Kobiety powinny stracić prawa wyborcze – tak, jak i mężczyźni #16 (1/2002)
Dwusetna
rocznica Vindication
of the Rights of Woman
(1) Mary Wollstonecraft wydaje się być dobrą okazją do
przypomnienia czytelniczkom i czytelnikom prostej, acz często
zapominanej prawdy. To, że kobiety powinny mieć takie samo prawo do
stanowienia praw jak mężczyźni jest poza dyskusją. Tu kobiety i
mężczyźni naprawdę są równi: „Nikt
nie ma prawa stanowić Praw” (2).
Spadkobierczynie
sufrażystek, współczesne feministki głównego nurtu twierdzą, że
aby skończyć z uciskiem cierpianym przez kobiety i ich
dyskryminacją konieczne są prawa stanowione przez państwo.
Obojętnie, czy tą dyskryminacją są różnice w zarobkach,
szansach na zatrudnienie, przysługujących prawach do posiadania
majątku czy, co najważniejsze, przyzwolenie (męskiego)
społeczeństwa na przemoc wobec ich osób i własności, feministki
zwracają się o środki zaradcze i sprawiedliwość do państwowego
prawodawstwa (3).
Społeczeństwo może być oparte na jednym z
dwóch wzajemnie wykluczających się aksjomatów: przymusie albo
zgodzie. Przymus tworzy hierarchiczne, oparte na sile stosunki między
jednostkami, przybierające zwykle formę kradzieży, niewolnictwa i
morderstwa
– i jest
on zinstytucjonalizowany w państwie. Zgoda jest podstawą wolnego
handlu czy też laissez-faire z tylko jedną zasadą, prawem natury,
które zachowuje prawo każdego do kontrolowania swej osoby i majątku
pod warunkiem, że nie ingeruje on w podobne prawo kogoś innego do
swobodnego posługiwania się własnym ciałem i majątkiem, i
kontrolowania ich.
Męski szowinistyczny pracodawca, potępiany
przez „politycznie poprawnych” intelektualistów za odmowę
zatrudniania kobiet, jest karany za swe uprzedzenia, musząc oferować
wyższe place dla przyciągnięcia dodatkowych pracowników –
mężczyzn. Jego zwiększone koszty i zmniejszona konkurencyjność
pozwalają firmom zatrudniającym tańszych pracowników-kobiety
sprzedawać taniej od niego, co po pewnym czasie podnosi płace
kobiet i obniża płace mężczyzn (4).
Ustawy o „równych
płacach”
dają całkiem odmienny rezultat. Zakaz zastępowania kosztownych
mężczyzn tańszymi pracownikami-kobietami
zmniejsza szanse zatrudnienia kobiet; zatrudnieni już pracownicy
wyciągają płace powyżej stawki rynkowej, co równa się
przymusowej redystrybucji od biednych do bogatych. Nic dziwnego, że
związki zawodowe popierają ustawy o placach minimalnych.
Takie
ustawodawstwo, czy roszczenia do majątku innych, wskrzesza na powrót
sytuacją, w której zdaniem feministek cierpią kobiety, tj.
zalegalizowany przymus przypominający niewolnictwo
– i
popierając to feministki wydają się wypierać swych wcześniejszych
zasad. Amerykański feminizm wyłonił się z XIX-wiecznego,
radykalnie indywidualistycznego antyniewolniczego ruchu związanego z
pismem „The
Liberator”
Williama Lloyda Garrisona (5). Siostry Grimke, Sarah i Angelina,
pokazywały w broszurach i prelekcjach, jak prawa kobiet i prawa
niewolników na równi nie istnieją wobec państwowego prawa.
A
jednak niektóre feministki popierają przywrócenie ustawowego
niewolnictwa, wyrażając to bardziej w języku roszczeń niż prawa
do władania sobą. Jest to konsekwencja kampanii na rzecz ustawowego
„prawa
do aborcji na żądanie”
(6). Naturę tego zadania ujawnia następujący scenariusz: wyobraźmy
sobie, że wszyscy lekarze odmawiają z takiej czy innej przyczyny
przeprowadzania aborcji. Przy „prawie
do aborcji na żądanie”
konieczne byłoby zmuszenie kilku lub wszystkich opornych lekarzy do
przeprowadzenia operacji i tym samym ustanowienie stosunków
międzyludzkich opartych na przemocy, sprowadzające zmuszanych do
roli niewolników.
Pogląd, że takie roszczenia można wywieść
z reguł demokracji jest fałszywy z tej przyczyny, że jest
obojętne, czy czyjeś prawo do władania sobą przywłaszcza sobie
jedna osoba, czy milion osób, które to przegłosowują i wtrącają
tego kogoś w niewolnictwo. Feministki domagające się
sprawiedliwości i wolności powinny uzmysłowić sobie fakt, że
sprawiedliwość nie może być stanowiona w drodze przymusu państwa
nad jednostkami, musi natomiast być odkryta poprzez usuniecie owego
zgubnego prawodawstwa, które unieważnia prawo kobiet i mężczyzn
do władania sobą (7).
Jak zauważył Lysander Spooner, „jeśli
kobiety, zamiast wnosić petycje o dopuszczenie do udziału we władzy
ustanawiającej więcej praw, obwieszczą obecnym prawodawcom, że
one, kobiety, pójdą do parlamentu i cisną w ogień wszystkie
istniejące kodeksy, to zrobią bardzo rozsądną rzecz – jedną z
najrozsądniejszych rzeczy, jakie są w stanie zrobić. I będą
miały ze sobą tłum mężczyzn – przynajmniej wszystkich rozsądnych
i uczciwych mężczyzn w tym kraju – którzy z nimi pójdą”
(8).
W niniejszym artykule próbowałem przedstawić parę idei i ogólny „wydźwięk” argumentów charakteryzujących tradycje indywidualistycznego feminizmu używając jej jako tła do przeegzaminowania rozpowszechnionych roszczeń współczesnego socjalistycznego feminizmu. Chociaż tekst ten broni się sam i nie potrzebuje wielu przypisów, zdecydowałem się włączyć doń – dla zainteresowanych – opatrzony przypisami przewodnik bibliograficzny, który odnosi poszczególne argumenty zawarte w tekście do materiałów źródłowych.
Przypisy:
1.
“A Vindication of the Rights of Woman: with Structures on Political
and Moral Subjects [1792]”
Penguin, Harmondsworth, Middlesex, 1992.
2. Opinie wyrażone w
artykule są zbliżone do tych wyrażanych przez czolowego
XIX-wiecznego teoretyka wolnościowego Lysandra Spoonera w eseju „A
Right to Make Laws?”
opublikowanym w „Liberty”
i „The
New Age”
J. M. L. Babcocka, i ponownie w znakomitej antologii Wendy McElroy
“Freedom,
Feminism, and the State: An Overview of Individualist Feminism”
Cato
Institute, Washington, D.C., 1982 [1st edition]. Książka
McElroy jest być może ostatecznym zbiorem tekstów z tej
dziedziny.
3. McElroy w swym artykule „You’ve
slid a long way, baby!”,
opublikowanym w „No
Statesman”,
Vol. 1, No. 1 (1990) oferuje szczególnie bezlitosną krytykę
poglądu socjalistycznych feministek, że ucisk ma swe źródło w
procesie rynkowym. Pokazuje ona, że ucisk nie jest konsekwencją
działalności rynkowej, ale wynika z przemocy państwa i jego
ingerencji w rynek. Jako że proces rynkowy karze po pewnym czasie
dobrowolną dyskryminację jednostek, to wprowadza on, jak to ujął
Ludwig von Mises, harmonię właściwie rozumianych interesów.
Przewagi i przywileje mogą być zatem utrzymywane w obliczu tego
procesu jedynie poprzez używanie przemocy, czy to indywidualne, czy
zinstytucjonalizowane w formie państwa. Zob. także klasyczne
rozróżnienie
pomiędzy Państwem a Rynkiem nakreślone przez
Franza Oppenheimera w „The
State”
Vanguard Press, New York, 1926.
4. Argument ten jest nakreślony
dokładniej przez Waltera Blocka, który pokazuje, dlaczego „Męska
Szowinistyczna Świnia” powinna być uznana za współczesnego
bohatera
– znajduje
się on w jego godnym uwagi i głęboko przenikliwym przesłaniu
tolerancji: „Defending
the Undefendable: The Pimp, Prostitute, Scab, Slumlord, Libeler,
Moneylender, and Other Scapegoats in the Rogue’s Gallery of American
Society”
Fleet Press Corporation, New York,
1976.
5. Jeśli chodzi o
historyczne szkice na temat wyłaniania się myśli
indywidualistycznego feminizmu, zob. „The
True Mothers of Feminism”
Wendy McElroy, opublikowane w „Reason”,
lipiec 1983, str. 39-42, oraz jej
późniejszy traktat na ten
temat, „The
Roots of Individualist Feminism in 19th Century America”,
str. 3-26,
który stanowi początkowy rozdział „Freedom,
Feminism, and the State”.
Dr Stephen Davies napisał podobną znakomitą
historię
wolnościowego feminizmu w Wielkiej Brytanii, „Libertarian
Feminism in Britain, 1860-1910”
LA Pamphlet No. 7, Libertarian Alliance, London, 1987. Ten ostatni
tekst służy do obalania mitów współczesnych socjalistycznych
feministek na temat pochodzenia ruchu feministycznego w Wielkiej
Brytanii.
6. Jeśli chodzi o argument na rzecz prawa do aborcji
wynikający jawnie z zasady władania sobą, patrz wystąpienie
McElroy, „What
Does it Mean To Be An Individual? (Self-Ownership
Is Key To Abortion Issue)”
w debacie z Doris Gordon z Libertarians for Life, organizacji
antyaborcyjnej, w „Rampart
Individualist”,
Vol. 1, No. 4, jesien, 1983, str. 3-9.
7.
Ten pogląd na państwo, prawo i sprawiedliwość jest poglądem
Woluntarystów, z którymi Wendy McElroy mocno się utożsamia.
Użyteczny zbiór pism Woluntarystów został opublikowany jako
„Neither
Bullets nor Ballots: Essays on Voluntaryism, The Voluntaryists”
Baltimore, Maryland, 1983; znajdują się tam eseje McElroy, George’a
H. Smitha i Carla Watnera. Woluntaryści dążą do „delegitymizacji
państwa przez edukacje”
i „orędują
za wycofaniem się ze współpracy i milczącej zgody, na której
ostatecznie opiera się władza państwa”.
Powinno się jednak tu zaznaczyć, że nie jest to ostatnia nowinka
strategiczna wśród wolnościowców i, jak podkreślają to
współcześni Woluntaryści, pochodzi z klasycznego dzieła
„Etienne’a
de la Boetie The Will to Bondage [trans. A
Discourse on Voluntary Servitude]”,
1577, [1735], Libertarian
Broadsides
No. 6, Ralph Myles Publisher, Colorado Springs, 1974. Za część tej
tradycji można uznać też Lysandra Spoonera; jego “No
Treason: The Constitution of No Authority and Natural Law: The
Science of Justice”
są ostatnio dostępne w znakomitym zbiorze pod redakcja George’a H.
Smitha “The
Lysander Spooner Reader, Fox & Wilkes”
San Francisco, 1992.
8. Lysander Spooner, „A
Right to Make Laws?”,
str. 330.
© 1993; Libertarian Alliance; Brithish
Association of Libertarian Feminists; Barry Macleod-Cullinane.
Tekst
opublikowany za zgoda Libertarian Alliance,
http://www.libertarian-alliance.com/.
Tłum. J. Sierpinski. Oryginał znajduje się pod adresem
http://www.capital.demon.co.uk/LA/pamphlets/no-vote.htm.