Krakowski antymilitaryzm przed 21 laty. Szczerze o „wojsku” #30 (3/2009)
Prezentowany poniżej tekst pochodzi z pierwszego numeru pisma młodzieżowego „Detonator” (listopad 1988 roku), wydawanego przez Konfederację Polski Niepodległej w Krakowie (1) i dotyczy działań ówczesnych anarchistów, skupionych w Akcji Studenckiej WiP. Była to organizacja, posługująca się w swych publikacjach (pismo „Iskra”), plakatach i transparentach symboliką anarchistyczną, chociaż nie wszyscy jej uczestnicy sympatyzowali z ideami antypaństwowymi. Największe natężenie akcji ulicznych, sygnowanych przez AS WiP i prowadzących niejednokrotnie do gwałtownych starć z ZOMO, miało miejsce pomiędzy marcem 1988 a grudniem 1989 roku. AS WiP i Organizacja Studencka KPN prowadziły w tym czasie rywalizację o rząd dusz w środowisku radykalnie nastawionych studentów krakowskich uczelni, głównie UJ, AGH i Politechniki Krakowskiej. Wspólnie organizowano akcje solidarnościowe ze strajkującymi robotnikami, w obronie represjonowanych, przeciw Okrągłemu Stołowi i za wycofaniem wojsk sowieckich z Polski. W książce Remigiusza Kasprzyckiego „Opozycja polityczna w Krakowie w latach 1988-1989” znajduje się następujące wytłumaczenie powodów tej współpracy: „Pojawił się dylemat, albo będziemy współpracować z WiP i coś znaczyć na uczelni, albo nie będziemy z nimi współpracować i będziemy skazani na niebyt i próżnię polityczną” – wspomina po latach Artur Then, wówczas szef OS KPN.
SZCZERZE O „WOJSKU”
Prolog – 11.10
Wiec zorganizowany przez samorząd, NZS i władze rektorskie zapowiadał się bojowo. Transparenty, lecące ulotki, ba – całe gazetki, kolportaż wydawnictw niezależnych – to robi wrażenie! Komuna wydawała się drgać w posadach. I oto raptem…
– Zaginęła tuba, nie ma klucza do radiowęzła, jest konsoleta, ale nie ma kabla! – wykrzyczał ktoś cienkim głosem coś niezupełnie zrozumiałego dla ogółu zebranych. Dalsza część NZS-owskiego speachu pozostała z oczywistych powodów niezrozumiała – jak wiemy „jednostki głosik cieńszy od pisku”…
– Oho, WiP przejmuje inicjatywę – zaczęli szemrać zebrani na widok Marka Kurzyńca i Marcina Mamonia, gramolących się na stertę dachówek z transparentem „Bojkot studium wojskowego”. Organizatorzy wiecu zbledli, a reporter „Gazety Krakowskiej” zanotował naprędce: „Organizatorzy tych ekscesów, czyli członkowie nielegalnej organizacji Wolność i Pokój wspierani przez znaną z przeszłości i też nielegalną KPN, protestują w ten sposób przeciwko szkoleniu wojskowemu studentów.”
Koledzy z Niezależnego Zrzeszenia Studentów próbowali ratować rozpaczliwie traconą z chwili na chwilę pozycję, wzywając do spokojnego rozejścia się (2). Ale niestety… „anarchizująca młodzież pacyfistyczna wezwała do pójścia pod rozpostartymi transparentami wprost na Studium Wojskowe. I poszli”. Wbrew pozorom cytat ten nie pochodzi z „Gazety Krakowskiej” a z „Myśli Państwowej” pisma KSN (3).
Z wizytą roboczą
…I poszli. Z pieśnią na ustach, z łopotem sztandarów, wybijając rytmiczny krok na bruku. Stopień zanarchizowania okazał się zresztą tak niezaawansowany, że dali się nawet uformować w czwórki. W kryształowym krakowskim powietrzu niosły się czyste dźwięki popularnej pieśni: „Godzina piąta, minut trzydzieści, gdy nam pobudka zagrała…” (szczerze mówiąc był to ryk na całe gardło – przyp. red.).
I tak ramię w ramię, noga w nogę, szła bojowa młodzież z WiP-u wraz z równie bojową młodzieżą z KPN-u, sekundowana przez młodzież niezrzeszoną (też bojową), podziwiana przez przechodniów, zasłuchanych w owe urzekające melodie.
Paramilitarny pochód nie poszedł co prawda tak całkiem „wprost”, jak informują niektóre źródła. Za cenę lekkiego zboczenia z wytyczonej trasy złożono towarzyską wizytę wiecującym na AGH, wymieniono uwagi na temat bieżącej sytuacji, uzgodniono poglądy…
Wreszcie wzbogacony w liczbie o górniczo-hutniczych studentów, którzy mimo błagalnej gestykulacji prorektora Kreczmera opuścili miejsce wiecu, pochód doszedł do celu. Nawet uwiecznił swoją obecność ozdobnym graffiti.
– Panie, panie, kto to zamaluje – jęczał przerażony szef studium, płk Raduchowski, na widok konfederata malującego hasło „Studium wojskowe przyczyną wielu groźnych chorób” na murach dotychczasowego Studium Wojskowego. Dotychczasowego – albowiem decyzją porozumienia organizatorów wycieczki przekształcone zostało ono w skansen. Niestety, według źródeł oficjalnych, uczestnicy wycieczki nie zastosowali się do ogólnie panującego w muzeach regulaminu, który zabrania dotykać eksponatów. Otóż wyżej wspomniany płk Raduchowski został ponoć przestawiony (!) o całe trzy metry – oto przynajmniej oskarżył w parę dni później Przemka Markiewicza (4) i Pawła Chojnackiego (5) (przeciw obu wszczęte zostało postępowanie karne z tego właśnie powodu).
W odróżnieniu od przeciętnych szkolnych wycieczek do muzeum, ta odbyła się w zaskakująco miłej atmosferze. Siedzący w salach nieszczęśnicy, odbywający tzw. zajęcia dydaktyczne, ochoczo udostępniali pomieszczenia zwiedzającym poprzez masowe opuszczenie budynku.
Na dole wychrypiał jeszcze parę słów niezniszczalny Kurzyniec, otoczony transparentami wipowsko-kapeenowskimi… I odeszli.
Akcja bojkotu rozpoczęła się
Bojkot na Politechnice rozpoczął się wg terminologii wojskowej bojem spotkaniowym. Gościnnie pikietująca grupa studentów UJ została zaatakowana przez szefa SW PK płk Migdała (6). Wspomniany już tutaj Paweł Chojnacki z II roku prawa „zaliczył” od wyż. wym. pułkownika pięć do siedmiu ciosów w twarz. W parę dni później został oskarżony o to, że próbował… oberwać guzik panu pułkownikowi, co stało się podstawą do wszczęcia sprawy karnej.
Kolejne dni były równie dramatyczne. Na którejś z pikiet rosły funkcjonariusz udający studenta, asekurowany czujnym okiem SB-ckiej kamery, usiłował pozbawić pikietujących transparentów. Po nieudanej próbie do wycofującego się padły (po uprzednim ostrzeżeniu „Stój bo strzelam!”) dwa strzały… z korkowca. Ofiar w ludziach nie było, tylko kamera się ponoć zacięła.
W aktach prokuratury znalazła się później notatka świadka, oficera LWP o „oddaniu przez nieznanego osobnika strzałów z broni palnej”.
Rozmowy i spotkania
Bojkot jak zaraza przeniósł się z Politechniki na WSP. Warto tu odnotować dialog, między Jego Magnificencją Rektorem WSP a studentami, stanowiący istotny krok w kierunku rozwiązania nabrzmiałego konfliktu:
JM Rektor (7): – Pan jest studentem WSP?
Jaś Rojek, student UJ: – Jestem studentem, ale nie WSP.
JM Rektor: – To spieprzaj pan!
Studentka WSP: – Ależ panie rektorze, jakżeż tak można?
JM Rektor: – Bo pani też tak zaraz mogę powiedzieć!
Student WSP: – Panie rektorze, jestem studentem WSP i naprawdę wstyd mi za pana. Tak do kobiety…
Epilog
Decyzję zawieszenia bojkotu studium wojskowego podjął Międzyuczelniany Komitet Bojkotowy – struktura utworzona spontanicznie z przedstawicieli uczelni krakowskich (w początkowej wersji w skład MKB mieli wchodzić tylko studenci lat czwartych). Votum separatum w stosunku do decyzji zgłosiło pięć osób. Z MKB wystąpili wszyscy przedstawiciele Politechniki Krakowskiej, Akcji Studenckiej WiP, Organizacji Studenckiej KPN oraz przedstawiciele Akademii Rolniczej i AGH. Znamienne, że przeciwne przerwaniu bojkotu były osoby najbardziej aktywne w pikietowaniu i organizowaniu całej akcji oraz osoby, wobec których wszczęto postępowanie karne w prokuraturze…
MKB dążył za wszelką cenę do rozmów, nawet kosztem całkowitego rozbrojenia studentów. Negocjacje bez możliwości nacisku okazały się farsą. Błędy w polityce negocjacyjnej MKB zostały przedstawione w oświadczeniu grupy, która wystąpiła z komitetu:
– niesprawdzenie na wstępie kompetencji wysłanników MEN;
– dopuszczenie do rozbicia ogólnopolskiej reprezentacji studentów (z oczywistych względów trudniejszej do wymanewrowania) przez wyrażenie zgody na wyrzucenie reprezentantów Gdańska, Warszawy, Poznania i Wrocławia z sali obrad;
– całkowite zrezygnowanie z walki o postulaty środowiska, dotyczące reformy SW na rzecz trzeciorzędnych zmian;
– przyjęcie bez protestu narzuconej roli obserwatora, a nie strony negocjującej.
„Wycofanie się z wcześniejszego oświadczenia, w którym MKB zobowiązał się wznowić bojkot w razie przerwania rozmów od 7.11., było już tylko naturalną konsekwencją decyzji o zawieszeniu bojkotu z dniem 28.10. Oświadczenie MKB zawarte w komunikacie, że podejmie on w celu realizacji studenckich postulatów „bardziej adekwatne działania” jest nic nie mówiącym ogólnikiem. Wraz z ustaniem bojkotu, szczególnie w obecnej sytuacji, uważamy za konieczne rozwiązanie się MKB. Fakt zignorowania przez MEN i MON słusznych studenckich postulatów nie rozwiązuje problemu. Sprawa „wojska”, tak jak i inne, a szczególnie dotyczące autonomii szkół wyższych postulaty środowiska już niedługo zostaną postawione ze zdwojoną mocą; wierzymy, że skutecznie”. – podpisali: za NZS PK – J. Gębski, P. Pawłowicz, M. Chrobak; za AS WiP – M. Kurzyniec (UJ), J. Rojek (UJ); NZS AGH – D. Piekło; za NZS AE – T. Plicht; za NZS AR – R. Reinfuss; za OS KPN – P. Markiewicz (PK) i J. Pachota (UJ).
Przypisy redakcji:
(1) Pismo KPN reklamowało się w następujący sposób: „W naszym piśmie nie przeczytasz o zbrodniach stalinowskich, modłach za ojczyznę, pakcie Ribbentrop-Mołotow ani o święceniu sztandarów. Ale nie martw się masz jeszcze do dyspozycji ok. 20 tytułów innych pism KPN”;
(2) Po pewnym czasie członkowie NZS przyłączyli się jednak do bojkotu;
(3) KSN- Kluby Służby Niepodległości, niewielka organizacja antykomunistyczna;
(4) P. Markiewicz był wówczas szefem Kierownictwa Akcji Bieżącej KPN w Krakowie;
(5) P. Chojnacki był uczestnikiem AS WiP;
(6) Płk Jan Migdał był w okresie stanu wojennego Komisarzem Wojskowym PK, a następnie szefem SW PK do listopada 1989, kiedy to odszedł na emeryturę.
(7) Prof. Mieczysław Rozmus był rektorem WSP od 1984 do 1990. Zmarł w 2001 roku.