Ostatni poeta klasy robotniczej #43 (1/2015)
Odnoszę jakieś dziwne wrażenie, iż anarchiści w tym kraju, jeśli już coś czytają i o tym piszą, to są to zazwyczaj książki historyczne lub ideowo słuszne, no – z lekkim odchyłem jeszcze w lewą stronę. Natomiast – jakby zupełnie nie zwracali uwagę na książki, pisane przez innych anarchistów lecz przejawiające się w zupełnie innych formach wyrazu. Proza i poezja, wychodząca spod piór „szermierzy wolności”, uchodzi jakby krajem-bokiem przeciętnemu polskiemu wolnościowcowi… Nieprawda? Ot, ze dwa przykłady z ostatnich kilkunastu już lat… Którzy z szacownych czytelników i czytelniczek zna książkę Piąty święty żywioł autorstwa Starhawk? Ta przepiękna eko-anarchistyczne utopia (w duchu idei Murray’a Bookchina) została wydana w Polsce w 2001 roku, a jej edycję zauważyły chyba tylko jednostki i to powiązane bardziej z ekologicznymi i feministycznymi niszami… Nieco później ukazała się książka Urszuli Bonter pt. B. Traven. Tajemniczy autor bestsellerów i jego polska recepcja. Czytał ktoś może? Nie? A szkoda, bo bohater tej opowieści to nie tylko płodny pisarz, ale i anarchista, jeden z „wolnościowych” ministrów Monachijskiej Republiki Rad i piewca anonimowości w twórczości. Podobnych tytułów, przeoczonych i puszczonych bokiem przez polskich anarchistów znalazłoby się zapewne jeszcze kilka, albo i kilkanaście. Czy podobnie będzie z wyborem wierszy Philipa Levine, pt. Miasto marzeń? Zobaczymy?
15. lutego br. w swym domu w kalifornijskim Fresno, w wieku 87 zmarł bohater niniejszego tekstu. Philip Levine nie był postacią zbytnio znaną w Polsce – mimo, iż Miasto marzeń to trzeci wydany po polsku tomik jego wierszy (wcześniej ukazały się: w serii Antologia poezji amerykańskiej, Philipe Levine – Prosta prawda, Nowy Świat 2004 oraz dwujęzyczny tomik: Philipe Levine – Moradian, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu 2006). A raczej powinien, przynajmniej wśród miłośników słowa pisanego… Levine był najważniejszą postacią amerykańskiej poezji drugiej połowy XX wieku i pierwszego dziesięciolecia wieku obecnego, autorem osiemnastu tomów poezji i dwóch książek autobiograficznych: The Bread of Time (Chleb czasu) i Don’t Ask (Nie pytaj). Swą twórczość uwieńczył wieloma nagrodami, m.in.: był dwukrotnym laureatem National Book Award (1979, 1991), zdobywcą Nagrody Pulitzera (1995) a w latach 2011-2012 został Poetą Laureatem Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych. Do niedawna uczył jeszcze na Uniwersytecie Nowojorskim sztuki pisarskiej, aż do śmierci będąc aktywnym twórcą…
Philip Levine urodził się 10. stycznia 1928 r. w Detroit, w rodzinie imigrantów o korzeniach rosyjsko-żydowskich, jako drugi z trzech synów. Jego ojciec, Harry Levine, miał nieduży sklep z używanymi częściami do samochodów. Matka, Ester Priscol, pracowała w księgarni. Philip był dzieckiem Wielkiego Kryzysu, a jego położenie znacznie pogorszyło się w 1933 r., gdy umarł ojciec rodziny. Wychowanie trzech synów spadło na ramiona matki, której z pomocą przyszła liczna rodzina, zajmująca się malcami, gdy ona ciężko pracowała na utrzymanie dzieci. Po wielu latach poeta odwdzięcza się matce, dedykując jej tomik poezji pt. Mercy. Wychowanie wśród wielopokoleniowej rodziny oraz obcowanie z robotniczym światem emigrantów będzie miało później ogromny wpływ na jego poezję. Innym bodźcem, mającym duży wpływ na późniejszą twórczość, była atmosfera, panująca na ulicach Detroit w owym czasie. W każdą niedzielę w lokalnym radiu można było wysłuchać audycji katolickiego księdza – Charlesa Coughlina – zatwardziałego antysemity, sławiącego w swych mowach rządy Mussoliniego i Hitlera i przestrzegającego przed komunizmem i żydowskimi bankierami, grabiącymi uczciwych ludzi. Efektem pełnych „miłosierdzia bożego” audycji była przemoc na ulicach, z którą niejednokrotnie musiał mierzyć się młody Philip. Nieco później, gdy zdobył już poetyckie uznanie, nazwał swe ojczyste miasto z tamtego okresu „najbardziej antysemickim miastem na zachód od Monachium”. Antyfaszystowska postawa „ulicy” musiała zaowocować zainteresowaniem się realną walką, jaka zaczynała się na kontynencie europejskim. Młody chłopak zaczął śledzić losy hiszpańskich antyfaszystów, walczących z wojskami Franco, potem na jego oczach rozpoczęła się wojenna pożoga, ogarniająca niemal całą Europę, później resztę świata. Wraz z hiszpańskimi zainteresowaniami (które przez lata odkrywać można było w jego twórczości), trafił w końcu na anarchizm, z którym utożsamiał się przez długie lata swego życia…
Mając 14 lat, Levine rozpoczął robotniczy etap swego życia. W swej karierze zaliczył pracę w wielu fabrykach i warsztatach samochodowych. Należy nadmienić, iż praca ta była zazwyczaj niskopłatna oraz niezmiernie niebezpieczna… Z czasem rozpoczął wieczorowe studnia na Wayne University (obecnie Wayne State University) i jednocześnie swą przygodę z poezją. Później studiował również w Uniwersytecie Iwoa, gdzie w 1957 roku ukończył studia magisterskie. W następnym roku rozpoczął pracę w Kalifornijskim Uniwersytecie Stanowym we Fresno, pracując tam do emerytury w 1992 roku. Jako pisarz-rezydent uczył również na uniwersytetach w Princeton, Brown, Tufts, Berkley, Columbia i w Nowym Jorku. Twórca był dwukrotnie żonaty. Wraz z drugą żoną mieszkał to w nowojorskim Brooklynie, to w kalifornijskim Fresno, gdzie dożył swych ostatnich dni…
Philip Levine często określany jest mianem „poetą klasy robotniczej” lub „poetą proletariatu”. Trudno się z tym nie zgodzić. Dosyć często przewijającym się tematem w jego twórczości jest proste życie robotników, sposoby przetrwania w czasach kryzysu czy skutki wykańczającej harówy. Z całą pewnością wpływ na to miały osobiste doświadczenia młodego Philipa. W swych pierwszych tomach poezji (On the Edge z 1963 r. i Not this Pig z 1968 r.) skupiał się na tych, którzy znaleźli się w sytuacjach, za które nie ponoszą osobistej odpowiedzialności… Na przykład w wierszu Animals are Passing from our Lives, świnia zesłana na rzeź próbuje zachować własną godność, bez względu na to, czy byłby to jakkolwiek rodzaj zwycięstwa. W kolejnym tomie, They Feed, They Lion, skupił się na pracy najemnej, która wedle poety, zamienia człowieka w towar. Tytuł tej książki zaczerpnął Levine od swego czarnoskórego towarzysza pracy z Detroit, a w tytułowym wierszu odsłonił kipiące gniewem, odrażające warunki pracy oraz wszechobecny rasizm, który w 1967 roku doprowadził w tym mieście do zamieszek. Natomiast tom pt. The Names of the Lost ukazuje nam anarchistyczne zainteresowania Amerykanina. Poświęcony on został hiszpańskiemu anarchiście Buenaventurze Durrutiemu a z kolei wiersz Gift for a Believer zadedykowany włoskiemu artyście anarchistycznemu – Flavio Costantiniemu i opisywał życie poległych anarchistów, sportretowanych przez Flavia w jego obrazach. Inny wiersz – For the Fallen – mówi o wizycie na cmentarzu Montjuich w Barcelonie, na którym w jednej mogile pochowani zostali Durruti, jego towarzysz Ascaso oraz wolnościowy pedagog, Francisco Ferrer. Ów grób trzech rewolucjonistów zdobił okładkę tomu 7 Years from Somewhere, gdzie Levine zamieścił chyba swój najbardziej znany „anarchistyczny” wiersz – I’ll Bring You Red Carnations – poświęcony Francisco Ascaso. To tylko wyrywek z licznej twórczości Philipa Levine…
Powróćmy jednak do Miasta marzeń, wyboru wierszy w przekładzie Ewy Hryniewicz-Yarbrough i posłowiem Kate Daniels (również poetki, która w swym ostatnim zbiorze wierszy umieściła jeden – Crowns – będący hołdem, złożonym Levinowi). Na tomik ten, składa się 36 utworów zaczerpniętych z 6 tomów Levina, które ukazały się pomiędzy 1991 a 2009 rokiem. Niestety, w wierszach trudno odnaleźć anarchistyczne wątki w poezji tegoż amerykańskiego poety, choć w utworze Do Cipriano, na wietrze, możemy przeczytać: „Wróć, Cipriano Mera, wyjdź/z wiatru i ubrany w szatę/ swojego bólu i powiedz mi raz jeszcze, że/ten świat będzie nasz. Wkrocz w moje sny/albo w moje życie. Cipriano, wróć/z wiatru.” – dla niewtajemniczonych: Cipriano Mera był hiszpańskim murarzem i anarchistą, członkiem CNT i FAI, czynnie biorącym udział w Hiszpańskiej Wojnie Domowej. Oczywiście to nie jedyne wątki hiszpańskie w tym wyborze wierszy, można jej jeszcze odszukać w takich utworach jak: Za duro, O spotkaniu Garcii Lorki i Harta Crane czy Serce października. Sam Levine, zapytany kiedyś o wpływ na jego twórczość tematów hiszpańskich, takich jak wojna domowa, poeci typu Lorca czy Machado czy w końcu hiszpańscy anarchiści, odpowiedział: „Kiedy byłem chłopcem, powiedziano mi, że mam hiszpańskie korzenie. Nie mam pojęcia, dlaczego moi rodzice, oboje urodzeni w małym sztetl w zachodniej Rosji, powiedzieli mi o tym. Być może miało to coś wspólnego z wysiedleniem Żydów z Hiszpanii w roku 1492. Mieszkając w Barcelonie zauważyłem, że ludzie czasem podchodzili do mnie i mówili po katalońsku, bo wyglądałem jak jeden z nich. Potem wybuchła hiszpańska wojna domowa, co przypadło na okres mojego dorastania. Wielu młodych mężczyzn z mojego sąsiedztwa brało w niej udział. Około połowa z nich wróciła do domu. Więc w pewnym sensie, to była moja wojna. Dorastałem otoczony jej mitologią. (…) Nie, nie oszalałem! Myślałem, że mogłem ją wpleść jakoś w moje życie i w moją poezję. Jednak po czterech czy pięciu latach poczułem, iż jeśli nawet nie mogłem połączyć jej z moim życiem – a budziła ona mój pomieszany ze strachem szacunek – to jak miała ona znaleźć w Ameryce podatny grunt?”.
W zbiorze nie brakuje „poezji klasy robotniczej”: Wiersz o warsztacie samochodowym w Detroit, Czym jest praca, Dym czy Miłosierdzie oraz odnoszących się do żydowskiego pochodzenia autora: Rysunek Flavio i Jenkiel.
Wiersze Levina to nie jest poezja łatwa. Całostronicowe utwory pozbawione są prostych i przyswajalnych rymów a w całości jawi się nam ciężki i trudny obraz, niełatwy do zaakceptowania, skupiający uwagę, dający do myślenia… Niemniej nie jest to poezja tylko i wyłącznie dla znawców tematu. Dlatego warto sięgnąć po tę książkę, jak i inne wiersze tego amerykańskiego i anarchistycznego poety…
JKK
Levine Ph., Miasto marzeń. Wybór wierszy, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013
POETA-ANARCHISTA
Więc można powiedzieć, że twoja obsesja na tle hiszpańskiej wojny domowej rozpoczęła się, gdy zobaczyłeś tych anarchistów na ulicy?
Nawet wcześniej. Zaczęła się, bo była dla mnie czymś naturalnym… Pochodząc z żydowskiej rodziny byłem bardzo wyczulony na kwestię faszyzmu. Faszyzm oznaczał antysemityzm, oznaczał Hitlera. Chodzi mi o to, że był on jakby faszystowskim królem. Istnieli jeszcze ci faszyści drugiej ligi, ale w sumie byli tacy sami. Widziałem niebezpieczeństwo, wdzierające się do mojego domu i wyobrażałem sobie jak następuje mój koniec, jeśli nie zrobi się nic, by zahamować progresję faszyzmu. Detroit było wyjątkowo antysemickim miastem. Nie wiem, czy słyszałeś o ojcu Coughlinie, który z Royal Oak, przedmieścia Detroit, co niedzielę nadawał audycję w radiu. Miał tam ogromny kościół i każdej niedzieli dawał kazania o Hitlerze. Większość mojego dzieciństwa i młodości spędziłem na walce z ludźmi, którzy – no, wiesz – chcieli mnie sprać za to, że byłem Żydem. Wcale mi się to nie podobało. Nawet zwycięstwo nie przynosiło satysfakcji, bo nie wygrywało się niczego. Tak więc moja obsesja na tle hiszpańskiej wojny domowej zaczęła się wraz z samą wojną, która rozpoczęła się, gdy byłem bardzo młody. Prawdą było to, co mogłem usłyszeć wszędzie, że naziści i Włosi popierali tam armię faszystowską. Faszyzm zataczał coraz szersze kręgi, objął Austrię, a podczas wojny hiszpańskiej zagarnął Czechosłowację i kierował się w stronę Polski, żądając utworzenia korytarza przez ten kraj. Nie było więc wiadomo, gdzie zagrożenie się zatrzyma. Próby walki z faszyzmem, podejmowane przez tak zwane zachodnie demokracje, były kompromitujące i zwrócone w innym kierunku. Teraz, gdy wejrzy się głębiej w historię, widać, że na Zachodzie chcieli, by faszyzm zwyciężył. Był to sposób na wyeliminowanie komunizmu…
Kiedy byłeś dzieckiem, mówiłeś o Ferrer Guardii?
Tak. To był bohater. Jest coś, co w książkach do historii często jest opisane pod nazwą Strasznego Tygodnia, bo przecież książki te piszą kapitaliści. Miał w Hiszpanii wolną szkołę, przez co uważano go za strasznie kłopotliwą personę. Pracownik tej szkoły pojechał do Madrytu i próbował zabić… syna króla Hiszpanii, który właśnie brał ślub… Szkołę zamknięto, a on wyjechał – jednak nie został o nic oskarżony – opuścił Hiszpanię. I powrócił… około dwa tygodnie przed powstaniem w Barcelonie, które trwało tydzień… Ferrera zabrano wraz z innymi ludźmi, lecz wcale nie było go w Barcelonie podczas powstania. Myślę, że w piątek miał proces, skazano go w sobotę, a wyrok wykonano w poniedziałek… Nie miał szans. Dla wielu ludzi z klasy pracującej stał się bohaterem…
Co masz na myśli mówiąc, że jesteś anarchistą?
Mam na myśli to, iż za anarchistę się uważam.
Czy możesz wyjaśnić różnice między anarchizmem a prawicowym liberalizmem Ayn Rand oraz ekonomistów, takich jak Greenspan i Milton Friedman? Posuwają się oni do stwierdzenia, że jeśli ktoś chce założyć interes, potencjalnie nastawiony na wyzysk, to jego sprawa. Taka jest ich wizja nieograniczonej wolności jednostki.
Jeśli mamy zamiar pozwolić ludziom na samodzielne dokonywanie wszystkich ważnych życiowych wyborów, to będziemy ufać, że podejmą przyzwoite decyzje. Jeśli ludzie będą podejmować decyzje niemądre i odrażające, tyranizujące bliźnich, wtedy naruszą postawę anarchizmu: nie tyranizuj innych. Ciesząc się własną wolnością, musisz respektować wolność innych. Jednym z założeń anarchizmu jest wstrząsająca pewność, iż ludzie będą się zachowywać przyzwoicie.
Fragment wywiadu z Michigan Quarterly Review, 1980
Philip Levine
Naboje
Śpisz lekko w moich palcach, rewolwerze
który przeszmuglowałem przez jedenaście granic,schowany w płaszczu, schowany przed moją żoną,
przed moimi dziećmi, przede mną. Lecz teraz jesteśmy
sami z wydzierającym się radioodbiornikiem nad
brzegiem morza w opuszczonej poza sezonem willi,
tu, w tej kaplicy banalności
oddaję ci swoją dłoń, ofiarowuję ci moje życie.
Sześć małych kulek. 22 Long Rifle
złocące się aureolą jak anioły stróże,
ich posępne oblepione smarem twarze ustawione,
na stole, na nie zapisanym czystym kawałku papieru.W moim domu w Kalifornii te kulki,
teraz zamknięte i owinięte kawałkiem porwanego prześcieradła,
mogłyby być niczym, ostatecznym otwarciem
mózgu królika, uwolnieniem frazesów,
uwolnieniem gazów, zwierzęcego bólu albo
przecięciem szkła. Nie znaczyłyby nic.
Tutaj, w moich niemych palcach, jedną po drugiej
biorę i wkładam do magazynka, na swoje pozycje:
Najpierw ty, mój mały Amerykaninie, przypominasz
mi o tym, co zostawiłem już za sobą,
a ty, nadziejo wieku średniego, grę w którą
grałem ze snem, gdy sen był wszystkim.
Ty zaś, głupcze, jesteś czarną dziurą w powietrzu
i niczym więcej. Odmawiam wytłumaczenia.
A ty, którego wszystkie imiona brzmią po prostu „Hiszpania”,
jesteś każdym czystym aktem, na który nie śmiem się odważyć.
Ty nie masz imienia ani narodowości
i jesteś ze mną od samego początku. Zaś ty w końcu,
masz imię, którego nie wypowiem i twarz
której nie stawię czoła, mogłabyś być muzyką,
mogłabyś być śnieżną muzyką na ciepłych równinach
Michigan, mogłabyś być moim głosem
wołającym mnie nareszcie, wywołującym mnie z Hiszpanii,
wzywającym mnie do domu, do domu, do domu, za wszelką cenę.
Żródło: Visions of Poesy. An Anthology of 20th Century Anarchist Poetry, ed. By Clifford Harper, Dennis Gould, Jeff Cloves, Freedom Press London 1994, ss. 144-145.
Tłum. Freejazz (Jacek Żebrowski)