Panie Anarchisto, musimy porozmawiać o kolonializmie #44 (2/2015)
Dogmatyczna krytyka ludowych walk o autonomię w Chiapas i Rojavie jest przejawem dogmatycznej mentalności, dla której nie powinno być miejsca w naszym ruchu.
W 2002 roku, amerykański dziennik Green Anarchy opublikował krytyczny artykuł o ruchu Zapatystów, w którym autor wyrażał swoją najgłębszą obawę: „EZLN to nie anarchiści!”. W tekście tym Zapatyści zostali skrytykowani jako „awangardowi nacjonaliści” i „reformiści”, którym anarchistyczna komisja licencyjna odmawia przywileju nazywania siebie anarchistami – nawet mimo to, że ci rdzenni rebelianci nigdy nie chcieli się tak nazywać.
EZLN odpowiedziało na artykuł – choć, jak wcześniej stwierdził Sumcomendante Marcos, niewielu Zapatystów chce angażować się w kłótnie z „nieistotnymi elementami ideologicznego wachlarza”, a jeszcze mniej bojowników i bojowniczek EZLN przejmuje się sądami „ludzi, których największą cnotą jest chwalenie się brakiem zrozumienia i wiedzy w gazetach i magazynach”. Marcos postanowił jednak osobiście odpowiedzieć na artykuł, który uznał za idealny przykład „dobrego, starego kolonializmu”:
„Takie nastawienie, choć skryte za cienką zasłoną obiektywizmu, jest dokładnie tym samym, z czym walczymy od 500 lat, gdy ktoś inny w jakimś innym kraju lub z innej kultury myśli, że lepiej niż my sami wie, co dla nas najlepsze,”
Stanowisko, zaprezentowane w Green Anarchy, nie jest ani wyjątkiem ani echem przeszłości. Część „anarchistycznego” środowiska wciąż lubi prowadzić krytykę walk ludowych na Globalnym Południu w podobnie krótkowzroczny, niedoinformowany, dogmatyczny i sekciarski sposób, świadomie lub nieświadomie reprodukując logikę kolonializmu.
Piszę ten tekst w odpowiedzi na ostatni artykuł Gillesa Dauvé, który oczernia ruch kurdyjski w Rojavie w podobny sposób*. Podobny tekst, oparty na podobnie wątpliwych podstawach etycznych i logicznych, został też opublikowany przez Federację Anarchistyczną z Londynu. Muszę podkreślić, że choć będę skupiał się na polemice z powyższymi artykułami, kwestie, które poruszam są o wiele ważniejsze dla ruchu anarchistycznego na Zachodzie niż Kurdów czy Zapatystów, którzy nie potrzebują nijakich ocen ani poparcia od żadnych uprzywilejowanych, ideologicznych purystów.
Moja główna obawa jest taka, iż kolonialna mentalność i olbrzymi dogmatyzm niektórych grup i osób w zachodnim środowisku anarchistycznym, są tylko symptomami głębszego kryzysu zdolności organizacyjnych i kreatywnych części naszego ruchu. Powinno to stać się przedmiotem poważnej debaty. Jeśli nie podejmiemy tej rozmowy, ryzykujemy marginalizacją i przekształceniem ruchu w skupioną na sobie subkulturę, która nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym. A to sprawiłoby, że zachodni anarchizm zniknie niczym historyczny relikt, bowiem okazał się niezdolny do zmiany status quo.
Nie oceniajmy, nie traćmy głów
Oto z jakiego założenia wychodzi artykuł Dauvé’a: nie jesteśmy od sądzenia ruchu Kurdów, ale nie powinniśmy tracić głowy, ubóstwiając go. Zaczyna się nieźle. Ale mimo zapewnień obiektywności, autor kończy robiąc dokładnie to, czego obiecywał nie robić: przykłada standardy i koncepcje zachodniej myśli politycznej do rewolucji w Rojavie i wydaje werdykt, iż nie pasuje ona do wyobrażonej przez niego kategorii „rewolucji społecznej”.
Tym anarchistom (a nie jest ich mało), którzy wspierają walkę o demokratyczną autonomię w Kurdystanie, przypomina się, by „nie tracili głów”. Ich wsparcie zostaje ukazane jako znak „tchórzliwego” radykalizmu, ponieważ nie przystaje do Bóg-jeden-wie-jak purytańskich dogmatów. To bardzo intrygujące, jeśli przypomnimy sobie bogactwo i różnorodność anarchistycznej tradycji. Poza protekcjonalnym dyskursem, warto przyjrzeć się faktom i twierdzeniom tych rzekomo prawdziwych i trzeźwo myślących rewolucjonistów na fotelikach.
Według Dauvé’a, sytuacja wygląda następująco:
1. Walka w Rojavie jest prowadzona przez populację, która „nikogo nie interesuje” i która została zostawiona samej sobie przez światowe potęgi, aby bawić się w autonomię, co nie zakłóca w żaden sposób kapitalistycznego porządku.
2. Rewolucja w Rojavie jest w najlepszym wypadku walką, opartą na zasadach zachodniego liberalizmu. Nie jest to rewolucja społeczna, nie dotknęła głębokich struktur społeczeństwa i nie jest jednoznacznie antykapitalistyczna.
3. Nie przeciwstawia się ona aparatowi państwa, a sama walka jest z natury nacjonalistyczna.
4. Emancypacja kobiet to farsa i przesada, a rewolucja nie jest feministyczna.
Ponieważ ten rodzaj krytyki jest często wymierzony w inne ruchy, w tym Zapatystów, skonfrontowanie powyższych punktów przyjmuje wymiar uniwersalny i dotyczy nie tylko Rojavy.
Godność nikogo
„Nigdy więcej Meksyku bez nas”, tak głosi jeden ze sloganów, stanowiący esencję ideologiczną EZLN. Rdzenna ludność Chiapas była nieznana, nieważna i zapomniana, skazana na głód i choroby, które miały ją wykończyć. Dlatego powstanie zapatystowskie w 1994 r. jest często opisywane jako „wojna przeciw zapomnieniu”. To zapomnienie nigdy nie było i nie jest przypadkowe: jest celowym produktem rasizmu i kolonializmu, zarówno wewnętrznego i zewnętrznego, który odbiera wartość życiu oraz cierpieniu mieszkańcom Globalnego Południa do tego stopnia, że dla reszty świata często przestają oni istnieć.
Gdy w 1994 r. przerwano tę ciszę, meksykański rząd i mass-media zdały sobie sprawę z potęgi informacji i narzuciły blokadę informacyjną, jaka ze względnym sukcesem wymazała istnienie i osiągnięcia Zapatystów z masowej świadomości w Meksyku i za granicą. W podobny sposób została pominięta przez globalne media rewolucyjna walka Kurdów (przynajmniej do czasu niezwykłych starć o Kobane), a o prześladowaniach ze strony innych sił niż ISIS – niczego się nie mówi.
Zarówno Zapatyści jak i Kurdowie są zagrożeniem dla status quo, ponieważ oferują i wdrażają w życie alternatywy, które naprawdę działają. Zagrożenie, płynące z samego istnienia takich sukcesywnych przykładów, prowadzi do uporczywego rugowania ich z mediów masowych oraz debaty publicznej – a także ciągłych ataków sił reakcyjnych. Twierdzenie, że te ruchy istnieją tylko z łaski światowych potęg, bo nikomu nie przeszkadzają, jest absurdalne.
Ponadto, mówienie, iż tym ruchom pozwala się na wszystko, bo nie są zagrożeniem dla państwa i kapitału, jest nadzwyczaj obraźliwe dla pamięci wszystkich tych, co przez lata byli zabijani, sądzeni i wywłaszczani przez rządy Meksyku, Turcji czy Syrii. Kurdowie i Zapatyści są prześladowani od dawna. Dziesiątki tysięcy przymusowo przesiedlono. Prowadzi się przeciw nim brudną wojnę i bezpośrednie ataki wojskowe. Ponieważ zarówno Rojava jak i Chiapas są bogate w surowce naturalne, twierdzenia Dauvé, że mogą robić, co chcą, bo nie interesuje się nimi kapitał, stoją w sprzeczności z przyziemnymi faktami.
Rewolucja, która odkrywa siebie na nowo
„Chodzić i pytać” to główna zasada, którą obrali Zapatyści, by wyjść poza odgórne i wąskie konceptualizacje walki rewolucyjnej. Zapatyści postrzegają rewolucję jako proces, w którym ludzie budują swoją wolność oddolnie i uczą się jak organizować swoje życie.
Ta zasada odrzuca tradycyjne marksistowsko-leninowskie wyobrażenie o historycznej awangardzie i uodparnia proces rewolucyjny od autorytarnych tendencji „w imię rewolucji” – co było powszechne w państwowo-socjalistycznych reżimach XX wieku. W ten sam sposób, rewolucja w Rojavie jest konstruowana jako proces, a nie wcielanie w życie gotowych rozwiązań.
Gorliwe stosowanie zachodniej terminologii odnośnie rewolucji w Rojavie, sprawia wrażenie, iż prawdziwym powodem, dla którego ci rzekomo krytyczni „anarchiści” są sceptyczni jest to, że jacyś nieznani ciemnoskórzy ludzie nie chcą podążać za instrukcjami z ich „książki kucharskiej”. Oczywiście, wszystko to odbywa się bez żadnych praktycznych dowodów, bo okazje się, iż ci „anarchiści” może i przeczytali „książkę kucharską”, ale z jakiegoś powodu są fatalnymi kucharzami.
By podać jeden ważny przykład, Dauvé analizuje to, co nazywa „liberalną” strukturą kantonów Rojavy, bazując wyłącznie na swojej ograniczonej lekturze Kontraktu Społecznego – czyli zarysu prawa kantonów – ale nie analizuje równoległego systemu bezpośredniego uczestnictwa, które towarzyszy temu prawu. Co ciekawe uważa on, że struktura społeczna kurdyjskich kantonów nie zmieniła się, co stoi w jawnej sprzeczności z faktami i bezpośrednimi obserwacjami dziennikarzy, naukowców i aktywistów, osobiście odwiedzających kantony.
Bez cienia wątpliwości, te struktury demokratycznego samorządu dopiero się rozwijają, istnieje wiele problemów i pozostało sporo do nauczenia. Jednak potwierdzają one podstawową zasadę, iż prawdziwe wyzwolenie może dokonać się tylko tu i teraz, przez samoorganizację ludu.
Państwo, nacjonalizm i kapitalizm
Partia Demokratycznej Jedności (Democratic Union Party – PYD), główna siła rewolucji w Rojavie, uznała integralność państwa syryjskiego i zaproponowała demokratyczny konfederalizm jako preferowany model ustrojowy po obaleniu reżimu i pokonaniu ISIS. Jest to symptom ideologicznych przemian, które zachodziły w ruchu kurdyjskim przez wiele lat i znacznie odbiegają od pierwotnej koncepcji utworzenia niepodległego państwa kurdyjskiego. Jak mówi Öcalan:
„Samodzielne państwo narodowe służy interesowi klas rządzących oraz burżuazji, ale nie odzwierciedla interesów ludu, ponieważ kolejne państwo będzie wiązało się z jeszcze większą niesprawiedliwością i jeszcze bardziej ograniczy wolność”.
Kurdyjski ruch wyzwolenia uważa państwo za patriarchalny, hierarchiczny i wykluczający zestaw instytucji. Najlepszym przykładem prawdziwych intencji PYD jest zagwarantowanie równych praw wszystkim grupom etnicznym w trzech kantonach, a także reprezentacji na wszystkich poziomach władzy oraz aktywnej partycypacji w oddolnych strukturach demokratycznych. Jak wyjaśniała w swoim przemówieniu na szczycie New World w Brukseli w ubiegłym roku kurdyjska aktywistka i uczona Dilar Dirik, rozwiązaniem kwestii kurdyjskiej nie jest powołanie nowego państwa, gdyż państwo jest przyczyną problemu.
Dauvé dowodzi, że ruch kurdyjski tak naprawdę wcale nie porzucił idei państwa narodowego, ale po prostu mówi o nim w inny sposób, by brzmieć mniej autorytarnie. W tym argumencie jest jednak pewien paradoks: ciężko wyjaśnić, w jaki sposób przyjęcie wolnościowych, anty-państwowych dyskursów miałoby pomóc w sekretnym planie stworzenia niepodległego państwa kurdyjskiego – szczególnie biorąc pod uwagę, iż zmobilizowanie międzynarodowego poparcia byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby Kurdowie rzeczywiście mówili o państwie narodowym, a nie zdecentralizowanym systemie skonfederowanych komun.
Jeśli chodzi o antykapitalistyczną naturę rewolucji w Rojavie, system ekonomiczny kantonów bazuje na trzech filarach: kooperatywnym, otwartym oraz prywatnym. Najważniejsza jest tu ekonomia kooperatywna, skupiona głównie na rolnictwie i produkcji na małą skalę. Opiera się ona na wspólnej własności oraz samorządności i często funkcjonuje poza ekonomią monetarną. Niektóre ziemie zostały skolektywizowane po tym jak wielcy właściciele opuścili region, po przejęciu władzy przez PYD. Firmy prywatne są dozwolone, ale muszą współpracować z administracją i przestrzegać społecznych zasad rewolucji.
Tak zwana ekonomia otwarta bazuje na zagranicznych inwestycjach, które niestety pozostają niezbędne dla rozwoju słabej infrastruktury regionu. Przykładowo, w Rojavie nie ma żadnych rafinerii, choć kanton Cizire posiada wielkie rezerwy benzyny. Chodzi więc o przyciągnięcie inwestycji zagranicznych – ale tylko gdy respektują społeczną naturę kantonów. Lokalna ekonomia będzie rozwijana na zasadach określonych przez mieszkańców Rojavy i ich zgromadzenia, a nie zachodnich kapitalistów. Przemysł, który w końcu rozwinie się w regionie, powinien pozostać pod bezpośrednią kontrolą robotników, a przynajmniej takie jest oficjalne stanowisko działaczy PYD.
Według Dauvé’a, rewolucja w Rojavie nie jest antykapitalistyczna, ponieważ „proletariusze” nie przejęli środków produkcji i wciąż istnieje własność prywatna. To twierdzenie jest śmiechu warte, bo „proletariat” – tak jak go się rozumie na Zachodzie – nie istnieje w Rojavie. Autor po raz kolejny demonstruje ograniczenia purystycznej, klasowej analizy, opierającej się na nieaktualnych i nieadekwatnych realiach przemysłowej Europy XIX wieku.
To nie jest rewolucja kobiet?
„Wywrotowa natura ruchu lub organizacji lub jej feministyczny charakter, nie mogą być mierzone ilością uzbrojonych kobiet”, stwierdza Dauvé, aby zaraz dodać, iż przekonanie o kobiecym charakterze rewolucji w Rojavie bierze się tylko ze zdjęć żeńskich milicji YPJ, które stały się sławne podczas heroicznej obrony Kobane.
Oczywiście, nie możemy mierzyć feministycznego charakteru ruchu wyłącznie uczestnictwem kobiet w konflikcie zbrojnym. Ale właśnie dlatego Dauvé powinien więcej poczytać, zanim zaczął rzucać oskarżenia w stronę rewolucji w Rojavie. Krótko wspomina, iż kobietom gwarantuje się 40-procentowe uczestnictwo w komunach i że wszystkie publiczne stanowiska piastują dwie osoby – kobieta i mężczyzna. Jednak autor pomija cały sposób postrzegania społeczeństwa, który z powodzeniem zmienia relacje genderowe w całym Kurdystanie.
W książce Liberating Life: Woman’s Revolution (Wyzwalając życie: Rewolucja Kobiet), Abdullah Öcalan podkreśla, że patriarchat jest głównym elementem opresji, która wytworzyła wszelkie formy hierarchii i dominacji. Dowodzi, iż nasza cywilizacja bazuje na trzech postaciach dominacji nad kobietami: poprzez ideologię, siłę i przejęcie ekonomii: „Z tej relacji wywodzą się wszystkie inne formy relacji, które sprzyjają nierówności, niewolnictwu, despotyzmowi i militaryzmowi.”
Jest wiele praktycznych przykładów tego, jak jego pogląd działa w praktyce, m.in. poprzez zakaz przymusowych małżeństw, honorowych zabójstw, poligamii, przemocy seksualnej i dyskryminacji, a co najważniejsze, oddanie kobiecych spraw w ręce samych kobiet. Kobiety mają własne zgromadzenia o mocy decyzyjnej w kwestiach ich dotyczących i mogą przekładać swoje decyzje ponad decyzje zgromadzeń mieszanych, jeśli wierzą, że to może pomóc ogółowi kobiet.
Margaret Owen, międzynarodowa prawniczka ds. praw człowieka i adwokatka praw kobiet w konfliktach zbrojnych, opisuje rozwój praw genderowych pod rządami PYD w bardzo pozytywny sposób. Wymienia szczególnie partię kobiet Star Union oraz gwarantowane uczestnictwo kobiet we wszystkich sferach życia publicznego, w tym „stowarzyszeniowych, politycznych, edukacyjnych, medycznych, militarnych, policyjnych, społecznych i finansowych”. Dzięki tzw. Domom Kobiet, ruch ten rozwinął również system obrony przed męską przemocą.
Od sekciarskiej impotencji do rewolucyjnej kreatywności
Zaślepieni frustracją własnej marginalności i wyizolowani przez niezdolność do przełożenia własnych idei na rzeczywistości oraz zbudowania siły społecznej, która naprawdę będzie w stanie stawić czoła kapitalistycznej nowoczesności i państwu narodowemu, niektórzy zachodni anarchiści wciąż wolą uciekać do swojej ideologicznej wieży z kości słoniowej i popisywać się wiedzą oraz prawością, wydając proste oświadczenia o „tchórzliwym” radykalizmie innych ludzi – szczególnie tych na Globalnym Południu.
Oczywiście takie sekciarskie stanowisko wpływa negatywnie na zdolność zachodnich grup „anarchistycznych” do stworzenia radykalnych i znaczących alternatyw dla państwa i kapitalizmu. Kończy się to ograniczaniem rewolucyjnych, anarchistycznych ideałów przez łańcuchy aroganckich, prywatnych dogmatów, które ostatecznie kończą się na zupełnej impotencji tych klik – wraz z ich ideologicznym puryzmem.
Przed takim kryzysem stoimy dziś na Zachodzie – nie przyniesie on lepszej przyszłości, jeśli sekciarskie kręgi w naszym ruchu nie zdołają odkryć się na nowo i znaleźć nowe i kreatywne formy walki oraz organizacji. Wierzę, że organizacja jest o wiele ważniejsza niż krzykliwa „rewolucyjna” retoryka, jaka w niektórych środowiskach zachodnich anarchistów jest tak bardzo oddalona od praktyki.
* Jak zauważyło wiele osób w komentarzach pod niniejszym artykułem, sam Dauvé nie uznaje siebie za anarchistę, ale lewicowego komunistę.
Petar Stanczew
Petar Stanczew pracuje nad stopniem naukowym w zakresie studiów nt. Ameryki Południowej oraz praw człowieka na uniwersytecie w Essex. Wcześniej mieszkał i studiował w Meksyku, gdzie przez cztery lata był zaangażowany w ruch solidarności z Zapatystami.
Tłum. Mateusz Pietryka