Policja w służbie czyścicieli kamienic #44 (2/2015)
Jak śpiewał, czy raczej krzyczał w jednym ze swoich utworów zespół Homomilitia, odnośnie policji – „Zwykle są tam, gdzie ich nie potrzeba. Kiedy giną ludzie, nigdy ich nie ma”. Kolejne powtarzanie sloganów o złej policji? Zapewne jednak kryje się w nim sporo życiowej prawdy, coraz częściej, bowiem to nie tylko młodzież gdzieś w blokowiskach złorzeczy funkcjonariuszom policji, ale zwykli Kowalscy, na własnej skórze przekonujący się o nieudolności wspomnianej służby. Znamiennym przykładem na takie wyzbycie się złudzeń, co do kompetencji i zaangażowania policji w walce z przestępczością, jest jej reakcja na proceder czyszczenia kamienic. Chcąc opisać ów niezwykły przykład indolencji, złej woli, a może nawet celowej nieudolności, posłużę się kilkoma przykładami, z którymi do czynienia miało poznańskie środowisko aktywistek i aktywistów lokatorskich.
Nie macie prawa nawet protestować
Mieszkańcy, których dotknęły pierwsze szykany ze strony czy to samych właścicieli, czy częściej wynajętych przez nich administratorów, nigdy nie mogli liczyć na pomoc policji. Policjanci na konflikt lokatorów z właścicielami czy ich przedstawicielami, a najemcami – zawsze reagowali podobnym okazywaniem czy to własnej bezradności, czy też obojętności. Powiedzmy sobie szczerze, gdzie jest napisane, że policja ma pomagać obywatelom? Choćby w Ustawie o policji z dnia 6. kwietnia 1990 r. – Art. 1.2 pkt 1 wyraźnie mówi „Do podstawowych zadań policji należą ochrona życia i zdrowia obywateli oraz mienia przed bezprawnymi zamachami, naruszającymi te dobra” [1] . Najwyraźniej jednak, rzecz jest w interpretacji takowych przepisów. Czy uciążliwy remont, który przeprowadza właściciel lub jego administrator, którego jedynym efektem jest odłączenie przeróżnych mediów lokatorom, poczynając od opłaconej telewizji kablowej, wody czy na dostępie do energii elektrycznej, stanowi już przyczynek do podjęcia interwencji czy jeszcze nie? Lokatorzy kamienic przy ulicy Piaskowej na własnej skórze przekonywali się, że nie, iż policja nie jest od tego, by wymóc coś na administracji kamienicy, chociaż ta mniej lub bardziej jawnie uprzykrza życie lokatorom, a nawet ich zastrasza, chcąc zmusić do wyprowadzki. Petardy czy świece dymne, wrzucane przez „nieznanych sprawców”, również są dla policji nie metodą na czyszczenie kamienic z lokatorów, a jedynie aktem chuligaństwa, ich sprawcy niestety pozostają dla policji nieuchwytni.
W momencie, gdy cała nadzieja w działanie policji w lokatorach znika, postanawiają oni, zgodnie ze zdroworozsądkowym podejściem „pójść wyżej”. Organizują protest uliczny, spokojną demonstrację i chcą wspólnie udać się do prezydenta miasta – wówczas Ryszarda Grobelnego. Zamiast otwartych drzwi do bądź, co bądź publicznego Urzędu Miasta, natykają się na kordon policji. Akurat trwa w Urzędzie spotkanie tej wyżej postawionej władzy z tą najwyższą, czyli wizyta Prezydenta RP. Oficjele ani żaden z ich przedstawicieli nie znajduje czasu dla lokatorów. Policja za to znajduje czas, by spisać uczestników protestu, w tym pomagających w jego przeprowadzeniu anarchistów i anarchistki. Efekt tego protestu? Na pewno lokatorom udaje się nagłośnić swój protest, tylko dzięki temu prezydent miasta znajduje wreszcie czas, by z nimi porozmawiać. Tak właśnie działa władza samorządowa, tylko pod presją zaczyna interesować się problemem mieszkańców miasta. Prezydent oczywiście twierdzi, że niczego nie może zrobić. Lokatorzy przekonują się kolejny raz, że tylko organizując się, będą mogli sami sobie pomóc. W ten sposób zawiązuje się Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów. Inny efekt, to sprawa w sądzie przeciwko jednemu z uczestników protestu z art. 52. 1 pkt 2 o przewodniczenie zgromadzeniu bez wymaganego zawiadomienia. Sprawa zostaje wytoczona na wniosek policji. Policji, która nawet nie analizuje, iż lokatorzy zwołali owe zgromadzenie w akcie desperacji, kolejny raz pozbawiani przez „czyściciela kamienicy” opłacanego przez nich prądu. Policja nie bierze pod uwagę, że całe, niezgłoszone zgromadzenie przebiegało w sposób pokojowy i spokojny. Policja przegrywa sprawę w sądzie, ale niczego z tego tytułu się nie uczy. Jeszcze kilkakrotnie będzie starała się kierować wnioski o ukaranie wobec osób, zaangażowanych w pomoc i obronę lokatorów. Problem czyszczenia kamienic w Poznaniu podsumowuje Komendant Miejski Policji w Poznaniu – mł. insp. Roman Kuster „Mamy wolny rynek i jeśli chcą państwo mieć całodobową ochronę, można skorzystać z usług firm ochroniarskich” [2]. Oto, na jakie „dobre rady” i pomoc ze strony policji mogą liczyć zastraszani lokatorzy.
Barykadować się, by nie dać się wyrzucić
Zorganizowani lokatorzy to dla tych, którzy chcą zarobić na czyszczeniu kamienic, bardziej niebezpieczny przeciwnik. Nagłośnienie sprawy działań najbardziej znanego czyścieli kamienic – Piotra Śruby, na pewno musiało zdenerwować również jego mocodawców. W mediach coraz częściej w związku z procederem nękania lokatorów obok nazwy firmy Piotra Śruby – Fabryka Mieszkań i Ziemi – pojawia się nazwa Neo Banku. Jednak sam proceder nie zanika i dotyka kolejnych mieszkańców poznańskiej kamienicy, tym razem przy ulicy Stolarskiej. Schemat jest taki sam, ponownie pod pozorem remontu dewastuje się kamienicę i próbuje pozbawić lokatorów dostępu do mediów. Policja ma okazję się wykazać, tym razem „nieznani sprawcy” zostawiają ślady takie jak wieniec pogrzebowy, porozrzucane na klatce robaki, próbują odciąć prąd. Pion kryminalny policji zbiera dowody, ale poza tym policja ponownie twierdzi, że niewiele może. To działania lokatorów doprowadzają do tego, iż sądownie zostaje wydany zakaz zbliżania się administratora budynku Piotra Śruby do kamienicy przy Stolarskiej. Ponownie to lokatorzy nagłaśniają swoją sprawę widząc, że ze strony policji nie doczekają się pomocy. Nie mogą ufać policji, okazuje się, iż Piotr Śruba dla… poznańskiej policji przygotowywał filmy szkoleniowe [3]. Najwyraźniej Śruba skwapliwie korzysta ze zdobytych w policji kontaktów. W toku sprawy, wytoczonej przez lokatorów Piotrowi Śrubie, zostaje ujawnione, że otrzymywał on informacje o działaniach lokatorów od jednego z funkcjonariuszy policji. W czasie największego natężenia konfliktu wokół kamienicy przy ul. Stolarskiej policja, zamiast próbować powstrzymać czyściciela kamienic, jeszcze mu pomagała. Nie powinno więc dziwić, że lokatorzy, których już pozbawiono dostępu do wody, postanawiają zabarykadować się w kamienicy, kolejny raz przekonują się, iż mogą liczyć na siebie i solidaryzujących się z nimi mieszkańców miasta, ale nie na władzę czy jej zbrojne, policyjne ramię.
Nihil novi w poznańskiej policji
Pomimo trwającego właśnie procesu Piotra Śruby w poznańskiej policji niewiele się zmieniło. Nie widać żadnej zmiany mentalności w stosunku do problemów lokatorskich. Dominuje strategia spychologii. Lokatorzy muszą radzić sobie sami i raczej udowadniać funkcjonariuszom, że mają jakieś prawa, niż liczyć, iż ci samemu staną w ich obronie. Za przykład niech posłuży sytuacja mieszkańców kamienicy przy ulicy Tylne Chwaliszewo 26. Pozbawieni przez nowego właściciela dostępu do wody, nie mogli liczyć na pomoc żadnych miejskich służb. Konflikt w kamienicy narastał, a mieszkańcy uzyskali pomoc od poznańskich anarchistów i WSL-u. Wydawać mogło się, że udało się nawiązać dialog z nowym właścicielem i konflikt w kamienicy uda się zażegnać – właściciel zadba o to by, jeśli jego wolą jest wyprowadzka obecnych lokatorów, dokonało się to z poszanowaniem ich praw. Niestety dobra wola właściciela kamienicy okazała się fikcją. Nie tylko nie pomógł on lokatorom w ponownym podłączeniu wody, ale też pod pozorem przeglądu technicznego dokonał celowego zniszczenia poszycia dachowego. Jak w tej sytuacji zachowali się policjanci? Dzielnicowy oświadczył lokatorom, iż skoro korzystają z pomocy WSL-u i Rozbratu, to niech sami sobie radzą. Kiedy pod naciskiem zainteresowanych sprawą mediów udało się skłonić policję do właściwy działań, zabezpieczenie śladów zniszczeń dachu zajęło funkcjonariuszom blisko dobę [4]. Konflikt w kamienicy trwa, a policja ponownie pokazuje, że nie traktuje przypadków nękania lokatorów poważnie, swoim nieudolnym działaniem lub jego brakiem, jedynie zachęcając czyścicieli kamienic do dalszego działania. Trudno uwierzyć, iż przy tak niewielkim zaangażowaniu mundurowych, sprawcy zniszczenia dachu poniosą jakąkolwiek karę, a właściciel kamienicy, który dopuścił do takiego rzekomego „przeglądu technicznego” – będzie musiał obawiać się ze strony policji jakiejkolwiek reakcji.
Podsumowanie
Zastanawiać się można, skąd w policji taka indolencja w sprawie łamania praw lokatorów? Czy wynika ona jedynie z uczestnictwa (jako asysta komornicza) przy eksmisjach? Zaryzykować można hipotezę, że funkcjonariusze raczej nie mają szczególnego interesu, by w konflikcie, gdzie dochodzi do konfrontacji między prawami lokatorów, a prawem własności, opowiadać się po stronie tych pierwszych. Nie jest trudno zauważyć, iż od lat funkcjonariusze służb mundurowych, korzystając ze swych szczególnych uprawnień emerytalnych (przejście na emeryturę po 15 latach służby), wielokrotnie kontynuują pracę zawodową. Najczęściej zatrudnienie byli policjanci znajdują w różnego typu prywatnych firmach z branży ochrony. Branża ta skupia się na ochronie mienia, tak, więc można śmiało powiedzieć, że byli policjanci ponownie stają na straży własności. Panujący model ekonomiczny i towarzysząca mu indoktrynacja, ze wszystkich sił podkreślają świętość prawa własności. Wydaje się, więc, iż zarówno, widząc swoje ewentualne przyszłe zatrudnienie w roli stróżów własności, jak i będąc obecnie traktowani jako służby służące zabezpieczeniu owych własnościowych praw – nie traktują z równą powagą praw ludzi, którzy stają się ofiarami owego prawa do mienia. Jeśli z takiej perspektywy spojrzymy na funkcjonariuszy policji, wówczas przywoływane już słowa komendanta Romana Kustery nabierają logicznego znaczenia. Policja ma służyć do ochrony własności i tym samym interes posiadaczy owej własności staje się dla niej priorytetem. Uświadomienie takich zależności nękanym przez czyścicieli kamienic lokatorom, staje się więc zadaniem zasadniczym. Lokatorzy muszą zdawać sobie sprawę, że policja jest instytucją, która nie stanie w ich obronie z tytułu obowiązku. Dzieje się tak tylko wówczas, gdy sami lokatorzy potrafią zorganizować się i wymusić obronę swoich praw. Doświadczenie pokazuje, iż policja częściej staje się sojusznikiem nawet nieuczciwych właścicieli i wynajętych przez nich czyścicieli kamienic. Własność kolejny raz stawiana jest ponad interesem ludzi, a policja ma swój udział w obronie owej własności.
Łukasz Weber