Rewolucja gradualistyczna według Garsona #35 (2/2011)
Zawsze, od kiedy zacząłem interesować się anarchizmem, brakowało mi pewnego „złotego środka”. Zarówno lewa strona (anarchokomuniści, anarchosyndykaliści), jak i ich adwersarze z prawej strony (anarchokapitaliści) mieli - jak na mój gust - zbyt uproszczoną i dogmatyczną wizję świata. Między dwoma obozami nie ma praktycznie, lub raczej nie są dopuszczane, żadne stany pośrednie. Jedni zbawienie widzieli w zniesieniu własności, zniszczeniu kapitału, „mitycznej” solidarności proletariatu i rewolucji mas; drudzy panaceum upatrywali w powszechnej prywatyzacji i nienaruszalności własności prywatnej, a de facto wspierali i wspierają monopol wszelkich międzynarodowych grup korporacyjnych w imię zasady, że prywaciarz zawsze jest lepszym gospodarzem niż państwo. Człowiek obeznany trochę z historią i rozwojem myśli wolnościowej bez trudu znajdzie przykłady, obalające obie tezy. W czasie wojny domowej w Hiszpanii zarządzanie przez CNT zajętymi przez robotników fabrykami bardzo często niczym nie różniło się od zarządzania poprzednich właścicieli: „CNT-UGT stopniowo przyjęło managerską postawę wobec pracowników, przed którymi formalnie była odpowiedzialna (…). Rada Techniczno-Administracyjna CNT, przykładowo, ostrzegała, że nastąpi katastrofa, jeśli pracownicy nie wyzbędą się szkodliwych „burżuazyjnych wpływów” (co najwyraźniej oznaczało, iż wybierali czas wolny zamiast dodatkowej pracy bez wynagrodzenia), a dyscyplina w pracy nie zostanie przywrócona”. Natomiast liberalizacja przepisów dotyczących prywatyzacji i skupu ziemi w wielu krajach Trzeciego Świata (np. w Meksyku) doprowadziła do krwawego odbierania ziemi miejscowym wspólnotom przez latyfundystów.
Kevin A. Carson, amerykański badacz i teoretyk anarchizmu, w swojej Ekonomii politycznego mutualizmu próbuje przeciwstawić się obu koncepcjom. Nie przeciwstawia się im jednak na zasadzie absolutnej negacji obu kierunków. Docenia wspólnotowość, solidaryzm socjalistycznego skrzydła anarchizmu, nie odrzucając przy tym własności prywatnej jako takiej, która jest u niego sprowadzona do wartości wymiennej, determinowanej przez ilość pracy w sobie zawartej (zbliża to Carsona do marksistów i anarchokomunistów). Kevin A. Carson jest przedstawicielem współczesnego amerykańskiego anarchizmu indywidualistycznego i ekonomii mutualizmu (odmiany myśli wolnościowej, korzeniami sięgającej do poglądów „ojca współczesnego anarchizmu” Pierre’a-Josepha Proudhona; Proudhon jest obecnie, moim zdaniem niesłusznie, nieco zapomniany i lekceważony - jego poglądy mają w sobie dużo więcej realizmu niż „romantyczne utopie” faworyzowanego dotychczas Michaiła Bakunina).
Ekonomia politycznego mutualizmu nie jest propagandową broszurką, tylko poważną pracą naukową z zakresu historii stosunków ekonomicznych i społecznych. Autor skrupulatnie analizuje dzieje rozwoju gospodarczego i politycznego Europy i Ameryki (które przez ostatnie kilkaset lat były motorem napędowym rozwoju na całym świecie) od XVI wieku, kiedy zostali uwłaszczeni chłopi, co z kolei dało początek obecnemu systemowi kapitalistycznemu, który według Kevina A. Carsona nic nie ma wspólnego z prawdziwym wolnym rynkiem: „To, co nazywamy „kapitalizmem” nawet z grubsza nie przypomina wolnego rynku. Jest to zasadniczo państwowy system władzy, począwszy od samego jego początku w późnych wiekach średnich. Odkąd istnieje - pozwala elementom rynku funkcjonować w różnych pęknięciach swojej własnej struktury, ale tylko tak długo, jak służą interesom klas reprezentowanych przez państwo”.
Przyszłość anarchizmu Kevin A. Carson widzi w panarchii - „środowisku koegzystencji całej gamy lokalnych systemów społecznych i gospodarczych”. Carson rozumie przy tym (czego brak jest wielu innym myślicielom wolnościowym), że przyszłe społeczeństwo będzie zróżnicowane: „Lokalne społeczności będą pewnie eksperymentować z ideologiami, począwszy od syndykalizmu poprzez mutualizm i georgizm, na rasizmie i teokracji kończąc”.
Dla wielu będzie z pewnością zaskoczeniem czy wręcz szokiem droga, jaką propaguje autor w dążeniu do anarchii. Nie chodzi już nawet o to, że amerykański mutualista w zasadzie odrzuca rewolucję. Rewolucja, czyli wariant siłowy, jest według niego tylko jednym z możliwych końcowych etapów likwidacji systemu państwowego. Kevin A. Carson stawia na „gradualistyczną rewolucję”, czyli na stopniowe tworzenie struktur alternatywnych wobec państwa (spółdzielnie wytwórców, organizacje konsumentów, systemy LETS, mutualne banki, syndykalistyczne związki zawodowe, zrzeszenia lokatorów itp. Itd.) i nacisku na struktury państwowe, w celu zmuszenia ich do wycofania się z zarządzania jak największej liczby obszarów życia społecznego, w tym również nacisków poprzez uczestniczenie w procesach politycznych. Takie poglądy dla wielu purystów z lewa i prawa są zdradą ideałów, ale Kevin A. Carson przypomina, że „jeśli większość ludzi wycofa swe poparcie i zrezygnuje z uczestnictwa we wszystkich procesach politycznych, klasa rządząca po prostu odżegna się od potrzeby społecznego poparcia władzy i zastosuje jawne represje”.
Mutualizm oznacza więc budowę społeczeństwa, jakiego chcemy, tu i teraz, dzięki oddolnej organizacji i pomocy wzajemnej, a nie czekanie na rewolucję. Dla Carsona rewolucja nie jest panaceum: „nawet jeślibyśmy mieli „magiczny przycisk”, który cudownie sprawiłby, że wszyscy urzędnicy, broń i budynki państwowe znikliby, jaki byłby rezultat? Jeśli większość ludzi nadal miałaby etatystyczne przekonania i gdyby nie istniały żadne alternatywne wolnościowe instytucje, które mogłyby przejąć rolę państwa, z próżni w szybkim czasie wyłoniłoby się jeszcze bardziej autorytatywne państwo”. „Rewolucyjni” anarchiści często uważają takie podejście za reformizm, jednak Carson im oponuje: „W XIX w. istniało wiele szkół abolicjonizmu, z których każda miała własne metody, jakimi chciała znieść niewolnictwo (…). Ale wszystkie one stanowią część ruchu abolicjonistycznego, ponieważ każda z nich zadowoliłaby się tylko taką sytuacją, w której niewolnictwo znikłoby z powierzchnio ziemi. „Reformista” byłby więc kimś, kto chciałby tylko nieco przekształcić niewolnictwo tak, aby było bardziej znośne”. Pod tym względem Carson reformistą na pewno nie jest. Jego ostateczny cel to likwidacja państwa. Zarazem wzywa on do unikania konfrontacji z państwem tak długo, jak będzie to możliwe, do wykorzystania wszystkich instrumentów, które to państwo swoim obywatelom daje. A propos - jeśli się zastanowimy przyznamy Carsonowi rację - ostatnie zwycięstwa anarchistów lub ruchów pokrewnych osiągnięto przez proces polityczny: zapatyści w swoich działaniach powoływali się przede wszystkim na meksykańską konstytucję, a rady mieszkańców w Porto Alegre mogły powstać tylko po wygranych przez brazylijską Partię Pracy municypalnych wyborach. Zarazem Carson nie nawołuje do ubiegania się o urzędy i sprawowanie władzy politycznej: „Nasze zaangażowanie się w politykę powinno się opierać na grupach nacisku i lobbowaniu”. Jak i w działalności politycznej, tak i w przypadku tworzenia struktur alternatywnych Carson rozsądnie wzywa do tworzenia ad hoc szerokich koalicji sił antypaństwowych, od prawicy po lewicę, współpracy z wszystkimi siłami, jakich celem jest stworzenie bardziej swobodnego społeczeństwa: „Nie możemy wprowadzać sztucznych podziałów na purystyczne odłamy „prawdziwych” anarchistów i czekać aż pozostałe 99,44 proc. społeczeństwa do nas dołączy”.
Oczywiście książka nie odpowiada na wszystkie pytania i nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Kevin A. Carson stawia na oddolną samoorganizację i oddolne zarządzanie miejscem pracy. Co robić jednak, kiedy pracownicy nie będą chcieli przejąć swego miejsca pracy? Co robić, gdy zadowala ich sytuacja zarządzania przez kapitalistę? Co robić, kiedy pracownicy, na skutek jakichś właściwości psychologicznych lub innych, nie chcą bronić własnych praw? Na początku lat 90. XX w. w wielu krajach byłego bloku sowieckiego odbyła się tzw. prywatyzacja voucherowa, podczas której akcje państwowych zakładów i przedsiębiorstw dzielono między ich pracowników. Teoretycznie robotnicy stali się współwłaścicielami zakładów pracy. Zamiast jednak tworzyć alternatywny system pracowniczy, przejmować zarządzanie w swoje ręce, w krótkim czasie odsprzedali swoje udziały wszelkiej maści kombinatorom. Pamiętam, że w tym czasie na wileńskim zakładzie produkującym wiertła „Gražtai” podczas jednego z posiedzeń związku zawodowego, w czasie którego szef związku opowiadał o kolejnej zagranicznej podróży, wkurzona klasa robotnicza rozwiązała związek i nie powołała nowego. Brak świadomości społecznej czy tradycji wolnościowych? Być może, ale sądzę, że taka odpowiedź jest zbyt prosta.
Według Carsona, zwolennika laborystycznej teorii wartości, centralnym punktem mutualistycznej ekonomii jest zasada kosztów (łącząca się z zasadami dobrowolnej współpracy, swobodnego zrzeszania się i nieagresji). Osoba konsumująca produkt lub usługę, powinna pokryć cały koszt ich wytworzenia. Wcielenie tej zasady w życie nie wymaga istnienia państwa, tylko wolnego rynku, gdzie wszystkie transakcje odbywają się dobrowolnie. Cena produktu, według Kevina A. Carsona, to koszta pracy włożone w produkcję danego towaru. Autor słusznie zauważa, iż obecnie korporacje zawyżają koszta produkcji a przy prawdziwym wolnym rynku koszta te będą znacznie niższe, co usprawni konkurencję. Autor jednak pomija milczeniem fakt, że cenę konkretnego produktu dyktuje nie tylko praca, ale również nasz stosunek emocjonalny do danego towaru. Dobrym przykładem jest eksportowana kawa z Chiapas, jest ona znacznie droższa od kawy z supermarketu. Są jednak ludzie, którzy z pobudek ideologicznych czy snobistycznych wolą ten produkt od innego. Podobnie sprawa stoi z dziełami sztuki - w jaki sposób możemy ocenić pracę artysty? Albo dlaczego jesteśmy gotowi zapłacić pięć razy drożej za jeansy z firmowego sklepu, niż za podobnej jakości podróbkę? Dziwne, jak na zwolennika wolnego rynku, mogą też wydać się poglądy autora na własność, którą Carson de facto neguje, sprowadzając ją wyłącznie do użytkowania.
Te i inne wątpliwości nie przeczą jednak podstawowej tezie autora, z którą nie sposób jest się nie zgodzić: „Droga do ostatecznego obalenia państwa wiedzie poprzez: 1) pracę edukacyjną; 2) tworzenie kontr-instytucji; i 3) naciskanie na państwo, aby coraz bardziej wycofywało się i ograniczało swą działalność”.
Antoni Pacuk Radczenko
Kevin A. Carson, Ekonomia polityczna mutualizmu. Książka nie ukazała się do tej pory w wersji papierowej a jej wersję PDF pobrać można ze strony: http://carson.liberalis.pl/