Wspomnień czar… #43 (1/2015)
Przeczytanie Wspomnień rewolucjonisty Piotra Kropotkina – z tego co pamiętam – zajęło mi dwa albo trzy dni. Nie ma się czemu dziwić, w końcu życie tegoż prekursora anarchistycznego komunizmu i jednej z najważniejszych postaci anarchizmu w ogóle, pełne było zawrotnych akcji (jak choćby ucieczka z więziennego szpitala), podróży, spotkań z innymi osobistościami XIX i XX wieku oraz ideowych rozważań, dysput, planów… Wspomnienia warszawskiego anarchisty to może lektura nie tej samej miary, co Kropotkinowska (można się z nimi uporać w dwie-trzy godziny), ale z drugiej strony, jest to rzecz wartościowa dla polskiego środowiska anarchistycznego, choćby z powodu trwałego świadectwa dla potomnych i młodych adeptów ruchu. Świadectwa z burzliwego okresu przemian ustrojowych i roli, jaką odgrywał odrodzony i pełen wigoru polski anarchizm…
Tytmoteusz Onyszkiewicz nie był mi wcześniej znaną personą. Warszawski anarchizm kojarzył mi się zazwyczaj z takimi nazwiskami jak: Piotr Rymarczyk (dziś jeden z redaktorów pisma Bez Dogmatu), Mateusz Kwaterko (znakomity tłumacz Guy Deborda, teraz już tylko nauczyciel tańców towarzyskich…), Dariusz Misiuna (od anarchizmu do okultyzmu… od kilku dobrych lat prowadzi swą ezoteryczną Okulturę) czy Maciej Gachewicz (niestety już nieżyjący… a jego dorobek można zobaczyć na stronie http://maciek-gachewicz.pl/). Kojarzyłem te nazwiska, bo to oni zalewali swymi słowami strony warszawskich pism anarchistycznych: Anarcholla, Fraternite, Rewolty czy później – Parady Krytycznej. Ich teksty można było też znaleźć na łamach trójmiejskiej Mać Pariadki. Tymoteusz w owych czasach zamiast pisać i publikować (choć pisał, ale bardziej ciągnęły go poezja czy teatr a swe dzieła wrzucał do szuflady lub niszczył…), wolał stać na ulicy i walczyć ze złym systemem (komunistycznym i kapitalistycznym), organizować się wraz z przyjaciółmi czy po prostu barwnie przeżywać swą młodość. Oczywiście wyżej wspomniani warszawscy anarchiści nie byli tylko i wyłącznie gryzipiórkami… brali też udział w ulicznych zadymach, demonstracjach itp. Jednak Onyszkiewicza to jeszcze różni od tych Rymarczyków, czy Kwaterków, że był na tyle odważny, by spróbować po latach opisać swe życie, swoją drogę, pragnienia i marzenia… Jak sam twierdzi, nie jest to nic doskonałego ani skończonego… ale jest!
Ta nieduża książeczka to swoisty kalejdoskop początku lat 90. w pigułce… Znajdziemy w niej zarówno „upadek” starego systemu – choć pozorowany, to dający wielu nadzieję – początki zdziczałego kapitalizmu na powojennych ziemiach polskich, młodzieńcze bunty, osadzone w prowokacyjnych subkulturach czy problemy z tym właśnie związane… Opisywany okres jest czasem wielu niepewności, czasem przełomów, a dla niektórych nawet nadzieją nadchodzącej rewolucji! To wtedy właśnie anarchiści w Polsce czuli się chyba najpewniej i najsilniej. To wówczas, w niemal każdym dużym mieście odbywały się wiece i demonstracje młodzieży nieformalnej, alternatywnej… a nad nimi zazwyczaj powiewała czarna flaga, z nieodzownym, wpisanym w środek – A w kółeczku – symbolem ANARCHII.
Wraz z autorem krążymy zarówno po ulicach stolicy, jak i innych miejscach w Polsce. Trafiamy do Brodnicy, gdzie obywa się sroga bitwa pomiędzy armią wściekłych skinów a samoorganizującą się obroną pola namiotowego, która, mimo, iż składa się w większości z hippisów i rastamanów, odnosi zwycięstwo nad hordami faszystów… Na chwilę odwiedzamy podkarpacką Dębicę, gdzie Tymoteusz chce odsapnąć od fetoru Warszawy, lecz traci tam zęby, napotkawszy kibiców miejscowego Iglopolu… Możemy też przypomnieć sobie o blokadzie budowy zapory czorsztyńskiej, jednej z pierwszych głośnych akcji polskiego ruchu ekologicznego, masowo wspartej przez anarchistów i wszelkiej maści alternatywistów… Ale nade wszystko śledzimy losy bohatera na ulicach stolicy: różne demonstracje i happeningi, uliczne zadymy z latającymi kamieniami na przemian z gazem łzawiącym, spotkania, dysputy i dyskusje A-Cyklistów, ciosy zadawane przez faszystowskie ścierwa i ciosy zadawane faszystowskim ścierwom, agenci UOP-u, ucieczki przed psiarnią, przesłuchania na komisariatach… A wszystko to dodatkowo okraszone jest niemal filozoficznymi przemyśleniami autora, doskonale uzupełniającymi anarchistyczną działalność…
Lektura książki Onyszkiewicza wciąga, przez co czyta się ją szybko, lecz pozostaje się z dużym niedosytem. I to chyba jedyny minus tej niedużej, acz wartościowej pozycji.
JKK
Tymoteusz Onyszkiewicz, Czas: anarchia. Tryb: rewolucja. Wspomnienia warszawskiego anarchisty: 1989-1991, Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2014