Śmierć miasta? #27 (2/2008)
Współczesna przestrzeń miejska to pole walki. Dążenia zwykłych mieszkańców coraz częściej kolidują z interesami grup, posiadających kapitał i władzę. Zarówno dysproporcje ekonomiczne, jak i przestrzenne, które wyraźnie zarysowały się w ostatnich latach, przyniosły w mieście segregację przestrzenną. Następstwem postępującej globalizacji oraz poddania życia społecznego wzorowi totalnego konsumeryzmu – stały się represje wobec nie wpisujących się w ten model grup wykluczonych tj. ubogich, bezrobotnych, bezdomnych. Z przestrzeni miejskich usuwane są kolejne skłoty i alternatywne centra kultury, gdyż we współczesnym świecie, poddanym kapitalistycznej logice zysku, nie ma dla nich miejsca. Nic więc dziwnego, że publikacja o tak nośnym tytule, jakim jest wydana przez krakowski Ha!art w serii „Linia radykalna” książka Krzysztofa Nawratka pt. „Miasto jako idea polityczna” budzić musi zrozumiałe zainteresowanie każdej osoby aktywnej publicznie i pragnącej wpływać na rzeczywistość. Tak stało się też ze mną, tym bardziej, iż autorem jest architekt, a prospołeczne postawy tej grupy zawodowej nie należą raczej do zbyt częstych.
Tym niemniej lektura jego publikacji rozczarowała mnie. Dlaczego? Przybliżmy najpierw autora: Krzysztof Nawratek (ur. 1970) – architekt – urbanista, doktor nauk technicznych, wykładowca geografii przestrzennej w Rydze, jest autorem licznych tekstów poświęconych miastu, publikowanych m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Krytyki Politycznej”, „Obywatela”, „Czasu Kultury” oraz pism łotewskich. Wraz z Krzysztofem Kafką rozmawia też o nim na forum autorskiego portalu „miejsca.org”. Od 2006 roku mieszka i pracuje w Irlandii. Nielinearna, poszarpana, zapętlająca się, pełna dygresji, wtrąceń, przerwanych i odnawianych wątków struktura omawianej książki sprawia, iż jej lektura nie należy do łatwych, jednak punkt wyjścia został zarysowany klarownie. Jak przyznaje autor, świat, w którym żyje, „nie podoba mu się”. Swe rozważania rozpoczyna on od trafnych obserwacji współczesnych miast, które – mimo tego, iż rosną w niezwykłym tempie – znajdują się w kryzysie. Np. w Stanach Zjednoczonych miasta ulegają zjawisku, zwanemu urban sprawl, gdyż ludzie przenoszą się z ich centrów na obrzeża. Na terenie byłej NRD – obserwujemy shrinking cities, czyli „kurczące się miasta”. Nawet w Polsce marzeniem wielu osób jest zamieszkanie w domku z ogródkiem na przedmieściu. Zdaniem autora największym zagrożeniem jest słabość polityczna współczesnych miast, które „umierają”. „Myślę, że tego procesu nie da się już zatrzymać” – pisze Nawratek we wstępie do „Miasta jako idei politycznej”. Jego zdaniem istnieje jednak „życie po śmierci”. To „zmiartwychwstanie Polis”, rozumianej jako sposób życia wspólnoty na <obszarze zurbanizowanym>, dawniej nazywanym miastem”.
Autor wychodzi od zdefiniowania pojęcia „obywatelstwa”, które pozwala dziś człowiekowi zakorzenić się we wspólnocie, korzystać z praw, ale nakazuje również wypełniać obowiązki. Obecnie, kiedy państwo narodowe wycofało się na pozycje neoliberalne – we współczesnym mieście, które nie wiadomo do kogo należy, obywatelstwo samo w sobie niewiele znaczy. Za ruchami antyglobalistycznymi autor zauważa załamanie w polityce światowej tzw. „porządku westfalskiego”, kryzys liberalno–demokratycznej wizji społeczeństwa oraz triumf neoliberalizmu, przejawiający się głównie w rosnącej przewadze globalnych korporacji nad zwykłymi ludźmi. To wszystko sprawiło, iż zakorzeniony w życiu wspólnoty, politycznie aktywny Obywatel, stał się Obywatelem-Konsumentem, scharakteryzowanym przez Catherine Needham, człowiekiem uczestniczącym w systemie neoliberalnej gospodarki. Zmieniła się również przestrzeń publiczna z archetypiczną Agorą, która utraciła swój polityczny charakter na rzecz komercyjno-rozrywkowego. Zajmując się śmiercią Polis Krzysztof Nawratek opisuje rozpad współczesnych metropolii. Jak zauważa, rozparcelowane na lepsze i gorsze dzielnice, pełne nierówności społecznych i ekonomicznych, gdzie bieda sąsiaduje z nieprawdopodobnym bogactwem, miasta przestają być całością. Rozpadowi „na kawałki”, wąskiej specjalizacji ulegają też współcześni ludzie. Zajmując się „obcymi” oraz imigrantami w mieście, autor książki zauważa, iż urodzeni w nim są w nim lepiej „zakorzenieni” w jego przestrzeni. Z kolei dzielnice „niezakorzenionych” dostarczają miastu tanich pracowników, stają się półlegalnymi kanałami transferu informacji, ludzi i towarów oraz atrakcją turystyczną, co widać najlepiej na przykładzie China Towns oraz innych dzielnic etnicznych światowych metropolii.
Na kolejnych stronach książki, idąc śladami rozważań amerykańskiego ekonomisty, Richarda Floridy, Nawratek próbuje wyjaśnić dość wieloznaczne pojęcie „kapitału społecznego” (creative capital), utożsamianego z silnymi więziami, łączącymi mieszkających obok siebie ludzi. Jak zauważa – dzielnice, w których rozkwita kapitał społeczny, najczęściej zostały „zapomniane przez Boga, ludzi oraz (…) planistów i urzędników miejskich”. „W neoliberalnym mieście nie ma na to miejsca i ostatnie wydarzenia w Kopenhadze, związane ze sprzedażą, a następnie zburzeniem przez nabywcę historycznego domu kultury w dzielnicy Christiania są tego najlepszym dowodem” – pisze autor. Przyglądając się współczesnym miastom, Nawratek zauważa, iż świat dzieli się na te „globalne” oraz na niepotrafiące dotrzymać im kroku – „peryferyjne”, które z braku dogodnego położenia, wystarczającego potencjału demograficznego czy gospodarczego – „kurczą się”. O ile miasta globalne stają się częścią sieci, te peryferyjne przestają być rozpoznawalną, autonomiczną strukturą. Życie ich mieszkańców jest Baumanowskim „życiem na przemiał”, „bez sensu” i „bez wpływu” na cokolwiek. Analizując dwa modele zarządzania miastem: eksperckie, menadżerskie, do pewnego stopnia – autorytarne kierowanie Singapurem autor przeciwstawia wspólnotowemu, „oddolnemu” schematowi demokracji uczestniczącej, wypracowanej w brazylijskim Porto Alegre, by dojść do wniosku, że żaden z nich nie jest idealny. Ani „model singapurski”, ani ów z Porto Alegre nie są dla niego wzorem, gdyż zdaniem autora w każdym współczesnym mieście zanika intymna relacja „Ty-Ja”. Sposobu zarządzania nową Polis należałoby szukać nie tyle między nimi, co ponad nimi.
Jaki więc model szkicuje Krzysztof Nawratek w swej książce? Jak sam określa, dążąc do poprawy współczesnego świata, nie chce rewolucji. Bardziej odpowiada mu delikatne „hakowanie” Systemu. Marzy o jego „przeformatowaniu”, by jak najlepiej służył ludziom. Wykorzystując mit Androgyne oraz idąc za Manuelem Castellsem i jego analizą społeczeństwa sieciowego, Krzysztof Nawratek kreśli koncepcję miasta androgynicznego z nieodłącznym dla niego Obywatelem Plug-in. „Ta książka wyrosła z przekonania, że ani idee, ani ideologie nie są ważne, jeśli ignorują życie pojedynczego człowieka” – twierdzi autor. Ponieważ we współczesnym świecie przestał on być ważny, próbuje mu przywrócić miejsce, właśnie jako obywatelowi Plug-in, który nie ma już nic wspólnego z Obywatelem dawnej Polis w greckim, czy oświeceniowym sensie. W swym projekcie Nawratek chce przywrócić silne struktury, istniejące niezależnie od obywateli, które jego zdaniem winny stać się instytucją „ponad-ponad globalną”, służącą obywatelom do przejęcia władzy nad ich życiem. Związek Obywateli Plug-in z miastem polega na „wpinaniu się” we wszystkie jego struktury społeczne: gospodarki, kultury, władzy. Oczywiście nowe rozumienie „obywatelstwa” wymyka się koncepcji państwa narodowego i nie ma też nic wspólnego z demokracją przedstawicielską. Przeciwnie: miasto rządzone przez Obywateli Plug-in – to miasto władane na drodze zmodyfikowanej, „inteligentnej” demokracji bezpośredniej. Zarówno stały mieszkaniec miasta, jak i przebywający w nim czasowo turysta, mieliby swobodny dostęp do struktur miejskich oraz do władzy/wiedzy. Obywatelem Plug-in dowolnego miasta mógłby zostać każdy, kto tego zechce. Ten zmienia się w człowieka Plug-in, obdarzonego umiejętnością wnikania w obce sobie kultury, języki i systemy prawne.
W ten sposób, podążając za pracą „Guests and Aliens” Saskii Sassen, odnosi się do kluczowej dla niego kwestii migracji. Miasto Obywateli Plug-in w niczym nie przypomina krytykowanego przezeń wielokulturowego miasta multi-kulti. Przeciwnie: to miasto transkulturowe, niekiedy – aż „opresyjne” w przymuszaniu jego mieszkańców do wchodzenia w interakcje. Czy jest to koncepcja idealna?
Trudno mi zgodzić się z autorem, np. jeśli chodzi o podejście do przestrzeni publicznej. Jego zdaniem niczym nie różni się ona od przestrzeni komercyjnych i nie warto o nią walczyć. Tak w tym kontekście pisze o ruchach społecznych, co może szczególnie zainteresować czytelników „IŚ”: „W krajach o pluralistycznym i tolerancyjnym społeczeństwie ta zmiana (jaką była komercjalizacja przestrzeni publicznej – dop. AMW) zachodziła dość bezboleśnie. Do momentu, w którym ludzie określani dziś jako alterglobaliści zauważyli, że miasta należą znacznie bardziej do korporacji, niż do ich mieszkańców. Dziś ci straceńcy (sic! – pokreśl. AMW) chcą walczyć, by odzyskać przestrzenie publiczne dla mieszkańców miast. Patrzę na nich z sympatią, lecz bez wiary. Nie wiedzą, nieszczęśni (!), że nie ma już Obywatela, nie będzie więc i przestrzeni dla niego. To wszystko tylko iluzja i imitacja. Skansen.” (Nad Wisłą proces odbył się nader boleśnie, bo w tempie przyspieszonym. Na początku lat 90. XX w. pisały o nim sporo Tygodnik Gdański „Solidarność” i lubelski „Tygodnik Współczesny”. Gdy je w „wolnej” Polsce wykończono – zabrakło odważnych do dziennikarskiego rejestrowania wymuszanych zmian – przyp. red.).
Tymczasem już Manuel Castells w swej klasycznej książce „Kwestia miejska” wiele stron poświęcił oddolnym ruchom społecznym, powstającym na płaszczyźnie akcji protestacyjnych przeciwko warunkom życia w miastach. Aktywność takich ruchów, które dążą do odzyskania przestrzeni miejskich utraconych na rzecz władzy i biznesu, opisał również Jarosław Urbański w książce „Odzyskać miasto. Samowolne osadnictwo, skłoting, architektura” (Wydawnictwo Poznańskiej Biblioteki Anarchistycznej, seria „Anarchizm, idee, praktyka”, Poznań 2005). Zastanawiając się nad politycznymi konsekwencjami tych działań oraz konfliktami społecznymi, wybuchającymi w mieście, autor idzie tropem rozważań, zarysowanych w swej wcześniejszej książce „Globalizacja i konflikty lokalne”, a także w „Demokracji uczestniczącej w samorządzie lokalnym” Rafała Górskiego.
Szkoda, że te pozycje nie zostały zacytowane w książce Krzysztofa Nawratka, a pouczające przykłady z życia współczesnych miast nie zdominowały jej treści. Najwidoczniej autor woli poruszać się na gruncie hipotetycznych teorii, nie przystających do rzeczywistości. Gdyby tak się stało, jego pozycja lepiej by się przysłużyła zamysłowi wydawniczemu „Linii radykalnej”, jakim jest podobno „zakwestionowanie obowiązującego status quo”.
Agnieszka Maria Wasieczko
Krzysztof Nawratek, Miasto jako idea polityczna, przedmowa: Jadwiga Staniszkis, seria: Linia Radykalna, t. 6., wyd. Korporacja Ha!art, Kraków 2008, 232 s.