery oraz fantastyczne powieści opisujące przyszłe losy Europy. Sławę przyniosły mu m.in. anty-niemieckie powieści The Invasion of 1910 oraz The Great War In England 1897.
Edward Phillips Oppenheim (1866-1946) – angielski pisarz specjalizujący się w literaturze popularnej. Pisywał komedie, romanse ale przede wszystkim szpiegowskie thrillery;
(27) Potoczna, propagandowa i pogardliwa nazwa azjatyckiej społeczności w USA;
(28) Jack London (1876-1916) – amerykański pisarz, który mimo dość krótkiego życia, przeżył je bardzo barwnie. Był dziennikarzem, marynarzem, poszukiwaczem złota czy gazeciarzem. Większość swych książek pisał na podstawie własnych przeżyć i mieściły się one gdzieś pomiędzy naturalizmem a przygodowym romantyzmem. Do największych jego dział zalicza się Biały Kieł, Wilk Morski czy Martin Eden. Z przekonania politycznego: socjalista na którego duży wpływ odniósł Fryderyk Nietzsche. Walkę klas łączył z teorią walki o byt i podziwem dla silnych jednostek;
(29) Murray Constantine wł. Katharine Burdekin (1896-1963) – angielska autorka kilkunastu książek (w tym kilku dla dzieci) które w dużej mierze zajmowały się sprawami społecznymi i duchowymi. Pod pseudonimem Murray Constantine wydała trzy książki, w tym przerażającą antyutopię Noc Swastyki gdzie opisuje świat podzielony przez hitlerowską Rzesza i imperialną Japonię. W jej twórczości dużą role odgrywał również pierwiastek feministyczny;
(30) Niem.: Kraft durch Freude, nazistowska organizacja propagandowa w III Rzeszy, zajmująca się organizowaniem imprez turystycznych i sportowych. Była częścią Deutsche Arbeitsfront (Niemiecki Front Pracy), związku zawodowego, będącego pod nadzorem NSDAP i łączącego pracowników i pracodawców;
(31) Amerykańskie pisma SF i fantasy, należące do tzw. pulp magazines – popularne wydania na kiepskiej jakość papierze, przeznaczone dla masowego odbiorcy;
(32) Edward Elmer Smith (1890-1965) – amerykański pisarz SF znany również pod pseudonimami Doc Smith czy Skylark Smith. Powszechnie uważa się go za ojca space opery. Początkowo publikował głównie opowiadania w pulp magazines, sławę przyniosły mu dopiero opublikowane po drugiej wojnie cykle Lensman i Skylark;
(33) John W. Campbell (1910-1971) – amerykański wydawca i pisarz SF. Powszechnie uważany za jedną ze znaczących postaci w historii fantastyki. Wydawca ważnego pisma Astounding Science Fiction i pierwszego pisma poświęconego fantasy, Unknown. Jego największym sukcesem była nowela pt. Who Goes There?, która w 1982 roku została sfilmowana pod tytułem The Thing (Coś);
(34) Amerykańskie pismo SF powstałe w 1930 r. i działające do dni dzisiejszego;
(35) Alfred Elton Van Vogt (1912-2000) – kanadyjski pisarz SF pochodzący z rodziny rosyjskich menonitów, od 1944 r. mieszkający na stałe w USA. Autor kilkudziesięciu powieści i opowiadań, uważany za jadanego z ważniejszych pisarzy Złotej Ery SF. W kręgu jego zainteresowań była polityka władzy oraz ustroje totalitarne. Jedną ze swych powieści poświęcił komunistycznym Chinom. Sam był zwolennikiem monarchii absolutnej – jako najlepszej formie sprawowania władzy. Przez krótki okres związany był z ruchem scientologów;
(36) Alfred Bester (1913-1987) – amerykański pisarz SF który jako pierwszy w historii otrzymał w 1955 r. Nagrodę Hugo. Popularność zdobył dzięki książkom Człowiek do przeróbki i Gwiazdy moim przeznaczeniem. W telewizyjnym serialu SF Babilon 5 jedna z postaci nosi na jego cześć jego imię i nazwisko;
(37) Anarcho-komunistyczna grupa partyzantki miejskiej, działająca w Wielkiej Brytanii w latach 70. Dokonali kilku niegroźnych zamachów i akcji bezpośrednich. Więcej o Angry Brigade zobacz w: Inny Świat nr 3(30)/2009;
(38) George Wallace (1919-1998) – amerykański polityk, czterokrotny gubernator Alabamy. Rasista i konserwatysta popierający segregacje rasową.
Joseph Raymond McCarthy (1908-1957) – amerykański polityk, dwukrotny senator z ramienia Partii Republikańskiej. Do historii przeszedł jako inicjator kampanii oskarżeń o działalność komunistyczną wśród elit władzy i show-biznesu. Stał na czele komisji rządowej a gdy został odsunięty od stanowiska na skutek zatargów z armią i CIA, na własna rękę szukał zakonspirowanych komunistów;
(39) William F. Buckley Jr. (1925-2008) – amerykański konserwatywny, katolicki pisarz i publicysta;
(40) Edgar Rice Burroughs (1875-1950) – amerykański autor książek SF i przygodowych. Najbardziej znany dzięki książkom opisującym przygody Tarzana wśród małp oraz Johna Cartera na Marsie;
(41) Ursula Kroeber Le Guin (1929-) – amerykańska pisarka SF I fantasy, również poetka. Do klasyki gatunku przeszły głównie jej cykle Ziemiomorze i Hain (inna nazwa: Ekumena). W swej twórczości wykorzystuje elementy socjologii i antropologii. Nie obcy jest jej anarchizm, który przewija się w jej twórczości – szczególnie w opowiadaniach: Ci, którzy odchodzą z Omelas i Dzień przed rewolucją oraz powieściach Wracając wciąż do domu i przede wszystkim Wydziedziczeni. Niektóre z jej utworów można również nazwać feministycznym SF, jak i również odszukać w nich przesłanie ekologiczne;
(42) Michael John Harrisom (1945-) – brytyjski pisarz SF, fantasy i new weird. Autor znany z cykli Światło, Viriconium czy Tag, The Cat. Jeden z czołowych przedstawicieli Nowej Fali w brytyjskiej fantastyce, współpracownik pisma New Worlds. Jego twórczość przesiąknięta jest lewicowymi ideałami i krytyką kapitalizmu. Sam określa się mianem anarchisty;
(43) James Graham Ballar (1930-2009) – urodzony w Szanghaju brytyjski pisarz i nowelista który należał do czołówki nowej fali w literaturze SF w latach 50. i 60. Jego najbardziej znanymi utworami (oba sfilmowane) są Imperium Słońca (na podstawie własnej biografii) oraz Crash. Jeden z głównych przedstawicieli dystopi w fantastyce naukowej;
(44) Barrington John Bayley (1937-2008) – angielski pisarz SF, autor kilkunastu książek i opowiadań. W latach 60. współpracował z Michaelem Moorcockiem przy wydawaniu wpływowego magazynu SF New Worlds;
(45) Charles Leonard Harness (1915-2005) – amerykański pisarz SF. Poza pisaniem pracował jako rzecznik patentowy (skończył studia prawnicze i chemiczne). Do jego najbardziej znanych utworów należą The Rose oraz The Alchemist;
(46) Cyril M. Kornblutha (1923-1958) – amerykański pisarz SF, jeden z założycieli pierwszego stowarzyszenia SF – The Futurians. Zadebiutował w 1940 r. Często pisywał wspólnie z innymi autorami, m.in. z Judith Merril. Zmarł na zawał serca spiesząc się na pociąg którym miał jechać na spotkanie z wydawcą…;
(47) Fritz Leiber (1910-1992) – amerykański pisarz SF, horrorów i fantasy, uważany za jednego z klasyków fantasy. Zajmował się również poezją, aktorstwem oraz szachami. Największa popularność przyniósł mu pisany w przeciągu 50 lat cykl opowieści fantasy pt. Przygody Fafryda i Szarego Kocura. Inne znaczące powieści to: Mąż Czarownicy, Wielki Czas, Ciemności, przybywaj, Wędrowiec;
(48) Philip Kindred Dick (1928-1982) – kultowy amerykański pisarz SF zaliczany do postmodernistycznego kierunku w gatunku. Autor kilkudziesięciu książek, noweli i opowiadań z których kilkanaście zostało sfilmowanych. Szczególną popularność przyniosły mu dwie książki: Człowiek z wysokiego zamku oraz Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? – na jej podstawie powstał klasyk kina SF: Blade Runner (Łowca Androidów);
(49) Joanna Russ (1937-2011) – amerykańska pisarka, wykładowca i działaczka feministyczna. Autorka wielu książek SF, fantasy i nt. feminizmu. Jej twórczość przepełniona jest zarówno gniewem, jak i ironią i humorem. Do jej najbardziej znanych książek należą: Strajkując przeciw Bogu i Kobiecy mężczyzna;
(50) Maurice Richardson (1907-1978) – angielski dziennikarzy, pisarz i autor opowiadań o lewicowych przekonaniach. Był członkiem partii komunistycznej (do 1950 r.) i lewicowej organizacji Writers and Readers Group Jako dziennikarz pracował dla Left Review, Lilliput, The Observer i The Guardian. Napisał kilka powieści i opowiadań mieszczących się w gatunku fantasy.