Lekcja poglądowa #19 (2/2003)
To nie jest tekst dotyczący wejścia Polski do Unii Europejskiej, w tej sprawie nie będę zajmował tu stanowiska. Chcę się odnieść tylko do samej kampanii przedreferendalnej.
23 proc. głosujących wypowiedziało się przeciwko wejściu Polski do Unii. To bardzo dużo.
Do głosowania TAK namawiały Polaków wszystkie ważne dla nich autorytety. Papież Jan Paweł II i prezydent Kwaśniewski. Wszyscy politycy „poważni” i wielu niepoważnych (jak wygrzebany z politycznego niebytu dawny lider KPN Moczulski). Wałęsa i Jaruzelski. Znani aktorzy, bohaterowie popularnych seriali (w tym jegomość grający Kiepskiego) i sportowcy z Małyszem na czele. Muzycy – np. Golcowie. Pisarze. Biskupi.
I oczywiście środki masowego przekazu – te były zgodne jak nigdy. Dla wsi wydano specjalną bezpłatną gazetę w nakładzie miliona egzemplarzy – wszystko o Unii i… za Unią. Z mediów ogólnopolskich jedynie Radio Maryja i „Nasz Dziennik” (jakby nie było funkcjonujące tylko w pewnej zamkniętej niszy) wyłamywały się z tego chóru.
Do agitacji wykorzystano też cały system publicznej edukacji, już wcześniej gęsto obsadzony szkolnymi Klubami Europejskimi. W szkołach trwały niezliczone europejskie konkursy, w przedszkolach – np. – wystawiano jasełka pod flagą Unii i prounijne spektakle. Dzieci obdarowywano unijnymi gadżetami. Przekonujcie rodziców!
W kampanię referendalną włączył się także prywatny biznes. Firma „Atlas” w swojej reklamie zdobywała Europę przy dźwiękach „Ody do radości”, MacDonald’s reklamował Unię na tackach. Jedna z sieci hipermarketów połączyła marketing firmy i Unii na billboardach prezentując swoje logo w wieńcu gwiazd i hasło „Unia niskich cen”. Inna firma posługiwała się sloganem „Do Unii ze zniżką!”.
Do tego ulotki, morze ulotek. Do tego SMS-y (nawet w czasie ciszy wyborczej).
Gminy na wyścigi urządzały niezliczone festyny i pikniki europejskie. Świetną okazję dał Dzień Dziecka. 1 czerwca tylko w województwie śląskim mogliśmy uczestniczyć m.in. w Europejskim Dniu Dziecka w Bytomiu, imprezie „Dzieci zjednoczonej Europy” w Jastrzębiu-Zdroju, festynie „Europa, mama, tata i ja” w Katowicach, spektaklu „Uniludki – europejskie krasnoludki” w Rybniku… Gdzie się dało przyczepiano przymiotnik europejski, np. Pacanów stał się Europejską Stolicą Bajki.
Każdy argument był dobry. Wszystkim obiecywano wszystko – prezydent Kwaśniewski głosił na przykład, że Unia oparta jest na wartościach chrześcijańskich. Słuchaczy zalewano potokami gładkich ogólników lub jawnej demagogii. Pewna aktorka przekonując do Unii mówiła, że trzeba się zgodzić na mniejsze dopłaty dla rolników bo „Łukaszenko nie da nawet tyle” (czyżby nie wiedziała, że te dopłaty nie zrekompensują rolnikom strat wynikających z otwarcia rynku i w rezultacie przetrwa tylko rolnictwo typu farmerskiego, wielkotowarowe?). Raz przywoływano szlachetny altruizm („robicie to dla swoich dzieci i wnuków!”) by innym razem odwoływać się wprost do egoizmu („co was obchodzą te chamy ze wsi?”). Żeby było śmieszniej – każde wystąpienie zwolenników akcesji zaczynało się od stwierdzenia, że „nie chcą agitować tylko informować”.
Obiektywizm? Zapomnij, nie teraz. Czasem miało to formy humorystyczne. Oto widzimy zdjęcie: facet w błękitnej koszulce z logo Unii, z drągiem w rękach, obłędem w oczach i pianą na ustach wyrywa się dwóm policjantom. Pod nim podpis (cytuję z pamięci): „Ten zapaleniec uważa, że z Unią można walczyć także przy pomocy kija”.
Z niepopularnymi decyzjami (jak podwyżka cen energii, likwidacja połączeń kolejowych, „restrukturyzacja” kopalń) wstrzymano się na okres po referendum.
Mimo to co czwarty głosujący odważył powiedzieć się NIE. To nie tylko elektorat LPR.
Niedługo przed referendum rozmawiałem z gimnazjalistami – wszyscy, bez względu na poglądy (większość z nich była euroentuzjastami) byli zniesmaczeni nachalną propagandą. Ciekawe były też wyniki prareferendum przeprowadzonego w szkołach. Ku mojemu zaskoczeniu młodzież okazała się na odporniejsza na propagandę niż dorośli – 31 proc. głosowało PRZECIW. Młodzi ludzie, nie pamiętający PRL, mieli okazję poznać mechanizm tzw. indoktrynacji – zmasowanej, wszechobecnej propagandy jedynej Prawdy.
Tradycyjny totalitaryzm zasadzał się na trzech filarach: instytucjonalizacja życia społecznego, masowy terror i indoktrynacja. Dziś, gdy społeczeństwo jest zatomizowane, gdy każdy pilnuje tylko swojego interesu (czy o to walczyliśmy, anarchiści-indywidualiści spod znaku Stirnera?), do sprawowania totalnej władzy wystarczy jeden instrument: indoktrynacja.
Jarosław Tomasiewicz
(1) Tak, tak: jakby absurdalnie to nie zabrzmiało – ojciec Rydzyk uniemożliwiał pełnię totalitaryzmu.