Farba znaczy krew… #34 (1/2011)
W słowniku myśliwych jest więcej podobnych eufemizmów, które nie nazywają rzeczy po imieniu, a pozwalają zdystansować się od zadawanego cierpienia. Autor książki „Farba znaczy krew”, Zenon Kruczyński, wprowadza nas w intymny świat swojego dzieciństwa, relacji z ojcem-myśliwym, w świat myśliwych. Poznajemy drogę człowieka o nieprzeciętnej wrażliwości i wnikliwości, który sam był myśliwym. W wieku dojrzałym zaprzestał jednak polować. Obecnie działa na rzecz ochrony przyrody, w tym szczególnie na rzecz ochrony Puszczy Białowieskiej.
Zenon Kruczyński demaskuje świat myśliwych i powody, dla których polują. Prowadzi polemikę z argumentami wysuwanymi przez myśliwych i wpajanymi społeczeństwu na tyle skutecznie, że obecnie przeciętny Polak jest przekonany, iż polować trzeba. Jak pisze autor: Przeprowadzana od stu lat, konsekwentnie, kampania kształtująca obraz współczesnego myślistwa doprowadziła do utrwalenia się w naszych umysłach przekonania o prawdziwości „koronnych argumentów myśliwskich” i spowodowała ogólne przeświadczenie o dobroczynnej dla przyrody roli myśliwych.
Myśliwi dbają o swój „inwentarz”, o wysokie pogłowie zwierząt łownych. Każdego roku w lesie odbywa się wielkie dokarmianie dzikich zwierząt. Masowe dokarmianie zaczęło się mniej więcej pięćdziesiąt lat temu - pisze autor. Wtedy to zaczęła się nadprodukcja żywności, która trwa do dziś. Ta nadprodukcja jest wwożona do lasu, na nęciska, pod ambony. Dzięki dokarmianiu pogłowie jeleni i dzików utrzymuje się na nienaturalnie wysokim poziomie i jest co zabijać. A równowaga w przyrodzie jest nieprzerwanie zakłócana.
Lobby myśliwskie to bardzo poważna siła polityczna, skutecznie działająca na rzecz swoich interesów w imię wspólnej rozrywki. W Polsce w czasie trwania kadencji sejmu 2001-2005 co szósty senator lub poseł był myśliwym. Wyobraźmy sobie, że pewien myśliwy jest radnym, posłem, senatorem czy też ministrem w jakimkolwiek układzie politycznym. Co się zdarzy, gdy jakaś sprawa zagrażająca w jakikolwiek sposób myślistwu trafi na jego biurko? I trafiła taka sprawa, jest nią poszerzenie Białowieskiego Parku Narodowego, skutecznie hamowane przez myśliwych. Myśliwi nie dopuścili do odebrania im najlepszego w Polsce łowiska, jakim jest Puszcza. Wywalczyli zmiany w prawodawstwie na tyle skutecznie, że do chwili obecnej poszerzenie Białowieskiego Parku Narodowego stoi pod znakiem zapytania. Wszystko przez drobną przeforsowaną przez nich zmianę w prawodawstwie. Poszerzenie parku narodowego wymaga zgody lokalnych samorządów, a nie jak proponowano opinii. Na samorządy łatwo wywierać wszelkiego rodzaju presje i naciski, łatwo manipulować lokalną ludnością. W chwili obecnej losy Puszczy leżą w rękach trzech puszczańskich gmin i Administracji Lasów Państwowych, która wywozi rocznie z Puszczy ponad sto tysięcy metrów sześciennych drewna. Jak pisze autor, żeby wywieźć taką masę drewna, co dwadzieścia minut z Puszczy wyjeżdża pojazd wypełniony po brzegi. Reasumuje: Myśliwi na każdym stołku wiedzą, jak chronić swoje interesy. I nie muszą toczyć narad, ustalać strategii, podpisywać porozumień - wiedzą sami z siebie i w jednej chwili, co trzeba robić, ponieważ te sprawy dotyczą najbliższej ich ciału koszuli.
Nasze dziedzictwo przyrodnicze leży w rękach ludzi uprawiających krwawe „hobby”. Jesteśmy większością w społeczeństwie, a nie są respektowane nasze prawa: prawo do bezpieczeństwa, przebywania na łonie przyrody, prawo do podziwiania dzikich zwierząt. Nie są respektowane prawa przyrody do osiągnięcia równowagi. Dzikie zwierzęta reagują panicznie na widok człowieka, który jest dla nich obecnie śmiertelnym zagrożeniem.
Myśliwi stanowią zagrożenie nie tylko dla zwierząt. Rokrocznie zdarzają się wypadki śmiertelne, w których giną, oprócz samych myśliwych, przypadkowi ludzie. Przyczyny są różne, głównie jednak to alkohol, strzały do „nierozpoznanego celu”, przewożenie nie rozładowanej broni. Strzały do nierozpoznanego celu, zagrażają w głównej mierze nam, przebywającym w lesie, bądź na ich obrzeżach. W rozmowie w jednej z gazet - zacytowanej w książce - kierownik Ośrodka Hodowli Zwierzyny, myśliwy, na pytanie jak uniknąć spotkania z myśliwym podczas wieczornego spaceru w lesie, odpowiada, żeby nosić ze sobą lampkę, a w ogóle chodzić do lasu nocą na spacer jest niebezpiecznie. Lepiej nie chodzić. W latach 2006/2007 w Polsce było około 106 000 myśliwych i te sto tysięcy posiadających broń i mogących jej użyć, trzyma w ryzach 38 milionów, nie mogących wyegzekwować swoich praw i roszczeń.
Z perspektywy byłego myśliwego Zenon konkluduje: Na śmierci zwierząt traci tylko człowiek. Bo zabija, i tego cudu życia, którym jest żywe, wolne, piękne zwierzę, nie zobaczy już nigdy. Jest tylko trup. Z powodu każdego zniszczenia w przyrodzie traci tylko człowiek.
Karina Nowicka
Kruczyński Zenon, Farba znaczy krew, Wyd. Słowo/Obraz Terytoria, Gdańsk 2008