Czy motocykl może być anarchistyczny? #48 (1/2018)
Ta książka zaskoczyła mnie jak mało co w ostatnich czasach. Dla zupełnego laika w sprawach poruszanych na jej łamach, tytuł był w zasadzie jedną wielką zagadką. Bo cóż to takiego „cafe racer”? Co za licho i z czym to się je? Z okładki też niewiele można było się domyślić. Nie doszukiwałem się dalej, postanowiłem ową tajemnicę pozostawić sobie do czasu, nim książka trafi w moje ręce i rozwiać ją wraz z lekturą pierwszych stron…
Jeśli chodzi o autora, to tu już trochę wiedziałem z kim mam do czynienia a nawet miałem okazję zapoznać się kiedyś osobiście… Radosław Antonów z wykształcenia i zawodu jest radcą prawnym a większość swych naukowych zamiłowań poświęcił doktrynie i historii ruchu anarchistycznego, ze szczególnym uwzględnieniem polskiego anarchizmu. Spod jego pióra wyszły m.in. takie książki: Pod czarnym sztandarem. Anarchizm w Polsce po 1980 roku, Za wolnością przeciwko państwu. Poglądy współczesnych polskich anarchistów czy Augustyn Wróblewski. Anarchista z rozpaczy. Wybór pism, gdzie Antonów zebrał, opracował i wstępem opatrzył pisma jednej z ciekawszych postaci w historii polskiego anarchizmu. Prócz tego, ma on na koncie sporo artykułów naukowych czy wystąpień konferencyjnych, w tym również tych poświęconych myśli libertalnej. Słowo „anarchizm” w tytule kolejnej książki Antonówa nie powinno więc być zaskoczeniem… Lecz zaskakuje, szczególnie gdy pozna się znaczenie dalszej części tytułu.
Czymże bowiem jest „cafe racer”? Nie ma to nic wspólnego z kawą czy kawiarniami ale za to wiele wspólnego z motocyklami!!! By najszybciej wyjaśnić znaczenia tego sformułowania, posłużę się internetowym Słownikiem Motocyklowym: „…jest to rodzaj motocykla, a właściwie sposobu jego przeróbki, ale geneza jest bardziej złożona. Pierwsze cafe racery pojawiły się w Wielkiej Brytanii, gdy na jej ulicach rządzili Rockersi. Grupa zbuntowanych gości pragnęła tylko szybkości, a dokładniej 100 mil na godzinę, czyli w żargonowym języku The Ton. W momencie narodzin Cafe Racerów, czyli we wczesnych latach 60-tych ubiegłego stulecia 100 mil na godzinę było szczytem możliwości jednośladów. Cafe Racer musiał być pierwszym skojarzeniem po słowie prędkość. Miał długi, smukły zbiornik paliwa, charakterystyczny, ścięty w dół zadupek i niską kierownicę mocowaną bezpośrednio do półki. Człon Cafe nie wziął się z niczego. Rockersi ścigali się od kawiarni do kawiarni, dzidując przez miasto na maksa. Dziś ducha Cafe Racerów można poczuć w niektórych fabrycznych motocyklach, np. w Triumphie Thruxonie czy Benelli TNT Cafe Racer”. Wszystko jasne? Mam nadzieje, że tak. Motocykle cafe racer były więc własnoręcznie przerabianymi maszynami, wedle upodobań właściciela a przede wszystkim, musiały spełniać kryteria prędkości. Dla kogoś, kto siedzi głęboko w motoryzacyjnym świecie, być może to żadna nowość, jednak dla osób nie zaznajomionych w temacie, to zupełne zaskoczenie…
Dobra, wiemy już czym jest cafe racer, ale skąd tu ten anarchizm? Sam autor wyjaśnia to tak: „Celem pracy, poza rzecz jasna poważnym (pisze to naturalnie z uśmiechem) uzasadnieniem posiadania kolejnego motocykla, a raczej custom bike’a, jest, używając języka bikerów, zbudowanie maszyny manifestującej – a nawet, i chyba w tej sytuacji nie byłoby nadużyciem stwierdzenie: egzemplifikującej – założenia doktryny klasycznego anarchizmu z jej ideami oraz próbami ich urzeczywistnienia w drugiej połowie XIX wieku”. Antonów, poprzez przetransformowanie fabrycznego motocykla, chce zamanifestować swoje zamiłowania do idei anarchistycznej (choć sam autor za anarchistę się raczej nie uważa), wyrazić swój podziw dla XIX-wiecznych twórców myśli libertalnej, wyeksponować charakterystyczne dla niej podmioty, poprzez wygląd przerobionego motoru oraz sam proces twórczy. Anarchiści, na których głównie powołuje się autor książki – Proudhon, Bakunin i Kropotkin – nigdy nie widzieli na oczy żadnego motocykla, gdyż wówczas one po prostu jeszcze nie istniały. Tak naprawdę więc, Antonów nie czyni tu bezpośrednich nawiązań motoryzacyjnych do klasyków anarchizmu, używa raczej metaforycznych porównań, nawiązuje do idei i praktyki wolnościowej w czasie transformacji maszyny. Jak wielu bojowników o wolność z przeszłości, jak i ich współczesnych odpowiedników, większość prac wykonuje sam, a gdy potrzebuje prawdziwie fachowej pomocy, zwraca się o pomoc do lokalnych rzemieślników, znawców tematu pracujących własnymi rękami na utrzymanie. To wyraźne nawiązanie do powszechnego szacunku anarchistów do rzemieślniczych tradycji w ruchu wolnościowym, jak i nawiązanie (nie wiem czy świadome) do starej punkowej zasady Do It Yourself (Zrób To Sam).
Oczywiście nie może się tu obejść bez kulturowego wprowadzenia w temat… Dwukołowce, jak tylko stały się popularnymi środkami transportu, zawładnęły wyobraźnia milionów ludzi. Subkultura rockersów i bikerów rozprzestrzeniła się chyba po wszystkich kontynentach (no, prócz Arktyki) i trwa nieprzerwanie do dziś. „Swobodni jeźdźcy” w największej ilości zalali drogi Ameryki i Europy, zaczęli pojawiać się w środkach masowego przekazu, na pełnym gazie wjechali do światowej kinematografii. Jazda na motorze stała się synonimem wolności, choć tak naprawdę podziemny świat gangów motocyklowych był obszarem hierarchicznej władzy, ciemnych interesów, seksistowskich schematów a nawet fascynacji zbrodniczymi ideologiami (i nie chodzi tu tylko o przyodziewanie głów hitlerowskimi hełmami… do dziś istnieją gangi motocyklowe zdominowane przez ludzi o rasistowskich i neofaszystowskich poglądach, nawet w Polsce). Niemniej, wielu „samotnych jeźdźców” to ludzie miłujący wolność, nie znoszący wszelkiej maści zakazów, chcący żyć tak, jak to sobie sami wymarzyli – wypisz wymaluj anarchiści, choć raczej w wersji indywidualnej a nie kolektywistycznej… Antonów nie ukrywa tutaj tych ciemnych stron świata motocykli, ale też pokazuje „prawdziwie” anarchistyczne konotacje, wspominając przede wszystkim wykorzystywanie jednośladów przez współczesnych anarchistów-insurekcjonistów, którzy w swych akacjach bezpośrednich niejednokrotnie wykorzystywali różnej maści motocykle.
Duża cześć książki poświecona został poszczególnym etapom przerabiania fabrycznego motocykla w jego anarchistyczną postać. Prześledzić możemy poszczególne etapy tej transformacji, od „rozebrania na części” maszyny właściwej, poprzez zachodzące w procesie zmiany wprowadzane przez autora i jego współpracowników, aż po ostatnie szlify oddające pełnię nowego wcielenia Anarchizm cafe racer’a. Jako laik w technice motoryzacyjnej, nie będę się tu wdawał w szczegóły… Bardziej interesujące dla mnie są tu odniesienia do ideologii libertalnej. A jest ich sporo, choć mogłyby się wydawać błahe i niedostrzegalne. Kolorystyka zapewne nie zaskakuje – dominuje tu czerń i czerwień. O anarchistycznych konotacjach tych kolorów wie chyba każdy miłośnik politycznej i społecznej wolności. Bak nowego działa Antonówa zdobi symbol Anarchii, stworzony z poszczególnych, ważnych przy anarchizmie słów. Prócz nazwy motocykla, są to: Freedom, Revolution oraz State. Ostatnie słowo (Państwo) może nieco dziwić, ale zostało ono umyślnie przekreślone, jako synonim czegoś, z czym anarchiści się zupełnie nie zgadzają i z czym walczą. Każde ze sformułowań zostało dokładnie opisane w klasycznej myśli reprezentowanej przez „ojców założycieli anarchizmu”. Wolnościowo umotywowane zostały również inne części motocykla, jak choćby siedzisko, lusterka czy oświetlenie…
Anarchizm cafe racer z pewnością może stać się nie lada gratką dla miłośników pojazdów dwukołowych, lecz zaangażowani społecznie anarchiści mogą mieć pewnie problem z tą książką… Napisana on został w sposób dość przystępny i nawet ci, co z motorami mają niewiele wspólnego (jak choćby piszący te słowa) przeczytają ją z zainteresowaniem. Duży plusem jest tu pewien luz, z jakim podchodzi do tematu autor i humorystyczne momenty, rozłamujące ideowe i czysto techniczne elementy układanki. Jednak można się zastanowić, w jakim celu powstała ta książka i co możemy z niej wynieść dla anarchistycznego planu zmiany świata? Czy jest to tylko kolejna fanaberia znudzonego historyka i badacza doktryn politycznych, który akurat jest również zatwardziałym bikerem? Czy też może ukazuje nam ona, że każdy i każda z nas może zmienić świat wedle swojego widzimisię? Czy konstruowanie na nowo kolejnego pojazdu w kolekcji to czynność drobnomieszczańska czy też na wskroś wolnościowa? Czy w coraz bardziej zanieczyszczonym środowisku naturalnym potrzebujemy kolejnego smrodzącego tworu, zamiast skupić się na bardziej ekologicznych aspektach transportu? Wątek ekologiczny, mimo, iż na łamach Anarchizm cafe racer zaznaczony, to jednak wydaje się być umyślnie porzucony, z przyczyn raczej wiadomych… Na tak postawione pytania, odpowiedzieć sobie musi każdy i każda z czytelniczek niniejszej pozycji, ale chyba też powinien to zrobić sam autor, który nie do końca robi to na stronach swego „dzieła”. Dla mnie, książka ta jest swego rodzaju eksperymentem intelektualnym, nie do końca przydatnym w życiu społecznym, jednak niezmiernie odważnym i inspirującym.
JKK
Radosław Antonów – Anarchizm cafe racer, Diligentia, Wrocław 2017