„Jesteśmy po stronie prawdy. Zwyciężymy!” – wywiad z Igorem Oliniewiczem #45 (1/2016)
Wszyscy mniej więcej wiemy za co znalazłeś się w więzieniu a z kartek książki „Jadę do Magadanu”, jak wyglądało Twoje życie w areszcie śledczym itp. Chciałbym pogadać o pobycie w samych łagrach. Czy pamiętasz może jakie było Twoje pierwsze wrażenie, gdy przekroczyłeś obozową bramę?
Pewnie, trudno o tym zapomnieć. Kiedy suka wjechała za bramę, przed moimi oczami ukazała się prawdziwa idylla. Słońce, zielony ogród, białe chodniczki i łagodne twarze pilnujących. Ogromnie się to rózniło od opowieści starych więźniów. Pamiętam, że jeden z nich opowiadał, że jak wysiadł z suki zobaczył altankę, w której więzień grał na gitarze, a pijany konwojent spał nieopodal. Bardzo cieszyliśmy się, iż wreszcie możemy pospacerować w wolierze o długości ok. 10 metrów. Dla więźnia to niesłychany luksus. W każdym razie, tej atmosfery rozluźnienia wystarczyło dosłownie na jeden dzień. Wszystko się skończyło następnego dnia o 6 rano, kiedy usłyszeliśmy rozkaz: „Pobudka!”
Jakie według Ciebie były największe różnice pomiędzy życiem w areszcie śledczym a obozem?
Areszt śledczy – to miejsce, dokąd wrzucają człowieka wyrywając go z jego codziennego życia. Taka osoba jeszcze żyje według starej moralności. Wciąż ma nadzieję, że wszystko szybko się skończy. Wciąż myśli w kategoriach i wydarzeniach wolności. Ludzie bardzo to przeżywają, w każdej chwili mogą puścić im nerwy. Łagier jest państwem-wyspą, inną planetą. Ukształtowała się tam mentalność tych, którzy słabo pamiętają wolność. Osadzony żyje według wydarzeń łagrowych i więziennych. Życiem zewnętrznym interesuje się mała grupa więźniów. To z kolei wypracowuje średniowieczny, a poniekąd prehistoryczny pogląd na świat. Czasem taki pogląd całkowicie wymazuje osobowość i nawet poniekąd przekształca ją w zwierzęcą.
Ile przez te kilka lat odsiadki zwiedziłeś łagrów i czy zauważyłeś między nimi jakieś różnice. W Polsce na przykład, każdy zakład karny ma swój własny wewnętrzny regułami dotyczący wielu spraw – czy coś podobnego występuje również w białoruskich łagrach czy może wszyscy stosują się do centralnych wskazówek?
Formalnie wszystkie łagry są podporządkowane jednemu regulaminowi Departamentu Wykonania Kar, według którego, warunki dla różnego rodzaju więźniów są prawie identyczne, może z wyjątkiem pierwochodów (1) i recydywistów, którzy przebywają w różnych sektorach. W rzeczywistości jednak, każdy łagier jest unikatowy, każda administracja wykręca prawo jak tylko chce. Na przykład w jednym łagrze więźniowie mogą być zmuszeni do maszerowania od rana do wieczora, chodząc do łazienki tylko za pozwoleniem, a w innym – dozorcy mogą wchodzić do baraków wyłącznie w celu przeliczenia jego mieszkańców, a więźniowie mogą zajmować się czym zechcą, mając telefony komórkowe podłączone do Internetu i kupując sobie randki.
Byłem w dwóch łagrach. W pierwszym porządek był zbudowany na rywalizacji klawiszy, czerwonych (2) i błatnych (3). Niezależnie od zewnętrznego rygoru, można było wykorzystywać korupcję. To był brutalny łagier, ale ze stosunkowo ludzką twarzą. Drugi łagier całkowicie się różnił. Swoje wyroki odbywała w nim duża ilość byłych mundurowych, urzędników i kierowników przedsiębiorstw. Poziom zabezpieczenia materialnego był o wiele wyższy, a reżim wewnętrzny nie tak rygorystyczny. Nie było mowy jednak o tym, żeby strażnicy pokazali w jakiś sposób swoją ludzką twarz. Wyrafinowana polityka straży więziennej zubażała ludzką wolę, zamieniając człowieka w posłuszną maszynę. Są opinie, iż właśnie tam praktykowano najnowsze rozpracowania naukowe w sferze kontroli społecznej. Na ten temat powstają nawet doktoraty.
Jak na Białorusi wyglądają podziały pomiędzy więźniami?
Podstawową ideologią w więzieniu są pojęcia, ogromny zestaw reguł, który istnieje tylko w ustnej formie, regulując przy tym wszystkie sfery życia więźniów. Ukształtowały się one w radzieckich łagrach lat 60. XX w., chociaż większość podstaw ideowych sięga czasów Gułagu. Więźniowie są podzieleni według masti (4) i szeregu kategorii pośrednich. Najwyżej stoją błatnyje („szlachta”), którzy żyją „prawidłowym” życiem kryminalnym. Sprawują opiekę nad pojęciami, będąc pewnego rodzaju organem sądowym dla więźniów. Niżej jest podstawowa subkultura mużyki („mieszczanie”) (5). Pracują na obiektach produkcyjnych i odprowadzają środki w obszczak (6), którym zarządzają błatnyje. Jeszcze niżej stoją sznyri („czeladź”) (7), zajmujący się pracą na rzecz innych więźniów: sprzątanie, prasowanie, mycie naczyń. Najniżej stoją pietuchi (8) („niewolnicy”), kasta niedotykalnych. Zazwyczaj trafiają do niej pedofile, ale spotykają się również osoby, których przyłapano podczas seksu oralnego, geje oraz zgwałceni za duże wykroczenia wobec świata więziennego. Oprócz aktów płciowych jakikolwiek kontakt fizyczny z nimi jest zakazany. Do ich zadań należy sprzątanie toalet i śmietników, pranie skarpet i męskiej bielizny, mają zakaz dotykania cudzej własności oraz zasiadania przy wspólnym stole.
Równolegle istnieje subkultura kozłów, czyli krasnych lub aktywistów („hajducy”). Są to więźniowie pełniący funkcje organizacyjne, gospodarcze lub wychowawcze. Również mają własną hierarchię, od zwykłego sprzątacza do zarządcy pracami. Do ich zadania należy pomoc funkcjonariuszom więziennym w kontrolowaniu sytuacji i wykonywaniu za nich dużej części pracy.
W jaki sposób administracja więzienna wykorzystuje te podziały?
Straż więzienna wykorzystuje pojęcia, jako jeden ze sposobów kontroli nad więźniami. Ten sposób kierowania, w porównaniu z czerwonym więzieniem (красной зоной), w którym rządzą klawisze i kozły, jest bardziej efektywny. Przecież zwykły więzień nigdy nie uzna w koźle swojego, dla niego aktywista stoi zawsze po stronie straży więziennej. Z kolei błatnyje są przeciwko funkcjonariuszom więziennym i kozłom, nie godzą się na ustanowiony reżim, co ułatwia życie, dlatego podporządkowanie się im jest molarnie łatwiejsze. Oczywiście klawisze mogą dogadać się z niektórymi błatnymi, na przykład by wywrzeć presję na zwykłego więźnia w celu uzyskania korzyści materialnych, albo by więzień zaczął wypłacać zadośćuczynienia, ewentualnie, by przestał pisać skargi. W dodatku, co by zmniejszyć niezadowolenie wśród mużyków, gdyż w rękach błatnych oprócz przemocy, spoczywa możliwość by przy pomocy jakiejkolwiek sfabrykowanej sprawy nadać niższy status każdemu więźniowi.
Jeżeli odwołamy się do porównania z systemem politycznym, to błatnyje pełnią rolę socjaldemokratów i związków zawodowych, czyli mówią o potrzebach klasy robotniczej i czasem osiągają drugorzędne ulepszenia, w rzeczywistości zaś, dążą do realizacji własnych interesów. Ponadto jest mniejsza wiarygodność, iż błatnyje wydadzą miejscowych klawiszy w wypadku śledztwa o nadużyciach, w odróżnieniu od kozłów. Ci wydadzą wszystkich od razu, jeżeli poczują zagrożenie.
Czy w czasie twego okresu przebywania w obozach zdarzały się jakieś konflikty pomiędzy osadzonymi a administracją? Strajki głodowe, bunty? Wiesz coś o tym? Zdarzało się w ogóle coś takiego kiedykolwiek w nowoczesnej historii Białorusi?
Jeszcze nie tak dawno, zdaje się, że w latach 80. ubiegłego wieku, więźniowie spalili łagier w Mińsku. Osobiście rozmawiałem ze świadkiem tych wydarzeń. Opowiadał jak do BUR-u (9) i karceru dwa razy w tygodniu wpadali klawisze i bili wszystkich tak po postu, w celach profilaktycznych. Ci pacyfikatorzy ubierali czarne kożuchy (pół-płaszcze), jak w Gułagu i wprowadzili reżim totalnej przemocy i ucisku. Inicjatorów podpalenia bito i później, w więzieniach tranzytowych.
Osobiście zobaczyłem masowe niepodporządkowanie prawie od razu po przybyciu: oddziały masowo odmówiły przyjmowania posiłków w stołówce. Głodówkę zainicjowali błatnyje z powodu informacji, że brygadzista stołówki i gławpietuch (naczelny cwel) pili razem herbatę. Jest to jaskrawy przykład cech charakterystycznych kastowego świata łagrowego. Później podobne dzienne głodówki odbywały się mniej więcej dwa razy w roku. Masowe nieposłuszeństwo zawsze inicjują błatnyje, tylko raz widziałem i uczestniczyłem w proteście mużykow.
Przez znieważenie ze strony nachlanego klawisza i próbę egzekucji na oburzonym więźniu, zbuntował się cały oddział, udając się w kierunku administracji, żeby wyjaśnić sytuację. W więzieniu wówczas wszystko wrzało, w przeddzień miały miejsce masowe pobicia kozłów i stukaczy (donosicieli). Według skali namiętności, bunt mużyków był bardziej spontaniczny i życiowy, mało brakowało, żeby doszło do otwartej konfrontacji. Periodycznie odbywają się lokalne bunty w BUR oraz pokrytym (specjalne więzienie przeznaczone dla osób złośliwie łamiących regulamin), zazwyczaj są to głodówki. Chociaż zdarzają się przypadki kolektywnych działań samobójczych, kiedy więźniowie masowo przecinają sobie żyły, brzuch, grdykę. Ogólnie rzecz biorąc, ruchu protestacyjnego w łagrach nie ma (nie licząc błatnych). Klawisze osiągnęli sukces w dławieniu i kontrastowaniu wobec siebie więźniów. Protesty raczej wybuchają z przyczyny beznadziejności.
Dostawałeś z pewnością wiele gestów solidarności w czasie swej odsiadki. W jaki sposób taka solidarność z osadzonymi (akcje, listy, kartki) wpływa na samego osadzonego oraz jego położenie w strukturach więziennych?
Wsparcie jest bardzo potrzebne. W więzieniu życie i czas płyną poza społeczeństwem i każda informacja z zewnątrz jest odbierana z większą wrażliwością, dlatego, że nie ma przytłoczenia informacyjnego, do którego przyzwyczailiśmy się na wolności. Jakakolwiek akcja i publikacja, list i widokówka, wizyta rodziców i pomoc materialna (paczki i pieniądze), spotkania, to wszystko tworzy poczucie braterstwa, pomagając nie „utonąć” w mentalności łagrowej.
Ze strony polskich anarchistów i sympatyków otrzymałem mnóstwo pocztówek i listów. Tutaj odbywały się zbiórki pieniędzy i akcje solidarnościowe: spotkania informacyjne, pokazy filmów, wywieszanie bannerów, pikiety. O tym dowiadywałem się podczas spotkań z rodzicami. Wspólnym wysiłkiem polskich i białoruskich anarchistów była tłumaczona moja książka „Jadę do Magadanu”. Byli więźniowie polityczni NSZZ „Solidarność” przekazywali dla mnie ciepłe ubranie i produkty żywnościowe. Szalik, który dostałem od nich towarzyszył mi przez cały okres zniewolenia. Bardzo ważnym było odczuwanie wzajemności ludzi, którzy sami przeszli przez więzienia i się nie załamali.
Dzięki wsparciu nigdy nie czułem się samotnie, nawet spędzając tygodnie w karcerze. Ponadto solidarność wpływa na stosunek innych więźniów. Przecież, jeżeli człowiek obdarzony jest taką uwagą z zewnątrz, to znaczy, iż z nim i z jego działalnością rzeczywiście się liczą. Z tej samej przyczyny władza więzienna mniej ochoczo idzie na bezprawie. O wiele łatwiej jest znęcać się nad osobą, która nie ma do kogo się zwrócić, niźli nad osobą, o której mogą opublikować informację w mediach i dla której będą niepokoić państwowe instancje.
Wspomniałeś kiedyś, iż gdybyś nie wyszedł na mocy ostatniej amnestii, to prawdopodobnie nigdy już nie opuściłbyś obozu… Czy naprawdę istniało dla Ciebie tak duże zagrożenie życia w obozie? Czy byłeś na tyle niebezpieczny dla reżimu Łukaszenki?
Poprawię: nie na mocy amnestii, ale ułaskawienia. Amnestie wobec nas, złośliwych przestępców, nie stosowano. Żeby zrozumieć psychologię reżimu Łukaszenki, należy zdawać sobie sprawę z niektórych cech charakterystycznych klasy panującej. To nadal ta sama radziecka nomenklatura, która głęboko ugrzęzła w korupcji i represjach. W stosunku do niektórych z nich, nawet liberałowie nie są w stanie przymknąć oczu. Każde zmiany strukturalne będą oznaczać koniec ich położenia, nie wyłączając więzienia czy nawet egzekucji. Świadomość nieuchronnego końca i strach przed odwetem ze strony uciskanych, wymuszają na wymierzających karę poszukiwania własnego uspokojenia się w coraz nowszych zaostrzeniach, jak gdyby to coś mogło zmienić. Cały czas szukają nowych gróźb i wrogów. Kilka lat temu w propagandzie państwowej tymi wrogami byli Zachód i opozycja. Teraz, gdy opozycja wykrwawiła się i jest mniej zauważalna, do rangi nowych wrogów zaliczono bezrobotnych, osoby skorumpowane i uzależnionych od narkotyków. Obecnie urzędników wsadzają do więzień paczkami, żeby pokazać ludowi sadystyczne igrzyska i radość z cudzego nieszczęścia, typu „klasa panująca też płacze”. Ale aparat państwowy jest całkowicie zgniły i ten, kto wsadza, w niczym się nie różni od tego, kogo wsadza. A jest to ok. pół miliona osób. Ostatnio wszystkich bezrobotnych zmusili do płacenia rocznego podatku. Co do osób uzależnionych od narkotyków, których zamykają pod przykrywką wsadzania dużych dilerów, straż więzienna otrzymała rozkaz stworzyć w łagrach taki reżim, ażeby prosili o śmierć (pierwsze posunięcia w tym kierunku rozpoczęły się jeszcze za moich czasów w styczniu 2015 r.).
Mówiąc: „Nigdy nie opuściłbym obozu” miałem na myśli możliwość systemu karzącego, dodawanie do terminu pobytu kolejne lata w nieskończoność, jak to robiono z Mikołajem Diedkom: na 5 dni przed zwolnieniem dodano mu rok więzienia za „złe zachowanie” (art. 411 KK). Gdzieś ok. 10 lat temu miał miejsce przypadek, kiedy jeden autorytet kryminalny trafił do więzienia z wyrokiem 3 lat, a dodatkowe lata dostawał rok po roku. Wyszedł dopiero po 9 latach.
Na tle takiej masowej irracjonalnej brutalności, posiadający władzę sami zechcieli zobaczyć we mnie i innych towarzyszach jakichś ultra wrogów, których sami wymyślili we własnej chorej wyobraźni, zmęczonej podświadomymi lękami o własną przyszłość. Ten reżim nie może funkcjonować bez wizerunku wroga, jest to stara radziecka cecha, która znowu się uwidacznia. Nawet sam fakt, iż zachodnim ambasadorom mówiono, że istnieją wyjątkowe warunki naszego uwolnienia związane z oczekiwaniem aktu terrorystycznego, świadczy o nieadekwatnym postrzeganiu rzeczywistości.
Po wyjściu na wolność, niemal natychmiast opuściłeś Białoruś. System pozbył się niebezpiecznej jednostki, Ty zyskałeś wolność ale jednocześnie pewnie zamknięto ci drogę powrotu. Czy wrócisz na Białoruś dopiero, jak upadnie reżim Łukaszeniki?
W ciągu 5 lat straciłem przywiązanie do życia w tym kraju. Dla mnie teraz wszystko jest nowe, nieważnie gdzie. Wspomnienia są przede wszystkim związane z łagrem, jest to jednak jak oddzielna planeta. Nie znam w tej chwili odpowiedzi, zobaczymy jak wszystko się potoczy.
Po kolejnych wyborach na Białorusi, nic się nie zmieniło. Czy widzisz jakąkolwiek nadzieję na to, że w tym kraju może dojść do jakichkolwiek zmian? Ludzie z pewnością z taką nadzieję patrzyli na zmiany w sąsiedniej Ukrainie, choć te jak dotąd nie wyszły Ukraińcom na dobre.
W łagrze przyzwyczaiłem się do tego, że lepiej niczego się nie spodziewać, a tylko wierzyć w siebie, w bliskich, w człowieka. Reżim rzuca do obiegu społecznego kolejne formy brutalności, to mówi o jego rychłym upadku. Pamiętam jak ludzie wszystkich grup społecznych patrzyli na Majdan z zapartym tchem, jak rosło w nich napięcie w miarę rozżarzenia wydarzeń, jakie było duchowe podniecenie, kiedy zajęto parlament, a Janukowycz uciekł. Pamiętam jak lśniły ich oczy, kiedy zaczęły się pierwsze egzekucje z tymi, kto karał: prokuratorami, sędziami, glinami.
W odróżnieniu od Ukrainy nie mamy mocnej klasy oligarchów, którzy zahamowali protest. W ogóle nie mamy rozwiniętej wielkiej i średniej burżuazji, dlatego, że 80% własności dotychczas należy do państwa. Nikt nie będzie w stanie skanalizować protestu, działając we własnym interesie, liberalna opozycja jest słaba, ludzie są nią rozczarowani. Sporo rozmawiałem z przedsiębiorcami, nawet oni nie mają złudzeń, co do reform ze strony kasty posiadającej władzę. Z tego powodu, kiedy w zdrętwiałym ciele reżimu pojawią się pęknięcia, zacznie się totalna egzekucja: nie ma niewinnych.
A dalej… Wszystko bardzo zależy od geopolityki…
Orientujesz się jak dziś wygląda sytuacja w białoruskim ruchu anarchistycznym? Czy ruch podnosi się z kolan po represjach sprzed pięciu lat?
Orientuję się dość pośrednio. Coś się zmieniło – nie pojawiło się nowe pokolenie. Część aktywistów, jak i wcześniej, zapatruje się w ruch zachodni i kopiuje go, przede wszystkim Niemcy. Zazwyczaj jest to zainteresowanie weganizmem, feminizmem, skłotami (w teorii), LGBT, ekologią, freemarketami, wolnymi uniwersytetami itd. Część rozwija się w kierunku klasycznego anarchizmu. Zapożyczenia idą więcej z tendencji insurekcyjnych, ale bez szału, zapał do greckiej fali minął. Współpracy między tymi kierunkami już nie ma, szereg konfliktów pochował jedność.
Są również i ogólne zmiany. Koncerty subkulturowe często rozpędza milicja i czekiści (10). Pod wpływem wydarzeń na Ukrainie pojawiły się grupy tzw. narodowych „anarchistów” (etno-anarchistów). Ostatnio nawet organizowali wycieczkę po krajach bałtyckich, gdzie w środowiskach wolnościowych byli przyjmowani jako swoi, m.in. na polskich skłotach. Bardzo podniósł się poziom bezpieczeństwa informacyjnego i konspiracji. Jeżeli kiedyś dla gliniarzy wystarczyło zatrzymać wszystkich i konfiskować komputery, to teraz to nie pomaga. Aktywiści nauczyli się korzystać z kryptografii, zabezpieczać formy komunikowania się między sobą i nic nie mówić podczas przesłuchań. Z tej przyczyny służby zaczęły ubiegać do bardziej wyrafinowanych metod – wprowadzać do ruchu donosicieli.
Podkreślę, iż wielokrotnie zwiększyła się ilość wydawanej literatury, w języku rosyjskim ukazuje się mnóstwo zachodniej anarchistycznej klasyki oraz prac współczesnych autorów. Jednak prawie nikt nie nazywa siebie lewicą. To określenie prawie się wyeliminowało, na szczęście.
Sprawa Waszego aresztowania, jak i ogólnie sprawa grupy Przyjaciele Wolności, przez część środowisk anarchistycznych kojarzona była z insurekcyjnym nurtem w anarchizmie. Wiem, że sam się za insurekcjonistę nie uważasz, ale widzisz jakiekolwiek pozytywne aspekty w tym nurcie?
W latach 2000. anarchiści bili się z policją podczas demonstracji alterglobalistycznych, używali kamieni i butelek z benzyną. Przykładem z historii mogą być bojowe drużyny CNT walczące z kapitalistami. I nagle każde działania radykalne zaczyna się określać jako insurekcjonizm. Z tym terminem osobiście zapoznałem się dopiero w 2010 r., ukrywając się w Moskwie. Podstawowa cecha pozytywna tego kierunku to bezpośrednia konfrontacja z systemem, która kształtuje rewolucyjnego ducha. Ponadto, większą uwagę przywiązuje się do taktyki grup autonomicznych. Na tym cechy pozytywne się kończą.
Nie uważasz, iż insurekcjonizm nie powinien być rozpatrywany jako nowa idea ale tylko i wyłącznie jako taktyka, której mogą używać zarówno anarchiści nihilistyczni jak i społeczni.
W insurekcjoniźmie nie ma żadnej nowej idei. „Nowe”, to zapomniane stare. Jako przykład mamy bogatą praktykę historyczną w Imperium Rosyjskim. Na początku XX wieku w Białymstoku działali członkowie organizacji „Czornoje Znamia”. Historia tej młodzieży cechowała się lekkomyślnym fanatyzmem i permanentną przemocą. Była to pierwsza w Imperium grupa anarchistyczna, która zaingerowała świadomą politykę terroru wobec ustalonego porządku. Składająca się z ok. 10-12 osób wywierała zemstę na posiadaczach i szefach. Typografia „Anarchia” wydala mnóstwo odezw i ulotek wyrażających gwałtowną nienawiść do istniejącego społeczeństwa i wzywających do jego natychmiastowego zniszczenia
Zgodnie z filozofami inuserkcjonizmu, takimi jak Bonano, ruch powstańczy powinien rozwijać się jak kula śnieżna, stając się coraz większym, do póki nie ogranie całego społeczeństwa i nie sparaliżuje systemu. Ale praktyka pokazuje, że po pewnym wzroście protestów, nie mamy jakościowego przejścia, społeczeństwo nie może przyjąć wyłącznie zniszczenia. Kiedyś przedstawicieli greckich Konspiracyjnych Komórek Ognia zapytano, dlaczego nie okupują fabryki lub mniejszego miasta, żeby pokazywać przykład konstruktywnych przekształceń. Odpowiedzieli: „Ale po co? Chcemy wszystko zniszczyć”. W tym widzę utopijność całej idei insurekcjonistycznej.
W 2010 r. fala anarchizmu powstańczego dosięgła Białorusi, Rosji i Ukrainy. Były podpalane policyjne posterunki, auta urzędników, biura partii politycznych, sprzęt budowlany. W ciągu 3 lat wszystko upadło. Część uczestników została wykryta i zrezygnowała z działalności, część nadal się ukrywa lub wyjechała zagranicę. Niezależnie od wszystkich starań aktywistów, naród nie udzielił wsparcia. Nasi towarzysze w przeszłości już próbowali tych metod i zapłacili za to ogromną ilością swoich żyć, wskazując nam na ślepy zaułek – musimy uczyć się na błędach.
Dzisiaj wielu wczorajszych insurekcjonistów przemyślało swoje doświadczenie i skłania się do wykorzystania radykalnych metod punktowo, zależnie od kontekstu konfliktów społecznych.
Wiem, że swej wizji działań anarchistycznych kładziesz duży nacisk na używanie nowych technologii, takich jak Internet czy media społecznościowe. Z jednej strony są to pożyteczne rzeczy, pomagające w działaniach, jednak z drugiej zastawiają one na działaczy wiele pułapek, choćby uzależnienie do Sieci czy nieograniczone możliwości inwigilacji ze strony Państwa. Czy zauważasz te zagrożenia?
Czy tego chcemy czy nie, społeczeństwo coraz bardziej pogrąża się w Sieci. Czy technologie niosą ze sobą niebezpieczeństwo? Same w sobie technologie nie niosą obciążenia moralnego: wszystko zależy od tego, w jakich celach są wykorzystywane. Państwo, rzecz jasna, dąży do wzięcia pod kontrolę wirtualnej przestrzeni. Społeczeństwo naturalnie stara się wykorzystywać Web bez ograniczeń.
W tym wyścigu społeczeństwo wydaje się być bardziej dynamicznym niż państwo. Na zidentyfikowanie IP-adresów społeczeństwo odpowiedziało TOR-em i VPN, na wykrycie haseł – softem kształtu TrueCrypt, na blokowanie dla ochrony prawa autorskiego – Torrentem, na przegląd czatów – Jabberem, na lukę w zabezpieczeniach Skype pojawił się Tox, na odłączenie sieci komórkowych podczas protestów – autonomiczną aplikacją FireChat. Pojawiły się waluty nie przywiązane do banków centralnych jak bitcoin.
Co tu dużo gadać, możliwości społecznego obliczenia rozproszonego już wielokrotnie górują nad możliwościami wszystkich superkomputerów świata razem wziętych! Crowdsourcing rozszerza się po planecie, społeczeństwo samo staje się inwestorem, tworząc wszystko – od filmów do najnowszych technologii. Dlatego stworzenie systemu elektronicznej samorządności społecznej nie należy do science fiction, ale do przewidywalnej przyszłości.
Dzięki skrzynkom mailowym, komunikatorom i serwerom wymiany plików odbył się duży progres w poziomie świadomości informacyjnej i koordynacji działań. Anarchiści coraz więcej dowiadują się o sobie. Riseup stworzył serwer We, co jest dużym krokiem naprzód. Wypadałoby, żeby kolektyw dopracował serwer, gdyż w tej chwili przegrywa z podobnymi projektami. Wszystko dąży do tego, że w ruchu anarchistycznym zjawi się własny portal społecznościowy. Wtedy nasze możliwości wzrosną kilkakrotnie. Ogólnie mówiąc, nie trzeba obawiać się technologii, a uczyć się wykorzystywać je na pożytek sprawy wyzwolenia.
W Polsce miałeś kilka spotkań zorganizowanych przez anarchistów, na których „promowałeś” swoja książkę jak i opowiadałeś o swych więziennych przeżyciach. Jakie były Twoje wrażenia po tych spotkaniach? Jak ze swej perspektywy oceniłbyś polski ruch anarchistyczny?
Do Polski trafiłem prawie od razu po wyjściu z więzienia. Jeszcze nie zdążyłem porządnie wejść do kręgów swoich towarzyszy, dlatego te spotkania stały się dla mnie integracją w ruch na nowo. Co czułem? Siedząc przez długi czas w karcerach, niezliczoną ilość razy wyobrażałem sobie ten moment, kiedy ponownie wrócę w ten braterski krąg. Ta myśl podtrzymywała mnie. Z biegiem czasu jednak nie wiedziałem czy to naprawdę się kiedyś wydarzy. I nagle wszystko dzieje się w rzeczywistości. Brak mi słów, żeby opisać te wrażenia.
Polski ruch anarchistyczny znam dość powierzchownie, jest tu wiele różnych interesujących inicjatyw. Byłem pod wrażeniem kooperatyw, skłotów i ośrodków anarchistycznych, wydawnictwa, pomocy uchodźcom, poziomu udziału w ruchu robotniczym, lokatorskim oraz innych ruchach społecznych. Ale najbardziej mi się podobają sami ludzie.
Czy planujesz również podobne spotkania w krajach Europy Zachodniej?
Zapraszali mnie już towarzysze z Francji, Niemiec i Szwecji, ale wówczas miałem prezentację swojej książki w Polsce. Aktualnie kończę własną redakcję książki, dopracowuję pełną wersję. Jeżeli anarchistów z innych krajów to zainteresuje, chętnie przyjmę zaproszenie na takie spotkania.
Jakie masz plany na przyszłość? Spokojne życie na Zachodzie czy partyzancka walka z reżimem Łukaszenki?
Spokój śni nam się tylko (uśmiecha się) (11).
Dzięki za wywiad i powodzenia…
Dziękuję! Wiesz, przez 5 lat zawiodłem się na wielu rzeczach i tylko w wierności anarchizmu wielokrotnie się utwierdziłem. Jestem przekonany, iż ruch anarchistyczny wkrótce zasygnalizuje o sobie całemu światu. Jesteśmy po stronie prawdy, zwyciężymy!
Tłumaczenie i przypisy: Aleksander Łaniewski
Podziękowania dla Kary za wszystko
Przypisy:
(1) Pierwochod (ros. первоход) – osoba pierwszy raz trafiająca w więzienie, w polskiej gwarze więziennej (grypserze) odpowiada określeniu świeżak czy cuwaks. Tu i dalej wszystkie odpowiedniki podane są w przybliżeniu;
(2) Krasnyje (ros. красные, dosł. czerwoni) – więźniowie funkcyjni. Inne określenie to kozły (ros. козлы) i aktywiści (ros. активисты). W polskiej grypserze odpowiada określeniu fest;
(3) Błatnyje (ros. Блатные) – najwyższa kasta więzienna, w polskiej grypserze odpowiada określeniu grypcujący, ludzie;
(4) Mast’ (ros. масть) – w postradzieckiej gwarze więziennej kasta lub subkultura więzienna. Podstawowe znaczenie słowa, to kolor sierści zwierząt lub kolor kart do gry;
(5) Mużyki (ros. мужики, dosł. chłopy) – w polskiej grypserze nie ma odpowiednika, wydaje się, że z dużym zastrzeżeniem mużyków należy umiejscawiać w okolicach szwajcarów;
(6) Obszczak (ros. общак) – wspólna kasa przestępców pełniąca rolę swoistego funduszu dla pomocy wzajemnej wśród więźniów;
(7) Sznyri (ros. шныри ) – w polskiej grypserze odpowiada określeniu frajerzy;
(8) Pietuchi (ros. петухи, dosł. koguty) – najniższa kasta, w polskiej grypserze odpowiada określeniu cwele;
(9) ros. Барак Усиленного Режима – barak o wzmocnionym rygorze, „więzienie w więzieniu”;
(10) Czekista – pracownik radzieckiej CzeKa (Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem), w krajach postradzieckich potocznie określenie funkcjonariuszy KGB, FSB, SBU itd.;
(11) Bardzo popularne na postradzieckim obszarze powiedzenie, słowa te pochodzą z wierszu słynnego rosyjskiego poety Aleksandra Błoka „Na Kulikowym Polu” (1908 r.), aczkolwiek do powszechnego obiegu wprowadził je inny wybitny literat rosyjski, Iosif Brodski, wierszem „И вечный бой. Покой нам только снится” (1962 r.).