„Ludzka twarz” amerykańskiej wojny na wyspie Mindanao #16 (1/2002)
Basilan i inne części Filipin, w których siły zbrojne Stanów Zjednoczonych przeprowadzają ćwiczenia wojenne, są areną pewnych machinacji. Aby Filipińczycy nie stawali się ciągle ofiarami tych intryg, należy wyjaśnić pewne fakty.
Wobec rosnącej opozycji przeciw obecności wojsk amerykańskich na południu Filipin, siły zbrojne Stanów Zjednoczonych starają się nadać „ludzką twarz” swoim działaniom. Media publiczne poświęcają temu przedstawieniu wiele uwagi.
Amerykański lekarz wojskowy leczy pacjenta, podczas gdy inni żołnierze są fotografowani na miejscowym targu, gdy kupują pamiątki dla swoich rodzin. Oddział żołnierzy amerykańskich uzbrojony w M-203 i radia wysokiej częstotliwości idzie ulicą Basilan odprowadzany przez rozpromienione dzieciaki; inna uzbrojona dwójka wspina się na klif po kąpieli w rzece. W mieście miejscowe władze organizują zbieraninę ludzi mających rozwieszać proamerykańskie proporce, plakaty i gwieździste sztandary.
Obrazy tego rodzaju można zobaczyć na pierwszych stronach gazet czy, niemal codziennie, w telewizji. Przedstawiają one żołnierzy amerykańskich jako dobrodusznych, przyjaznych i nieszkodliwych i zdają się sugerować, że Filipińczycy są wdzięczni za wojnę którą zbrojni przybysze toczą z Abu Sayyaf i innymi „grupami terrorystycznymi”. Prowadzona przez Amerykanów gra dezinformacji i perswazji najwyraźniej odnosi efekty.
Amerykański senator, Hiram Johnson, powiedział kiedyś, że na wojnie pierwszą ofiarą jest prawda. Jego wypowiedziane w 1917 roku stwierdzenie nie straciło dziś na aktualności. Podczas toczonych przez Stany Zjednoczone nowoczesnych wojen, od operacji Pustynna Burza po wojny w Somalii, Bośni, Kosowie i obecnie w Afganistanie, prasa amerykańska na świecie podaje informacje, jakimi karmi ją Pentagon i dowódcy wojskowi. W wieku telewizji satelitarnej na ironię zakrawa fakt, że żaden z reporterów nie przybył na miejsce akcji któregoś z tych wojennych przedstawień, by na własne oczy zobaczyć bombardowania.
W Basilan oraz w innych częściach Filipin, gdzie siły zbrojne Stanów Zjednoczonych biorą udział w grach wojennych, dochodzi do manipulacji. Aby Filipińczycy nie byli ciągle oszukiwani, trzeba wziąć pod uwagę pewne fakty.
„Psyopy” oraz akcje obywatelskie
Siły Specjalne Stanów Zjednoczonych, zgrupowane obecnie na wyspie Basilan aby wyłapać resztę bandytów z Abu Sayyaf, są wyszkolone nie tylko w zwalczaniu terroryzmu (CT, counter-terrorism) i dokonywaniu rozpoznania (SR, special reconaissance). Część ich zadania stanowi przeprowadzanie operacji psychologicznych (psyop), kontrolowanie spraw obywatelskich (CA, civic affairs) oraz przeprowadzanie akcji humanitarnych i obywatelskich (HCA, humanitarian and civic action). CA i HCA zajmują się tworzeniem infrastruktur na małą skalę, takich jak szkoły, oraz zapewniają pomoc lekarską, dentystyczną i weterynaryjną w przypadku katastrof i klęsk żywiołowych.
Celem tych akcji jest wprowadzenie i utrwalenie pozytywnego nastawienia oraz wywołanie zachowań i uczuć korzystnych dla dążeń wojska amerykańskiego. Siły Specjale, złożone z oficerów i sierżantów bądź kaprali, są wielojęzyczne i przygotowane do radzenia sobie z niuansami kulturowymi. (Częstym bohaterem wywiadów reporterów filipińskich jest amerykański sierżant mówiący po filipińsku o niezwykłych, silnych więzach łączących żołnierzy z misji z miejscową ludnością.)
Lecz to nie z powodu miłości do Filipińczyków czy misji pokojowych per se wykorzystuje się teraz wspomniane umiejętności i organizuje pewne akcje zarówno w Basilan jak i w innych miejscach. Elementem głównego zadania Sił Specjalnych jest prowadzenie wojny partyzanckiej, tłumienie powstań oraz sabotaże i działalność wywrotowa, często realizowane w operacjach tajnych lub „niewidocznych” . Umiejętności związane z sabotowaniem i działalnością wywrotową obejmują prowokowanie lokalnych rozruchów, których celem jest obalenie rządu lub stłumienie powstania.
„Ludzka twarz”
CA i HCA, które tworzą obraz „szczodrej” i „przyjaznej armii”, przydają ludzką twarz brutalności i okrucieństwu, które towarzyszą amerykańskim wojnom. Na przykład, rząd Stanów Zjednoczonych zrzuca żywność na Afganistan, podczas gdy amerykańskie bombowce bezkarnie równają z ziemią całe wioski cywili. Jednak w Iraku takie „humanitarne” gesty zostały zupełnie zarzucone, jako że rząd Stanów Zjednoczonych nadal nakłada na Irakijczyków sankcje ekonomiczne włącznie z pozbawieniem ich pomocy medycznej i dostaw pożywienia. W skutek tego setki tysięcy cywili, nie wyłączając dzieci, zmarło już z głodu i chorób.
Efektem ostatnich amerykańskich ćwiczeń wojennych na Filipinach są ofiary wśród cywili, głównie dzieci. Amerykański personel zamieszany w dręczenie cywili nie został osądzony przez sądy filipińskie za naruszenie Visiting Force Agreement (1).
Nie można nie wspomnieć o tym, jak kilka dekad temu personel amerykańskiej bazy wojskowej zastrzelił wielu Filipińczyków i uniknął procesu. Toczone ostatnio w centralnej części wyspy Luzon gry wojenne, z artylerią aktywną w rejonie Crow Valley, spowodowały przemieszczenie się kilku społeczności Aeta. W tym regionie ćwiczenia są przeprowadzane regularnie, podczas gdy setki ludzi są bliskie śmierci z powodu nowotworów i innych chorób spowodowanych przez toksyczne materiały pozostawione w niegdysiejszych bazach amerykańskiego lotnictwa i marynarki. Choć zmarło już kilka osób, głównie dzieci, rząd Stanów Zjednoczonych odmawia oczyszczenia swoich baz, jak i wypłacenia odszkodowania ofiarom toksycznych odpadów.
Tak w Stanach Zjednoczonych, jak i poza nimi krytykuje się prowadzenie przez Amerykanów wojny psychologicznej, operacji CA i HCA oraz przeprowadzanie ćwiczeń wojskowych, zwłaszcza w Trzecim Świecie, np. w Ameryce Środkowej i na Filipinach. Sprzeciw jest odpowiedzią nie tylko na stek kłamstw, jaki powstaje na skutek wprowadzania w życie tych metod, lecz również na przejmowanie przez wojskowych funkcji cywilnych i wpajanie ludziom, że by „załatwić sprawę”, wystarczy zwrócić się do człowieka z bronią.
W Basilan daje się Filipińczykom do zrozumienia, że wojsko filipińskie nie jest w stanie poradzić sobie z unieszkodliwieniem Abu Sayyaf i innych „grup terrorystycznych” takich jak Islamski Front Wyzwolenia Moro (Moro Islamic Liberation Front) czy the New People’s Army bez pomocy amerykańskiego gringo i jego machiny wojennej. Poparcie dla „American way” zaprezentowało się w najbardziej skrajny sposób podczas manifestacji zatwardziałych antykomunistów przed ambasadą Stanów Zjednoczonych w Manili, na której spalono komunistyczną flagę i wskrzeszono absurdalne wezwanie do utworzenia z Filipin 51 stanu USA. Pomimo tego operacje psychologiczne przeprowadzane na Mindanao przez Siły Specjalne USA nie wymażą z historii Moro zniszczeń spowodowanych przez potęgę amerykańską. W roku 1906 pierwszy amerykański gubernator wyspy, gen. Leonard Wood, powiedział sułtanowi Sulu: „Wasze prawa jako narodu, są niczym… Jestem przekonany, że zostaniemy tu na zawsze, chyba że większe mocarstwo nas stąd usunie, a o takim mocarstwie nic nam nie wiadomo.”
Wood i następujący po nim gubernatorzy stosowali taktykę spalonej ziemi, która przyczyniła się do śmierci wielu cywili i bojowników Moro. Puszczano z dymem całe wioski, a schwytanych torturowano i zabijano w imię podporządkowania Mindanao Stanom Zjednoczonym. Polegli stanowili ułamek milionowej grupy Filipińczyków zabitych przez amerykańskich najemników podczas wojny amerykańsko-filipińskiej, która rozszalała się na początku XX wieku.
Bobby Tuazon
(1) Visiting Force Agreement – umowa zawarta pomiędzy rządem Filipin i USA, dotycząca warunków stacjonowania wojsk amerykańskich na Filipinach oraz wspólnie przeprowadzanych ćwiczeń. Umowa ta precyzuje również sposób traktowania cywili przez żołnierzy i vice versa.
Tekst pochodzi z internetowego pisma Bulatlat (Bu-lat-lat oznacza„szukać, badać, śledzić” – odgrzebywać fakty”)