Zen bez mistrzów zen #26 (1/2008)
Na wiele sposobów podchodziłem do tej recenzji. Niby łatwa rzecz, niewielka książeczka i to jeszcze w przyjemnej dla mnie tematyce, a jednak. Pytacie czy Camden Benares nie ułatwił mi sprawy? W końcu tytuł „Zen bez mistrzów zen” powinien wyjaśniać wszystko. Jednak czy to jest publikacja tylko dla zainteresowanych zenem i to takim odrzucającym mistrzów, ja nie odniosłem takiego wrażenia. Więc wypadało by napisać o niej coś szerzej, ale wyjęte z całości cytaty, omówienie pięciu rozdzialików, to nie to. Całość jest jakoś zbyt spójna nie potrafię jej od tak poskracać. To mogło by raczej zniechęcać, tworzyć jakiś niezrozumiały obrazek. Mogę pozwolić sobie na pewne jak najbardziej subiektywne ostrzeżenie. Nie warto odrzucać tej lektury na bok tylko dla tego, że razi was na przykład taki fragmencik: „Jesteś wyłącznym stwórcą przeżywanej przez siebie rzeczywistości. Każde zdarzenie nabiera znaczenia dopiero wtedy, gdy poświęcisz mu uwagę. W całym swym życiu poddawano cię złożonemu warunkowaniu. Wybrałeś to, co uznałeś za istotne, czyniąc z tego swój program życia. Kiedy ci się nie wiedzie, przyjrzyj się temu programowi, staraj się zauważyć, że jest on częścią twego biokomputera. Elementem, który w każdej chwili może ulec zmianie, ponieważ sam jesteś swoim programistą.”(1) Wydawca umieścił niemniejszy cytat na tylnej okładce książki, a tymczasem fragmenty które podkreśliłem wywołały u mojego przyjaciela któremu ową książkę pokazałem bardzo alergiczną reakcję. Nie tak pewnie była intencja, a jednak… zdarza się. Alergia na podobne terminy, czy też sposób wypowiedzi nie powinna decydować o odrzuceniu całości, bo jak już wspomniałem, ta całość stanowi pewną spójną konstrukcję. Jeśli ma się zawalić i obrócić w perzynę to niech się tak stanie dopiero po zbadaniu jej wszystkich zakamarków.
Tak więc jeszcze na zakończenie coś o prawdzie wg Mala, jako swoista zachęta do zabawy w architekta/badacza/podróżnika/miłośnika konstrukcji i dekonstrukcji: „Pewnego razu zapytano Mala jak traktować jego słowa – żartobliwie czy całkiem serio. Mal odpowiedział: „Czasami podchodzę poważnie do żartu, a czasami żartobliwie do poważnych rzeczy. W obu przypadkach nie ma to szczególnego znaczenia”. Zadający pytanie uznał więc Mala za szaleńca. Ten zaś tylko się uśmiechnął i wyrzekł: „Pewnie, że jestem szalony! Ale nie odrzucajcie tych nauk ze względu na moje szaleństwo. Zwariowałem, bo zrozumiałem, że są one prawdziwe”.”(2)
Ł. Weber
(1) Camden Benares „Zen bez mistrzów zen”, Warszawa 2007r., Wydawnictwo „Okultura”, s.37
(2) Tamże s.16