Sprzedana demokracja: ZSRR i Nieformalni (fragmenty) #36 (1/2012)
Kampania komsomolska. Atak na aparat
6. grudnia (1986 r. - przyp. tłum.) sekretarz komsomolskiej organizacji Wydziału Nauk Biologicznych MGU (Moskiewski Uniwersytet Humanistyczny - przyp tłum.) - W. Timakow -wystąpił na komsomolskiej konferencji z propozycję ogłoszenia ogólnozwiązkowej dyskusji na temat reformy Komsomołu.
Wspomina W. Gurbolikow (1): „Kiedy Isajew przeczytał nam tekst przemówienia Timakowa, wszystkim nam udzielił się podobny nastrój - dlaczego siedzimy, jak długo można nic nie robić? Oto przecież pojawiła się szansa na realne zmiany. Natychmiast udaliśmy się do kolejnej kawiarni i zaczęliśmy pisać programy oraz materiały do następnej gazetki ściennej”.
„Isajew zaproponował, by wykorzystać dyskusję w celach publicznej kampanii, do atakowania komsomolskiej hierarchii i zaproponowania projektu reformy Komsomołu, który polegałby na maksymalnej jego decentralizacji na zasadzie gałęziowej (sojusz studentów, sojusz młodych robotników itd.). Po „wewnętrznej” dyskusji postanowiono dodać zasadę delegowania oraz akcentować nie gałęziową, a oddolną decentralizację” (2). Ta korekta pojawiła się w wyniku odrodzonego na chwile dawnego sporu między syndykalistą Isajewem oraz federalistą Szubinem.
„13. grudnia (jak potem zauważyliśmy, dokładnie 5 lat po stłumieniu polskiej rewolucji z lat 1980 - 81) klub dyskusyjny zebrał studentów na posiedzenie, poświęcone reformie Komsomołu. Gazeta ścienna przeprowadziła wstępną agitację i studenci się zebrali. Tak rozpoczęło się pierwszych „sto dni wspólnotowych socjalistów”, przypominających kampanię wyborczą. Po pierwszym, dosyć burzliwym zebraniu, powstała grupa inicjatywna składająca się z 27 osób, która rozpoczęła walkę o kontynuację dyskusji. Interesujące, że z tych 27 osób - 13 dołączyło później do politycznego klubu Wspólnota (Obszczina), a dalsze czteryh ściśle z nim współpracowały. O sile owej grupy stanowi fakt, iż 11 spośród członków grupy inicjatywnej wstąpiło później do Konfederacji Anarchistów Syndykalistów. Tak więc już na samym starcie kampanii trzon „konspiratorów” stał się zwartą ekipą.
Oprócz ludzi, którzy rozumieli wspomagający charakter „oficjalnych” celów, ogłoszonych 13. grudnia, byli również tacy, którzy szczerze wierzyli, że Kartagina, czyli komsomolski aparat, może być zniszczona, a Komsomoł może stać się swobodnym i efektywnym związkiem młodzieżowym. W celu „kontrolowania procesu” - do grupy zapisało się kilku komsomolskich funkcjonariuszy, z sekretarzem wydziału, komunistą W. Bołdyriowem na czele. W najbardziej gorącym momencie dyskusji ten sam Bołdyriew nie zapanuje nad sytuacją i poda się do dymisji, a kiedy stanie się jasne, że nie da się przebić betonu komsomolskiego i komunistycznego aparatu, z grupy wycofają się „liberałowie”. Grupa jednak rozrastała się kosztem tych, którzy widzieli główny cel - znaleźć podobnie myślących i stworzyć polityczną organizację. Na posiedzeniu z 13. grudnia był jeszcze jeden ciekawy moment - z Komitetu Centralnego Komsomołu zatelefonowali do dziekanatu i zapytali: „Czego oni tam u was chcą?”. „Samodzielności dla grup interesów” - odpowiedziano im. To były moment ostatecznego korygowania oficjalnego projektu Statutu Komsomołu” (3).
W swych wspomnieniach z 1988 r. trochę uprościłem ewolucję zmiany składu grupy. Po pierwsze - inicjatorzy, jak wynika z dalszych wydarzeń, nie wykluczali, że charakter Komsomołu może ulec zmianie i po upadku ustroju jego struktury mogły stać się podstawą ruchu lewicowo-socjalistycznego.
Wspomina A. Isajew: „Trudo powiedzieć, na ile wtedy wierzyliśmy w możliwość przekonania Komsomołu do naszych zasad. Widocznie egzystowaliśmy w dwóch postaciach. Uważaliśmy, że prowadzimy agitację, aby zebrać członków. W momencie agitacji zawsze jednak trzeba wierzyć w to, co mówimy. Na zasadzie: a jeśli?”.
Po drugie, ludzie o bardziej umiarkowanych i liberalnych poglądach pozostali w grupie. Większość z nich wystąpiła ze Wspólnoty w drugiej połowie 1987 roku.
(…) W Tezach możliwych zmian w statucie Komsomołu, które zaproponowała nasza grupa inicjatywna, napisaliśmy: „Sądzimy, że jednostki erytorialno-produkcyjne będą składać się z grup komsomolskich, zbudowanych nie na bazie brygad, klas itp., a na podstawie realnie działających komsomolskich kolektywów, zajmujących się konkretną dziedziną (kompleksem) komunistycznego wychowania (kolektywy agitacyjne, oddziały pedagogiczne, kluby polityczne etc.)”.
Wynikało z tego nie indywidualne, a kolektywne członkostwo w Komsomole. Pracujesz w jakiejś grupie - jesteś komsomolec. Nie pracujesz - nie. Prześledzić twojej przynależności do ruchu się nie da, zaś pracę grupy i jej wyniki dostrzegają wszyscy. Oczywiście, takie ideowe podejście było zmiękczone całym szeregiem ustępstw w kwestii kadrowej. Tym niemniej taki system szybko doprowadziłby do ostrej redukcji członków Komsomołu i zmieniłby go w platformę lewicowych aktywistów” (4).
Nieformalni dążyli do transformacji Komsomołu w związek organizacji, gdzie „doły” wezmą władzę w swoje ręce przy pomocy systemu delegowania swoich przedstawicieli do permanentnie działających konferencji organizacyjnych: „Aby wyjść z obecnej sytuacji trzeba zamienić plenarne komsomolskie komitety (rajkomy, obkomy, gorkomy) w stale działające konferencje delegatów pierwotnych organizacji, którzy regularnie przeprowadzali by posiedzenia, w przerwach między nimi zaś tworzyli grupy robocze dla poszczególnych kierunków działalności, jakie będą w stanie skutecznie zastąpić masę komsomolskich aparatczyków. A i sam aparat komsomolski, jego strukturę, zadania i z nim związane wydatki określałaby konferencja, składająca się z przedstawicieli podstawowych organizacji. Skład konferencji nie byłby stały: delegaci, którzy utracili zaufanie, mogliby być odwołani w każdej chwili” (5). Te propozycje tylko formalnie odnosiły się do Komsomołu. Wystarczyło tylko wykreślić słowo Komsomoł i program grupy inicjatywnej przeistaczał się w model ruchu politycznego czy ustroju społecznego.
Pod czarno-czerwoną flagę
22. stycznia 1989 r. odbyła się planowa konferencja Związku Niezależnych Socjalistów (6), na której miano zdecydować o nazwie organizacji. Pomysł Isajewa, poparty przez Gurbolikowa, aby nazwać się Konfederacją Anarchistów-Syndykalistów (KAS), spodobał się większości delegatów. Delegaci zmęczeni już byli ideowymi kompromisami, a anarcho-syndykalizm w interpretacji Wspólnoty był wystarczająco wewnętrznie spójny i jasny. Bardzo aktywnie nową nazwę popierał A. Kowaliow (gdy po kilku miesiącach znudzi mu się nazywać siebie anarchistą, odejdzie z organizacji i zostanie wybrany radnym do leningradzkiego samorządu). Przeciwko nazwie byłem ja z Korsetowem. Przy tym uważałem się za anarchistę (Korsetow zaliczał siebie do anarchistów od jesieni 1988 r.) i oddzielnie - za syndykalistę, tzn. zwolennikiem uczestniczenia w ruchu robotniczym. Udowadniałem jednak, że nazwać organizacji „anarchosyndykalistyczną” nie można, bo anarchosyndykalizm to jest pewna historycznie sformułowana ideologia, która nie we wszystkim odpowiada naszej ideologii. W rzeczywistości anarchosyndykalizm w XX wieku łączył się z anarchokomunizmem, który był absolutnie obcy wspólnotowcom. Ich ideologia była bliższa narodnikom i proudhonistom. Większość przez pewien czas wahała się, ale bardziej udanej nazwy nie udało się znaleźć.
Koniec końców wymyśliliśmy taki tymczasowy kompromis. Ci którzy uważają się za anarchistów wchodzą do KAS, a którzy nie - do Sojuszu Aktywnych Bezpartyjnych (per analogia z czechosłowackim ruchem 1968 r.). W ten Sojusz mieli wejść również KAS-owcy i miał on stać się analogiem Federacji Socjalistycznych Klubów Obywatelskich (7). Jednak energii na dwie organizacje nie wystarczało i szybko „aktywno-bezpartyjny” cień Federacji obumarł. Została tylko Konfederacja Anarcho-Syndykalistów. Ideologia i liderzy organizacji zostali ci sami, a jako jej deklarację programową przyjęto deklarację federalistycznej frakcji Federacji.
Transformacja wspólnotowców i ich sojuszników w innych miastach w anarchosyndykalistów, wykluczała ich z uczestniczenia w „dozwolonej demokracji”. Kandydatura Isajewa natychmiast została zdjęta przez komisję wyborczą pod pretekstem, że Fundacja Inicjatyw Społecznych (8) nie może wystawiać swych kandydatów (9).
Kiedy KAS zorganizował 1. maja swój pierwszy zjazd, jego szeregi jeszcze bardziej wzrosły. Być anarchistą było wtedy cool, poza tym idea maksymalnej wolności i solidarności przyciągała pod czarno-czerwone sztandary ludzi jak najbardziej racjonalnie myślących. Podczas dyskusji nad programem najważniejszym było pytanie o władzę, ale pytanie zostało sformułowane po anarchistycznemu: czy władza w ogóle jest potrzebna? Teoretycy „wspólnotowego anarchizmu” (nie tylko z Moskwy, bardzo aktywni byli A. Rassocha z Charkowa oraz lider jakuckiej organizacji I. Podszywałow) ciągle dowodzili, że droga do anarchizmu jest daleka, trzeba zaczynać od samorządności, od organizacji, a nie od chaosu i niszczenia. W przyjętym na zjeździe dokumencie programowym mówiło się: „Anarchia oznacza brak władzy, brak przymuszania człowieka do czegokolwiek przy pomocy przemocy. Władza oraz przemoc znajdują się zarówno w społecznym chaosie, jak też w krwawych rozruchach czy w bandzie rabusiów. Anarchia może egzystować tylko tam, gdzie kończy się władza jednego człowieka nad drugim i oznacza tylko jedno - maksymalną wolność dla wszystkich, niemożliwość rozszerzenia własnej wolności kosztem wolności drugiego człowieka. Próbne formy anarchii znajdują się w twórczości, wewnętrznie spójnej demokracji oraz w samorządności”. A na razie trzeba było walczyć o nowy socjalizm przy pomocy przebudowy społeczeństwa na zasadach samorządności, federalizmu, tworzenia wyżej stojących struktur z delegatów struktur niżej stojących oraz oczywiście przestrzegania społecznych swobód. Ukraińscy anarchiści, którzy weszli do KAS, krytykowali syndykalizm jako podejście zbyt wąskie. Moskwianie w zamian proponowali, by traktować syndykalizm maksymalnie szeroko - jako zasadę federacji społecznych organizacji, niezależnych od władzy i kapitału (…).
Nazwawszy siebie anarchosyndykalistami, wspólnotowi socjaliści poważnie zmienili twarz, charakter aktywności oraz społeczną bazę ruchu. KAS stała się jedną z najbardziej radykalnych organizacji epoki pierestrojki. W jej akcjach uczestniczyły tysiące osób, chociaż wstąpić w szeregi organizacji z taką szokująca nazwą, zdecydowało się do 1990 r. nie więcej niż 800 osób. Anarchosyndykaliści zajęci byli organizacją wieców, dystrybucją anarchistycznych pism, których nakład liczono na tysiące (spośród nich pismo Obszczina [Wspólnota] nadal pozostawało liderem), tworzeniem niezależnej sieci informacyjnej, uczestniczyli w ruchach ekologicznych i obrońców praw człowieka.
Bardzo szybko okazało się, że nazwa dyktuje skład organizacji. KAS poparła młodzież, dla której anarchia była nie symbolem wolnego, pozbawionego przemocy społeczeństwa, a rodzajem pewnego szpanu, młodzieńczego buntu, radykalnej konfrontacji z władzą, kontrkulturowym sposobem na życie. Jednym z najbardziej barwnych przedstawicieli tej opcji był Piotr Rausz z Leningradu, jeden z założycieli Wolnej Anarchosyndykalistycznej Asocjacji, która weszła w skład KAS. Bardzo też szybko odszedł od anarchosyndykalizmu i zaczął twierdzić, że według anarchistycznych zasad można żyć już w obecnym społeczeństwie, trzeba tylko uniezależnić się od niego (10).
To wszystko było obce wspólnotowcom z pierwszej fali lat 1986-87. Między dwoma kierunkami rozpoczęły się konflikty, które jeszcze bardziej pogłębiły się po przystąpieniu anarchokomunistów, uważających, że KAS powinna być wierna anarchistycznym ideom z początku XX wieku - wszyscy pozostali anarchiści byli dla nich nieprawdziwi.
Nie patrząc na to, że KAS istnieje do dzisiaj, w większości jej byli liderzy po 1991 r. skupili się na pracy w związkach zawodowych, ruchach ekologicznych i dziennikarstwie. Większość z nich odeszła z KAS, ale w 1989 r. pojawienie się na politycznej scenie anarchistów miało duży wpływ na społeczeństwo: stało się czymś oczywistym, że od dzisiaj polityczny pluralizm nie zna granic.
Po 15 latach Isajew w taki sposób podsumował nasz spór: „Wtedy obaj mieliśmy rację, w tym sensie, że szklanka jednocześnie była do połowy pełna i do połowy pusta. Jedna połowa szklanki: wybór nazwy z anarchosyndykalizmem w tytule dodał nam popularności, zwiększył zainteresowanie prasy i społeczeństwa, co zwiększyło liczbę naszych członków.
Z drugiej strony - ty miałeś rację w tym, że to był krok w bok. Zapędziliśmy siebie w organiczną niszę, skąd wyjścia do realnej polityki nie było. Można było zostać instytucją radykalnej społecznej krytyki, takim rodzajem Moskiewskiego Komsomolca (11). Wesoło i inteligentnie udowadniać, że dookoła jest totalne gówno - to potrafiliśmy. Tą decyzją wypędziliśmy siebie z realnej polityki, stając się elementem kontrkultury”.
Pod koniec lat 90. XX w. Andriej Isajew następująco oceniał tamte wydarzenia: „Oczywiście, gdybyśmy nie nazwali siebie wówczas anarchosyndykalistami, taktycznie wygralibyśmy w latach 1989 - 91. Jednak już w 1993 roku mogliśmy mocno spaść. Nie moglibyśmy wpływać na liderów Białego Domu (12) i musielibyśmy przyjąć na siebie część odpowiedzialności za katastrofę. Czego Bóg nie robi - wychodzi na lepsze. Dzisiaj dużo się mówi, że idea wolności odchodzi na dalszy plan, w związku z potrzebą przetrwania. Jednak pewien jestem, iż idee wyzwolenia jednostki niewątpliwie powrócą, gdy już nastąpi stabilizacja ekonomiczna. Czym są poglądy anarchosyndykalistów? To w pewnym sensie nieco przerysowana wewnętrznie spójna demokracja. Jeśli odrzucić samo przerysowanie, to większość pomysłów może być wypróbowana w praktyce: i samorządność i syndykalizm, i federalizm”.
Tłumaczenie z j. rosyjskiego: Pacuk & Vile
Przypisy:
(1) Szubin A. W., Partyzanci Perestrojki, rękopis 1988 r.
(2) Władimir Gurbolikow (ur. 1965 r.) - jeden z liderów klubu Wspólnota (Obszczina) a następnie KAS. W latach 90. XX w. - działacz związkowy, jeden z redaktorów centralnej gazety związkowej Solidarność, od 2003 r. - zastępca redaktora naczelnego prawosławnego pisma Foma.
(3) Szubin A.W., Partyzanci Perestrojki, rękopis 1988 r.
(4) Szubin A.W., Partyzanci Perestrojki, rękopis 1988 r.
(5) Historycy proponują // Bauamniec -1987. - 20 lutego.
(6) Związek Niezależnych Socjalistów - jedna z pierwszych legalnych organizacji politycznych w ZSRR, skupiająca lewicowych socjalistów. Jej ideologia nawiązywała do lewicowych eserowców i częściowo do anarchizmu. Powstała na bazie Federacji Socjalistycznych Obywatelskich Klubów w 1988 r.
(7) Federacja Socjalistycznych Obywatelskich Klubów - ogólnozwiązkowy, luźny związek politycznych klubów dyskusyjnych, skupiających reformatorskich socjalistów.
(8) Fundacja Społecznych Inicjatyw - jedna z pierwszych w ZSRR obywatelskich, legalnych organizacji, skupiająca wszystkich, od awangardowych artystów po nieformalsów i dysydentów. Powstała w 1986 r.
(9) W 1989 r. Andriej Isajew miał kandydować do Najwyższej Rady ZSRR, ówczesnego parlamentu, z ramienia Fundacji Inicjatyw Społecznych.
(10) Podkreślając swoją niezależność od współczesnych społecznych norm, anarcho-marginałowie zaczęli ubierać się jak anarchiści z propagandowych, sowieckich filmów, chodzili w szynelach, papachach itp. Tym samym utwierdzając w społeczeństwie stereotyp anarchistycznego chaosu, z którym poprzednio walczyli wspólnotowcy. Ten kierunek później wlał się w inne rosyjskie kontrkultury, dając rosyjskiemu punkowi pewną teatralizowaną polityczność (A. Szubin)
(11) Moskiewski Komsomolec - rosyjska gazeta, balansująca między brukowcem a gazetą krytykującą władzę. W latach 80. w. pierwsza sowiecka gazeta, pisząca o muzyce rockowej i kontrkulturze.
(12) Miejsce rosyjskiego parlamentu i rządu.