Studia z dziejów, współczesności i przyszłości polskiego anarchizmu #37 (2/2012)
To paradoks, że Polacy, w których charakterze narodowym głęboko ukorzeniony jest anarchiczny indywidualizm (1), nigdy nie stworzyli znaczącego ruchu anarchistycznego [198, 368] (2). Tym niemniej jednak ruch taki na ziemiach polskich istniał i czym prędzej należy zapisać tą kartę w polskiej nauce historii. Nie jest to łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że szeroko pojęta lewica i w ogóle plebejskie ruchy protestu nie cieszą się obecnie zainteresowaniem polskich naukowców i decydentów nauki. Dlatego wielkie uznanie należy się Szczecińskiemu Towarzystwu Naukowemu i Uniwersytetowi Szczecińskiemu za zorganizowanie konferencji, dotyczącej historii anarchizmu w Polsce. Jej plonem jest recenzowana tu publikacja (3).
Nie ma sensu krytykować takiego a nie innego doboru tematów, gdyż - jak rozumiem - to dopiero pierwszy krok w tym kierunku i luki będą stopniowo wypełniane. Muszę jednak wytknąć fakt, że niektóre teksty (mówiąc konkretnie: ciekawe skądinąd artykuły Proudhon i proudhoniści z Komuny Paryskiej 1871 roku oraz Anarchiści w Rosji radzieckiej 1922-1953) nijak mają się do tematu konferencji i tytułu publikacji.
Ogromną zaletą tomu jest ukazanie ruchu anarchistycznego w całym jego bogactwie i zróżnicowaniu. Zaprezentowane są różne nurty: proudhoniści (4), machnowcy (5), syndykaliści (6), anarchosyndykaliści (7), anarchokooperatyści (8), anarchokomuniści (9), ekspropriacjoniści (10), anarchokapitaliści (11). Dzieje ruchu ujęto w przekroju, sięgającym od XIX w. po stan wojenny i współczesność (12). Anarchizm został przedstawiony nie tylko przez pryzmat organizacji (Rewolucyjni Mściciele) czy ideologów (Zieliński, Abramowski, Wróblewski, Wolski), ale też w niezmiernie ciekawej mikroperspektywie indywidualnych losów szeregowych działaczy (13).
Wszystko to sprawia, iż Studia… są kopalnią ciekawych informacji. Możemy się z nich dowiedzieć choćby o kontaktach Piłsudskiego z Machno w 1920 r. [44] czy poznać zaskakująco pozytywne (acz incydentalne) opinie konserwatysty Pruszyńskiego (a nawet endeka Giertycha o hiszpańskich anarchistach) [67, 74]. Anarchosyndykalista A. Wróblewski okazuje się mieć koneksje z ezoterycznym nacjonalistą Wincentym Lutosławskim [162]. Ciekawym, choć nie rozwiniętym wątkiem, jest też zaangażowanie Wróblewskiego w robotniczy ruch abstynencki [168, 172], zapewne trudne do zrozumienia dla współczesnych anarchistów, wspierających wszelkie inicjatywy antyprohibicyjne (14). Z tekstu Rublewa wynika znowuż, że swoista symbioza anarchistów z systemem radzieckim (a w każdym razie możliwość legalnego działania) trwała aż do połowy lat 20. [20-21].
Nie brakuje momentów kłopotliwych - niewątpliwie do takich należy „kolaboracja” anarchistów z państwem. Współpraca taka stała się udziałem Józefa Zielińskiego, który po 1920 r. został funkcjonariuszem Ministerstwa Pracy [182] czy Pawła L. Marka, który pojednał się z komunizmem w jego najbardziej totalitarnej, stalinowskiej wersji [226-227]. Zauważmy jednak, że obaj próbowali w ramach struktur państwa realizować choćby fragmentarycznie swoje ideały, co bardzo ich odróżnia od współczesnych nam byłych działaczy Ruchu „Wolność i Pokój”, typu Jana Marii Rokity.
Z zaprezentowanych badań wyłania się obraz nader złożonego stosunku polskich anarchistów i syndykalistów do kwestii narodowej. Okazuje się, iż swoisty patriotyzm występuje w tym gronie nie mniej często niż bezkompromisowy kosmopolityzm. W mniejszym lub większym stopniu uwzględniali dążenia narodowe Abramowski [144, 322], Hempel [332] czy Pilarski [106]; Zieliński w czasie I wojny podpisał się pod apelem „Niech żyje Polska Niepodległa!” [182]. Nawet ci, którzy odrzucali hasło niepodległości (jak Rewolucyjni Mściciele czy Wróblewski), chcieli zadośćuczynić postulatom narodowym choćby poprzez zasadę autonomii narodowościowej [169, 190]. Oczywiście wynikało to w dużej mierze z faktu, że do 1918 r. sprawa polska odgrywała w Europie taką rolę jak sprawa palestyńska czy baskijska we współczesnym świecie, ale miało też głębsze uzasadnienie. Za Duszykiem streszczę poglądy polskiego anarchisty: „Wolski twierdził, iż wyrywając jednostkę ze społeczeństwa krzywdzimy ją. Człowiek jest istotą społeczną, tylko w społeczeństwie może realizować swoje potrzeby i pragnienia. Społeczeństwo natomiast nie może istnieć pozbawione wszelkich struktur, a najtrwalszymi z nich są więzy narodowe, etniczne, językowe i kulturowe. […] Wspólnota narodowa jest nam potrzebna do dalszego rozwoju i tylko w jej ramach możemy czuć się ludźmi wolnymi i szczęśliwymi zarazem” [214, zob. też 198-200, 212].
Zróżnicowanie ideologii anarchistycznej dostrzeżemy również w kwestii religii. O ile Zieliński reprezentował bezkompromisowy ateizm [185], to Wróblewski był zwolennikiem stworzenia nowej humanistycznej religii [170] (byłby to refleks popularnego wtedy w rosyjskim ruchu robotniczym tzw. bogostroitielstwa). Jeśli dodamy do tego „etyczne chrześcijaństwo” Abramowskiego - otrzymamy pełne spectrum postaw (15).
Stricte naukową część publikacji zamykają Polskie badania nad anarchizmem. Przegląd literatury oraz Postulaty do badań nad historią polskiego anarchizmu. Odnośnie pierwszego artykułu pozwolę sobie zwrócić uwagę na swoje publikacje o anarchizmie - w latach 90. opublikowałem na łamach Maci Pariadka, Gazety An Arche i Innego Świata kilkadziesiąt tekstów, w których prezentowałem zarówno dzieje polskiego anarchizmu jak i „egzotyczne” odmiany zagranicznego ruchu anarchistycznego (16). Wprawdzie ówczesne moje publikacje miały charakter raczej popularno-naukowy, ale niejednokrotnie były pionierskie. Natomiast do listy tematów stworzonej przez Przyborowskiego, dodałbym bliskie anarchosyndykalizmowi momenty rozwoju samorządności robotniczej (1944 - 48, 1956 - 57, 1980 - 81). Pierwszą falę oddolnej samoorganizacji pracowniczej opisał Zbigniew Kantyka (Między utopią a ideologią: ruch zawodowy w województwie śląsko-dąbrowskim 1945-1949, Katowice 1991), na zbadanie czekają jednak jeszcze ruch rad robotniczych z okresu Października i koncepcje tzw. „Sieci” (a także np. prof. Józefa Balcerka) z czasów pierwszej Solidarności. Tym żywiołowym ruchom daleko było do ideologicznego puryzmu (wystarczy przypomnieć sobie narodowe flagi, krzyże i portrety Jana Pawła II na bramach zakładów, przejmowanych przez robotników w ramach „strajku czynnego”), jednak skalą porównywalne były ze wzniesieniami fali rewolucyjnej we Francji w maju 1968 r.
Teksty, składające się na zbiór, są zróżnicowane nie tylko pod kątem tematu czy ujęcia (metody) ale też charakteru - nie wszystkie są ściśle naukowe (17). Nie sposób nie dostrzec, że autorzy niejednokrotnie występują w podwójnej roli: jako badacze i zarazem sympatycy czy nawet uczestnicy zjawiska. Ma to swoje dobre strony, bo dzięki temu potrafią lepiej zrozumieć istotę i złożoność problematyki (nie wspominając już o posiadaniu wiedzy nieraz niedostępnej dla postronnego obserwatora). Wiąże się też z tym jednak naturalna tendencja do zacierania granicy między subiektywnym poglądem i obiektywną analizą. Najwyraźniej dostrzec to można w zapisie Dyskusji, której uczestnicy nie ukrywają odmiennego rozumienia samego pojęcia „anarchizm” [364-368]. Okazuje się, że zróżnicowaniu badanego anarchizmu odpowiada zróżnicowanie poglądów badaczy.
Dyskutanci ścierają się odnośnie lewicowości: o ile Duszyk postrzega anarchizm jako „skrajną postać liberalizmu”, to Chwedoruk broni jego lewicowego charakteru [357-358] (18). Uczestników dyskusji dzieli może nie tyle stosunek do anarchizmu (trudno znaleźć w tym gronie jakiegoś przeciwnika tej idei), co postrzeganie możliwości jego urzeczywistnienia - Laskowski i Grinberg przejawiają w tym zakresie wyraźny sceptycyzm [359, 375-376]. O ile jednak pierwszy widzi rozwiązanie w „strefach autonomicznych” o ograniczonym zasięgu, to drugi kładzie nacisk na uniwersalizm, zyskując tu poparcie Duszyka, dla którego takoż „bałkanizacja” stanowi większe zagrożenie od imperialistycznej globalizacji [352-353]. Warto w tym miejscu pochylić się nad tą opozycją między uniwersalizmem i lokalizmem: czy demokracja bezpośrednia nie jest aby możliwa do realizacji tylko w małych grupach? (19) W ten sposób dochodzimy do problemu integracji europejskiej. W stosunku do Unii Europejskiej dyskutanci reprezentują pełną paletę postaw: od eurosceptycyzmu Bogusza, uważającego Unię za „megapaństwo” [361] przez ambiwalentny stosunek Laskowskiego, doceniającego niektóre posunięcia eurokratów [360] i umiarkowany euroentuzjazm Grinberga [362-363] po skrajny euroentuzjazm Kamińskiego, widzącego w Unii bez mała urzeczywistnienie wizji Bakunina [361-362] (przyznam, że stanowisko to dla mnie osobliwe, gdyż Unia opiera się na przymusie w stopniu nie mniejszym niż jakiekolwiek państwo).
Również kapitalizm zyskał wymownego obrońcę w osobie Kaczmarczyka. Choć nie jestem sympatykiem anarchokapitalizmu, to muszę przyznać, iż jego argumenty na rzecz wielonurtowości anarchizmu są dla mnie przekonujące. Kaczmarczyk po prostu odwrócił argumentację anarchokolektywistów: „dyskredytowanie anarchokapitalizmu za brak sprzeciwu wobec własności prywatnej i <<władzy ekonomicznej>> jest za daleko idące. W ten sam sposób można krytykować anarchizm wspólnotowy, gdyż oddając własność wyłącznie w ręce wspólnoty, to jej oddaje <<ekonomiczną władzę>> nad jednostką” [95]. Kluczowa dla mnie jest tu wyłączność (bezalternatywność) takiej czy innej formy własności bądź sposobu gospodarowania. O ile jednak Kaczmarczyk bronił prawomocności anarchokapitalizmu jawnie i otwarcie, to również niektórzy inni uczestnicy skłonni są do łagodzenia swego stosunku wobec wolnego rynku - przykładem może być Kamiński mówiący: „Ja nie mam nic przeciwko temu, że rynek kupuje bunt” [376].
Ba, nawet w stosunku do państwa nie ma jednolitej opinii. Zdecydowanemu antyetatyzmowi Bogusza i Laskowskiego [355] Chwedoruk przeciwstawia koncepcję kompromisu z państwem [364]. Stwierdza: „Państwo to tylko forma uniwersalnej opresji. […] An Arche to jest walka z władzą, tylko teraz pytanie, jak się zdefiniuje ostateczny podmiot tej walki. Czy będzie to państwo, czy może coś innego. I rzeczywiście w dobie globalizacji anarchizm ma bardzo duży problem” [354]. Nie ukrywam, że bliższe mi jest stanowisko Chwedoruka (20). Warto zwrócić uwagę (co przyznaje Laskowski s. 355), że dziś realna władza (a więc opresja!), to nie państwo narodowe tylko UE. Nie zgadzam się też z opinią Bogusza, iż państwo zawsze było narzędziem silnych (bogatych) przeciw słabym (biednym) [355] - przeczą temu choćby przykłady rewolucji jakobińskiej czy pierwszych miesięcy rewolucji rosyjskiej. Wtedy właśnie ci słabi wykorzystali instrumentarium państwowej przemocy przeciw silnym. By nie epatować tu przypadkami krwawego terroru - czyż nie to samo wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy w Islandii, gdzie obywatele odzyskali państwo wbrew dyktatowi europejskiej finansjery? (21)
W każdym razie wszystko to świadczy o ideowym chaosie, panującym w środowisku anarchistycznym (co stwierdza zarówno Bogusz jak Kamiński [373-374]). Bogusz posuwa się do zdiagnozowania współczesnego ruchu anarchistycznego jako „anarchizmu zdegenerowanego”, ryzykując wręcz tezę o „zejściu anarchizmu ze współczesnej sceny politycznej” [237]. Wychodzi od określenia uniwersalnych założeń ideologii anarchistycznej: „odrzucenie przymusu państwowego […] i wynikające z tego dwie podstawowe zasady postulowanej przebudowy społecznej: nieograniczone i niepodważalne prawo odejścia, zmiany wspólnoty […] oraz prawo do nie przynależenia do żadnej społeczności, wykluczające dyskryminację z tego powodu” [238] (22). Następnie stwierdza, że współcześni anarchiści „nie potrafią wyobrazić sobie triumfu idei wolnościowych bez użycia przymusu państwowego, wolności jednych bez zniewolenia drugich” [245], co ilustruje licznymi przykładami, zaczerpniętymi głównie ze strony internetowej Centrum Informacji Anarchistycznej (23). Bogusz odrywa się tu od opisywania przeszłości proponując w zamian analizę współczesności, do której historyczne pojęcia nie przystają. Warto więc przyjrzeć się temu problemowi dokładniej.
Faktem jest postępująca „socjaldemokratyzacja” czy wręcz „liberalizacja” ruchu anarchistycznego. Czyż jednak przeistaczanie się anarchizmu z ruchu rewolucyjnego w reformistyczny nie jest naturalne w sytuacji, gdy elity finansowe popierają ograniczanie roli państwa? W sytuacji, gdy ideologią światowego establishmentu nie jest nacjonalizm lecz globalizm, gdy promuje on nie omnipotencję państwa lecz deregulację, gdy dla jego ekspansji korzystniejsze (bo promujące konsumpcję) są zmiany i permisywizm niż tradycja i purytanizm - ruch anarchistyczny odnajduje się nagle w roli „poputczyka” transformacji: nie głosi celów odmiennych niż establishment, ale inną (lepszą, pełniejszą, prawdziwszą) metodę ich realizacji (24). Wystarczy przejrzeć dowolny numer pierwszego lepszego tabloidu, by znaleźć skoncentrowany atak przeciwko politykom i urzędnikom uznawanym za „schwartzcharaktery” kapitalizmu. Abstrahuję od tego, na ile zarzuty przeciw tym osobom i grupom są słuszne, stwierdzam tylko fakt, że rozpowszechnione w mediach nastawienie antybiurokratyczne, antypolityczne i antypaństwowe pełni funkcję wentyla bezpieczeństwa.
Co więcej, retoryka wolnościowa (nie podejmuję się rozstrzygać na ile szczera) dominuje też w środowiskach prawicowych. Ponieważ na lewicy pokutuje obraz prawicowców jako sadomasochistycznych miłośników opresji i tyranii, pozwolę sobie przytoczyć kilka przykładów (i to spoza obozu korwinowskiego). „Występujemy przeciwko wszechwładzy aparatu państwowego, który wobec własnych obywateli prowadzi politykę rabunkową, i który ogranicza wolności obywatelskie. Rabunek podatkowy i bariery prawne to podstawowe elementy podkopujące zamożność i wolność społeczeństwa. W takiej sytuacji protest przeciwko państwu jest jak najbardziej moralnie usprawiedliwiony” - to manifest Opcji Socjal-Narodowej (grupy wywodzącej się ze środowiska neonazistowskiego). Niepoważne ekstremistyczne oszołomy? To może opinia Macieja Eckharta, byłego wicewojewody kujawsko-pomorskiego z ramienia LPR (!): „Państwo polskie jest dla mnie instytucją nie tyle bezużyteczną, co szkodliwą, nagminnie gwałcącą konstytucję w podstawowych dla człowieka obszarach wolności, tj. wolności osobistej i gospodarczej. […] Stałem się kompletnym państwowym apostatą, których dzięki temu państwu z każdym dniem przybywa. Żyją obok państwa, we własnych enklawach. Tolerują je, bo nie mają innego wyjścia”. A na koniec cytat z manifestu Fundacji Republikańskiej - think-tanku Prawa i Sprawiedliwości: „Jedną z najważniejszych zasad prawdziwej republiki jest poszanowanie prawa obywateli do wolności. Nie tylko <<wolności od>> niesprawiedliwej ingerencji państwa i innych osób, ale też <<wolności do>> samo-rządzenia i uczestniczenia w życiu publicznym sprawiedliwej wspólnoty politycznej”. Czy to się komuś podoba czy nie - postępuje konwergencja różnych sił politycznych na platformie „wolnościowej” (cokolwiek by przez to rozumieć: liberalizm ekonomiczny prawicy, permisywizm obyczajowy lewicy - czy anarchizm). Zaangażowanie polskiej prawicy przeciw ACTA - przez lewicowców i anarchistów postrzegane jako hipokryzja - dla tejże prawicy jest logiczną konsekwencją jej ideologii. To sytuacja nowa dla ruchu anarchistycznego, który jeszcze pół wieku temu pozostawał samotnym bojownikiem o „absolutną wolność”.
Pora by wskazać potknięcia. W niektórych miejsca dostrzeżemy luki. Artykuł Rublewa o rosyjskim anarchizmie jest miejscami nieczytelny bez wyjaśnienia różnic między specyficznie rosyjskimi frakcjami (anarchomistycy, uniwersaliści, platformiści). W pierwszej połowie lat 80. oprócz trójmiejskiego RSA i warszawskiej grupy Sigma Tomasza Szczepańskiego, działały też quasi-anarchistyczne formacje Ruch Nowej Kultury we Wrocławiu i Zrzeszenie Autonomistów w Toruniu (1981 r.) (25); przede wszystkim jednak szkoda, że Łaniewski pominął rolę subkultury punk, na glebie której ruch anarchistyczny eksplodował pod koniec dekady, sięgając małych nieraz miasteczek (26). Nie ze wszystkimi zawartymi w tomie stwierdzeniami można się zgodzić - np. z tezą, że ZZZ w latach 30. przeszedł jako całość na pozycje anarchosyndykalistyczne [291]; wystarczy to porównać z opiniami innych autorów - jak Kamiński [333] czy Romanowicz. Z drobiazgów: pisanie „rewolucyjny amok” o wydarzeniach 1907 r. [177] brzmi nazbyt publicystycznie; tajemniczy ukraińscy „Chliborobi” [35] to po prostu rolnicy; niekiedy szwankuje korekta („polaków” i „andaluzyjczyków” z małej, zaimek „Ci” z dużej [369, 372]).
Na koniec powróćmy do zasygnalizowanego na wstępie problemu (który pojawia się też w dyskusji): dlaczego w Polsce ruch anarchistyczny był i jest słaby? Winą nie można obciążać katolicyzmu, bo w katolickiej Hiszpanii, Francji czy Włoszech anarchizm rozkwitał. Paradoks spróbuję wyjaśnić innym paradoksem: uważam, że Polacy są zbyt indywidualistyczni, by anarchizm stał się im bliższy. Zniesienie państwa wymaga długotrwałej i konkretnej współpracy z innymi ludźmi, wzajemnych ustępstw, rezygnacji z wynoszenia się. Dla indywidualisty to zbyt trudne.
Jarosław Tomasiewicz
Przypisy:
(1) Lewandowski Edmund: Charakter narodowy Polaków i innych. Londyn - Warszawa 1995, ss. 137-144;
(2) W nawiasach kwadratowych numery stron recenzowanej publikacji;
(3) Studia z dziejów polskiego anarchizmu, pod red. E. Krasuckiego, M. Przyborowskiego, R. Skryckiego, Szczecin 2011;
(4) Rafał Dobek: Proudhon i proudhoniści z Komuny Paryskiej 1871 roku;
(5) Dariusz Wierzchoś: Nestor Machno i jego kontakty z Polakami i z Polską;
(6) Tomasz Romanowicz: Wizja obywatela w strukturze społeczeństwa syndykalistycznego w twórczości Kazimierza Zakrzewskiego;
(7) Grzegorz Zackiewicz: Hiszpańska CNT w opiniach polskiej publicystki politycznej lat 30. XX w.; Rafał Chwedoruk: Kropotkin, Rocker, Sorel - anarchistyczni i nieanarchistyczni inspiratorzy polskiego anarchosyndykalizmu; Radosław Antonów: Augustyn Wróblewski - życie, działalność i anarchistyczne poglądy; Arkadiusz Jeleń: Dr Józef Zieliński - polski anarchista w Paryżu; Katarzyna Rembacka: Konwersja, dostosowanie czy ewolucja?;
(8) Kamil Miliszewski: Stowarzyszenia anarchistyczne w ideach społecznych Edwarda Abramowskiego; A. Duszyk: Czy w kontekście 'wolszczyzny możemy mówić o polskiej odmianie anarchizmu?;
(9) Jerzy Szwankowski: Czy Tuchola może stać się Mekką anarchistów?;
(10) Adrian Sekura: Rewolucyjni Mściciele 1910-1913;
(11) Hubert Kaczmarczyk: Czy anarchokapitalizm jest częścią anarchizmu?;
(12) M.in. Paweł Malendowicz: Określenie celów bliskich i dalekosiężnych, a próby budowania alternatywnych stosunków społecznych…;
(13) Szwankowski, op. cit.; Rembacka, op. cit.; Piotr Laskowski: Adolf Brylicki - przypadek anarchisty z końca XIX wieku;
(14) O związkach między ruchem abstynenckim i anarchizmem pisałem w artykule Anarchistyczni abstynenci, Inny Świat nr 27;
(15) Pisałem o tym w tekście Etyka i rewolucja, Magazyn Obywatel nr 2 (2007);
(16) Odpowiadając na apel A. Kamińskiego o uzupełnienie kwerendy przedstawiam tu ich wykaz: Anarchizm a polska emigracja popowstaniowa XIX w., Mat’ Pariadka (MP) nr 1 (1990); Bakunin wiecznie żywy, MP nr 18; Mściciele Rewolucjoniści, MP nr 18; Komuna Paryska: w 130 rocznicę, MP nr 2 (2001); Na marginesie dyskusji o ewentualnym udziale anarchistów w wyborach, Gazeta An Arche (GAA) nr 48; Narodziny anarchizmu w Polsce, GAA nr 38; Anarchia według Nietzschego, GAA nr 35; Od anarchizmu do faszyzmu (Zmierzch rewolucyjnego syndykalizmu), GAA nr 34; Jerzy Sorel: między anarchizmem a faszyzmem, GAA nr 33; Dzieci Sorela i Piłsudskiego, GAA nr 32; Anarchia w duchu Ewangelii, GAA nr 30; Co czytają zachodni anarchiści?, GAA nr 25; Czy anarchista może być rasistą?, GAA nr 21; Michał Bakunin: anarchista-słowianofil, GAA nr 19; Piotr Proudhon - anarchista i reakcjonista, GAA nr 15; Anarchonacjonalizm?, GAA nr 11; Anarchotrybalizm: ekologiczna alternatywa wobec anarchokomunizmu i anarchokapitalizmu, GAA nr 10; Zaczęło się od impry…, Inny Świat (IŚ) nr 26; Scytowie, IŚ nr 20; Anarchizm świętej Rusi, IŚ nr 17; Juliusz Słowacki: pierwszy polski anarchista, IŚ nr 16; Czy anarchiści wywołali pierwsza wojnę światową?, IŚ nr 15; Nowe plemiona Ameryki, IŚ nr 15; Początki anarchizmu w Czechach, IŚ nr 12; Blaski i cienie rewolucyjnego anarchizmu, IŚ nr 11; Posse Comitatus, IŚ nr 10; Ruch anarchistyczny w Polsce. Program i działalność 1983-1997, IŚ nr 9; Wolnościowy municypalizm Murraya Bookchina, IŚ nr 9; Neotrybalizm: Powrót do plemienia, Zielone Brygady nr 140; Kwiaty Ziemi Jałowej. Alternatywne programy polityczne w Trzeciej Rzeczypospolitej, Fronda nr 41; The Red, the White and the Black, Perspectives No. 9; Punk in Poland, The Torch/Antorcha (May-June 1989). Część z nich została ujęta w zbiorze Między faszyzmem a anarchizmem - Nowe idee dla Nowej Ery (Pyskowice 2000);
(17) Janusz P. Waluszko: Dlaczego odszedłem Federacji Anarchistycznej?; w pewnej mierze też Kaczmarczyk, op. cit. i Michał Bohusz: Anarchizm zdegenerowany;
(18) Muszę tu jednak odpowiedzieć twierdząco na (retoryczne w zamierzeniu) pytanie Chwedoruka - czy istniał nieegalitarny anarchizm - otóż takie stanowisko prezentowała na początku XX w. pod wpływem socjaldarwinizmu część anarchoindywidualistów, co opisałem w książce Zło w imię Dobra. Zjawisko przemocy w polityce (Warszawa - Bielsko-Biała 2009), ss. 199-205;
(19) Pomijam tu już taktyczno-polityczny problem opowiedzenia się po którejś ze stron w warunkach realnej konfrontacji między imperializmem (globalizmem) a różnymi lokalnymi (narodowymi) wspólnotami - vide: Irak, Afganistan;
(20) Por. J. Tomasiewicz, Odzyskać państwo!, Inny Świat nr 27;
(21) Obalenie rządu przez Islandczyków - http://narodowcy.net/obalenie-rzadu-przez-islandczykow/2012/02/06/ ;
(22) Zgadzając się z takim stanowiskiem, warto jednak zauważyć, że każda doktryna może doprowadzić do swego zaprzeczenia: oto skrajni liberałowie domagają się dopuszczalności niewolnictwa, faszyści pogardzają własnym narodem, komuniści tworzą w imię „równości” nową arystokrację;
(23) O ile tą tezę możemy uznać za udowodnioną w stosunku do niektórych sektorów ruchu anarchistycznego, to niestety Bogusz nie zadał sobie trudu, by udowadniać inne swoje twierdzenia. Pisze np., że „Współczesny anarchista […] kieruje się […] egotyczną potrzebą wzniesienia się ponad innych, zniewolonych, ślepych konsumentów - tych gorszych” [245]. Osobiście mam podobne odczucia, ale to za mało, by czynić z tego twierdzenie o charakterze naukowym, dlatego tekst ten zaliczam do publicystycznych bardziej niźli naukowych;
(24) Chwedoruk zwrócił uwagę, że globalizacja i współczesny turbokapitalizm zrealizowały część tradycyjnych postulatów anarchizmu [350]. Por. J. Tomasiewicz, Światowy triumf anarchii, Mać Pariadka nr 1 (2005);
(25) J. Tomasiewicz, Młodzieżowa opozycja w PRL, Templum Novum nr 2 (2005) ;
(26) Aleksander Łaniewski: Anarchiści lat 80. w świetle dokumentów IPN.